Łuczniczka Bydgoszcz - Indykpol AZS Olsztyn: gospodarze pozostali nad przepaścią

WP SportoweFakty / Asia Błasiak / Na zdjęciu: siatkarze Indykpolu AZS-u Olsztyn
WP SportoweFakty / Asia Błasiak / Na zdjęciu: siatkarze Indykpolu AZS-u Olsztyn

Nie było niespodzianki w Bydgoszczy. Siatkarze Łuczniczki, mimo ambitnej postawy, nie zdołali ugrać w starciu z Indykpolem AZS-em Olsztyn nawet seta. Dzięki temu podopieczni Roberto Santillego nadal liczą się w walce o fazę play-off.

Zespół gospodarzy od kilku tygodni zmaga się z plagą kontuzji. W kadrze Łuczniczki Bydgoszcz na spotkanie z Indykpolem AZS-em Olsztyn znalazło się co prawda 12 graczy, jednak aż siedmiu z nich to rozgrywający i środkowi. W tej sytuacji, trudno się dziwić, że wśród fanów ekipy znad Brdy, przed sobotnim starciem, niewielu było optymistów. Tym bardziej, że rywal był wyjątkowo wymagający, bowiem podopieczni Roberto Santillego muszą zdobywać punkty, aby podtrzymać nadzieje na awans do fazy play-off.

Goście już na początku seta przejęli inicjatywę. Dobrze na lewym skrzydle spisywał się Robbert Andringa, bez zarzutu funkcjonował także olsztyński blok. Bydgoszczanie próbowali się przebijać głównie skrzydłami. Niestety dla nich, konsekwentna gra Edgardo Goasa szybko stała się czytelna dla rywali, którzy powiększyli dystans wykorzystując nieskuteczność zawodników znad Brdy w ofensywie (14:8). Trener Jakub Bednaruk zareagował, posyłając do boju Krzysztofa Bieńkowskiego. To nie pomogło, w związku czym, Portorykańczyk szybko powrócił na plac gry (9:17). W końcówce seta bydgoszczanie częściowo zmniejszyli dystans za sprawą zagrywek Bartosza Filipiaka i Metodiego Ananiewa. Olsztynianie zachowali jednak spokój do samego końca, bowiem ich przewaga pozostawała bezpieczna.

Drugi set to ciąg dalszy dominacji Indykpolu AZS-u. Już na starcie, po zagrywkach Pawła Woickiego, goście objęli trzypunktowe prowadzenie (3:0). Rozgrywający przyjezdnych od początku był wyróżniającą się postacią w zespole z Warmii i Mazur. Jego wystawy do Tomasa Rousseaux i Jana Hadravy zazwyczaj kończyły się zdobyciem punktów. 34-latek w odpowiednich momentach uruchamiał także środkowych, dzięki czemu podopieczni Roberto Santillego mogli ze spokojem kontrolować wynik seta (13:10). Siła ataku Łuczniczki zwiększyła się po wejściu na plac gry Pawła Gryca. Nie umknęło to uwadze szkoleniowca przyjezdnych, który przed decydującym fragmentem seta, w krótkim odstępie czasu, wykorzystał dwie przerwy na żądanie (20:20). Końcówka partii rozgrzała kibiców do czerwoności. Wojnę nerwów lepiej wytrzymali goście. Po dramatycznej walce sukces przypieczętował Robbert Andringa.

Dziesięciominutowa przerwa nie wpłynęła korzystnie na gospodarzy, którzy trzeciego seta rozpoczęli od serii straconych punktów. Trener Bednaruk błyskawicznie poprosił o czas, konieczne były wskazówki taktyczne, bowiem bydgoszczanie bezskutecznie próbowali gubić blok rywali. Uwagi szkoleniowca niewiele jednak pomogły. Problemy ze zdobywaniem punktów nadal mieli Paweł Gryc i Jewgienij Gorchaniuk, niewiele z kolei było gry środkiem ze strony Edgardo Goasa (4:11). W ekipie Łuczniczki zdecydowanie brakowało gracza, który wziąłby na swoje barki ciężar gry i poderwał resztę drużyny. Wiodącej postaci nie było widać również po stronie gości, jednak to nie był dla nich problem, doskonale spisywała się bowiem cała trójka skrzydłowych, dzięki czemu Paweł Woicki mógł równomiernie rozłożyć ciężar gry w ofensywie, prowadząc swój zespół do końcowego sukcesu.

Łuczniczka Bydgoszcz - Indykpol AZS Olsztyn 0:3 (19:25, 32:34, 17:25)

Łuczniczka: Goas, Ananiew, Filipiak, Gorchaniuk, Sacharewicz, Szalacha, A. Kowalski (libero) oraz Bieńkowski, Sieńko, Gryc, Jurkiewicz.

Indykpol AZS: Hadrava, Zniszczoł, Andringa, Kochanowski, Woicki, Rousseaux, Żurek (libero) oraz Pliński.

MVP: Jakub Kochanowski (Indykpol AZS).

ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski: Powinniśmy wygrać i to spokojnie

Źródło artykułu: