Zgodnie z przedmeczowymi obietnicami, w spotkaniu rozgrywanym przed własną publicznością Asseco Resovia nie przestraszyła się Skry Bełchatów i rywalizowała jak równy z równym z obrońcami mistrzowskiego tytułu. - Chcieliśmy w tym ostatnim spotkaniu podjąć walkę i wygrać, a gdyby to się nie udało, przynajmniej godnie pożegnać się z naszymi kibicami - mówi przyjmujący Resovii Marcin Wika.
Siatkarz zapewnia, że nie jest prawdą to, co spekulowali niektórzy, że zagwarantowanie sobie po awansie do finału minimum srebrnego medalu zadowoliło rzeszowską drużynę. Wika podkreśla, że Resovia chciała walczyć o złoto, ale ponieważ po drugiej stronie siatki stała jedna z najlepszych drużyn w Europie, zadanie to okazało się zbyt trudne. - Wierzyliśmy do końca, chcieliśmy podjąć walkę ze Skrą. Nie ma co ukrywać, że Skra jest na dzień dzisiejszy mocniejszym od nas zespołem, wygrali jednak z nami czysto sportowo - mówi Wika.
Resovia na kilkanaście rozegranych spotkań ze Skrą nie wygrała ani razu. Sztuka ta nie udała się również w tym sezonie, kiedy to rzeszowski zespól dysponował najmocniejszym składem od czasu powrotu do siatkarskiej ekstraklasy. Marcin Wika przyznaje, że w tym roku jego drużynie największe problemy sprawiała zagrywka bełchatowskiego zespołu. - Mieliśmy ogromne kłopoty z zagrywką Skry, szczególnie, kiedy w polu serwisowym pojawiali się Stephane Antiga i Marcin Możdżonek. W takich ustawieniach traciliśmy bardzo dużo punktów - przyznaje siatkarz.
Srebrny medal jest jednak ogromnym sukcesem rzeszowskiego zespołu. Wika, chociaż nie chce oceniać własnej gry, nie ukrywa, że ten sezon ocenia zdecydowanie na plus. - Graliśmy w takim składzie dopiero pierwszy sezon dlatego jest to dla nas ogromny sukces. Cieszymy się, że w przyszłym roku zagramy w Lidze Mistrzów - mówi zawodnik, którego na pewno zobaczymy w Rzeszowie w przyszłym roku, gdyż podpisał z Resovią dwuletni kontrakt.