Jastrzębski Węgiel - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 3:0 (25:20, 25:22, 25:23)
Jastrzębski: Guillaume Samica, Grzegorz Łomacz, Robert Prygiel, Benjamin Hardy, Patryk Czarnowski, Wojciech Jurkiewicz, Paweł Rusek (libero) oraz Igor Yudin, Adam Nowik.
ZAKSA: Dominik Witczak, Michal Masny, Michał Ruciak, Robert Szczerbaniuk, Kamil Kacprzak, Wojciech Kaźmierczak, Marcin Mierzejewski (libero) oraz Sławomir Szczygieł, Grzegorz Pilarz, Daniel Lewis.
Po dwóch spotkaniach w Kędzierzynie rywalizacja o brązowy medal przeniosła się do Jastrzębia. W piątkowej batalii od samego początku ton wydarzeniom na parkiecie nadawali gospodarze. Dzięki skutecznym kontrom i mocnym zagrywkom podopieczni Roberto Santilliego szybko wypracowali sobie kilkupunktową przewagę. Po bloku Wojciecha Jurkiewicza na Kamilu Kacprzaku zrobiło się 12:6, a chwilę potem po ataku drugiego środkowego Jastrzębia, Patryka Czarnowskiego nawet 16:9. Trener gości Krzysztof Stelmach próbował ratować sytuację zmianami (pojawili się Szczygieł i Pilarz), lecz gospodarze do samego końca kontrolowali wydarzenia w tym secie. - Nastawienie przed meczem było bardzo pozytywne. Z seta na set schodziło z nas powietrze. Musimy się z tym przespać, myślę że już gorzej nie zagramy - przyznał Grzegorz Pilarz, rozgrywający ZAKSY.
Pojawienie się Pilarza na parkiecie nieco odmieniło obraz gry. Na początku drugiej odsłony obie drużyny zaprezentowały kilka długich i ciekawych wymian, które zakończyły się punktami dla przyjezdnych. Cała gra ofensywna ZAKSY opierała się na duecie Witczak - Kacprzak, choć nawet i oni nie prezentowali wybornej dyspozycji. Na drugą przerwę techniczną kędzierzynianie schodzili z dwupunktowym prowadzeniem, co mogło zwiastować wyrównaną końcówkę. Po raz kolejny jednak siatkarze trenera Stelmacha mogą mieć pretensje do wykończenia swoich akcji. Ataków nie kończył Witczak, a mnożące się zepsute zagrywki skrupulatnie wykorzystywali jastrzębianie.
Obraz gry niewiele zmienił się w trzeciej odsłonie. Rozpoczęło się co prawda od prowadzenia jastrzębian 5:0, lecz w dalszej części gra się wyrównała. W decydujących momentach kędzierzynianie wzmocnili zagrywkę, dzięki czemu zbliżyli się na odległość jednego punktu. Kropkę nad "i" postawił jednak Guillaume Samica, wybrany najlepszym zawodnikiem spotkania.
- O przegranej zadecydował przede wszystkim nasz słaby pierwszy atak. Graliśmy także bez zagrywki i to przez cały mecz. Nie było w niej ani żadnej myśli taktycznej, ani siły. Bez tych dwóch elementów nie da się grać i wynik na tablicy jest jak najbardziej zasłużony - wyjaśniał Pilarz. Ewidentnie w grze ZAKSY brakowało lidera z prawdziwego zdarzenia, jakim jeszcze niedawno był Jakub Novotny. Niestety czeski atakujący zmaga się z kontuzją i najprawdopodobniej nie pomoże swoim kolegom w sobotnim meczu. - Jakub nie jest w stanie zagrać całego spotkania i jest bardzo mała szansa, że pomoże nam w sobotę. Zdrowie jest najważniejsze, więc podejrzewam że nie pojawi się na parkiecie na dłuższą chwilę - przyznał Pilarz.
- Cieszymy się, że udało nam się wygrać bez straty seta. Na dobre już zapomnieliśmy o nieszczęśliwej porażce w drugim meczu w Kędzierzynie. Tym razem od razu w pierwszym secie udało nam się stworzyć przewagę, w związku z czym później grało się już lepiej - powiedział z kolei Grzegorz Łomacz, rozgrywający Jastrzębskiego Węgla. Świeżo upieczony reprezentant Polski był wspierany przez swojego brata Jakuba, który zasiadł na trybunach. - Wiedzieliśmy, że jeśli będziemy konsekwentni i cały czas grali swoją grę, to uda nam się pokonać ZAKSĘ. I tak też się stało - dodał Łomacz.
W rywalizacji do trzech zwycięstw jastrzębianie prowadzą 2:1 i już w sobotę staną przed szansą zdobycia brązowego medalu. - Na pewno chcielibyśmy powtórzyć ten wynik, ale w sporcie różnie przecież bywa. Chcemy jednak, żeby już w sobotę odbyła się dekoracja - zakończył Łomacz.