Początek poniedziałkowego spotkania był wymarzony dla ŁKS-u Commerceconu Łódź, który odskoczył szybko na 5:1. Z czasem jednak tak dobrze nie było, Enea PTPS Piła przejęła inicjatywę, zapisując na swoje konto dwie pierwsze partie. Wiceliderki tabeli przedłużyły swoje szanse w meczu, wygrywając trzeciego seta, ale w czwartym były już bez szans. W efekcie ŁKS przegrał po raz drugi w sezonie, a po raz pierwszy nie wywożąc z meczu wyjazdowego żadnych punktów.
- Zagraliśmy najlepsze spotkanie w tym sezonie. Dorota Wilk zaprezentowała się fenomenalnie, całkowicie zaskoczyła przeciwniczki. Przez to mogliśmy w każdej strefie grać na wysokiej skuteczności, byliśmy dużym zaskoczeniem dla rywalek - wyjaśnił Kamil Kwieciński, statystyk pilskiego klubu.
Pilanki aż 15 razy zatrzymały łodzianki na siatce. Były lepsze we wszystkich elementach, począwszy od skuteczności w ataku, poprzez przyjęcie i zagrywkę. - To, co wcześniej było główną siłą ŁKS-u, czyli gra na na wysokiej piłce, dobra efektywność w ataku, tym razem było naszym atutem. Dawno nie widziałem takich liczb w naszym wykonaniu. Dziewczyny pokazały wolę walki w obronie, kunszt w systemie blok-obrona, a to się przełożyło na kontratak, czyli naszą najlepszą broń w tym sezonie - podsumował.
Tylko dwie dłuższe serie w polu zagrywki zdołała zanotować Regiane Bidias, która zwykle była problemem dla wszystkich rywalek. Łodzianki, co rzadko się zdarzało w tym sezonie, miały kłopoty z dobrym dograniem piłki do rozgrywającej, co przełożyło się na skuteczność w ataku. - Stworzyliśmy presję na zagrywce i od tego wszystko się zaczęło, że potrafiliśmy odrzucić ŁKS od siatki i utrudnić im przyjęcie. Co ciekawe, mieliśmy wysoki procent szczególnie w tej pierwszej akcji, a to zadecydowało o takim, a nie innym wyniku - podkreślił scout.
ŁKS-u w ostatnim czasie nie omijały problemy zdrowotne. Podczas meczu z Proximą Treflem Kraków urazu nabawiła się Izabela Kowalińska, ale ostatecznie i tak pojawiała się na parkiecie zarówno w Pile, jak i w domowym meczu z Muszyną. - Byliśmy przygotowani na wszystkie możliwe warianty. Spodziewaliśmy się, że będzie grała Agata Wawrzyńczyk, a ponieważ wiedzieliśmy, że jeżeli z boiska zostanie zdjęta Sielicka, to na przyjęcie będzie musiała być przesunięta Wawrzyńczyk, bo za bandami siedziała Deja McClendon - wyjaśnił Kamil Kwieciński.
Znakomity występ przeciwko aktualnie drugiej ekipie sezonu nie oznacza, że PTPS nie ma nic do poprawy. - Mieliśmy swoje przestoje w tym meczu, ale dobrze dziewczyny potraktowały przegraną trzecią partię, jako lekki zimny prysznic. Jeżeli zobaczymy wszystkie nasze mecze w tym sezonie, to miewamy przestoje w końcówkach lub w środku seta. Jest kilka czynników, które mają na to wpływ. Rozmawiamy o tym, nie zostawiamy tego tematu. To jest siatkówka, dlatego trzeba też walczyć we wszystkich elementach - zakończył.
Enea PTPS w środę zagra zaległy mecz 1/8 finału Pucharu Polski z Impelem Wrocław, a w sobotę zmierzy się na wyjeździe z Chemikiem Police.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: musiało boleć! Hokeista oberwał krążkiem w twarz