Zdecydowanie lepiej mecz rozpoczęli gracze Jastrzębskiego Węgla, którzy już po kilku pierwszych piłkach inauguracyjnej partii zbudowali sobie przewagę (5:8). Z bardzo dobrej strony pokazywał się przede wszystkim ich przyjmujący, Jason DeRocco, grający pewnie i spokojnie tak w przyjęciu, jak i w ataku. Gospodarze w dodatku zupełnie sobie nie pomagali, raz za razem psując zagrywki. Cierpliwą grą w obronie i przy równomiernie dysponowanych przez Macieja Fijałka piłkach niemal odrobili już wprawdzie straty do rywali (8:9), wówczas jednak jastrzębianie włączyli wyższy bieg w polu serwisowym. Odskoczyli znów na kilka punktów i nie pozwolili się dogonić aż do końca seta.
W drugiej odsłonie wciąż decydującym elementem była zagrywka. Siatkarze GKS-u Katowice w polu serwisowym więcej problemów sprawiali sobie aniżeli przeciwnikom, którzy z kolei sami mocno nadwyrężali ich przyjęcie. Na prawym skrzydle dzielił i rządził Maciej Muzaj, a choć Paweł Pietraszko i Emanuel Kohut całkiem nieźle czytali grę, nie byli w stanie zagrozić płynnie grającej ekipie prowadzonej przez Ferdinando De Giorgiego. Nie pomogły gospodarzom także nawet roszady w składzie (15:20). Wyraźnie silniejsi jastrzębianie po chwili prowadzili już w meczu 2:0.
W trzecim secie zespół pod wodzą Piotra Gruszki wzmocnił zagrywkę, a jego cierpliwa gra w defensywie zaczęła przynosić efekty. W dodatku znacznie poprawił grę Karol Butryn, który w pierwszych dwóch partiach nie zachwycał, a pod koniec drugiej został nawet zmieniony przez Dominika Witczaka. Wyraźnie zmotywowani gospodarze wyszli na prowadzenie i powiększali je tak, że teraz to Salvador Hidalgo Oliva i spółka musieli gonić wynik (19:16). Zaczął też funkcjonować katowicki blok. Dzięki temu GKS przedłużył swoje szanse na zwycięstwo w tym meczu.
Czwarty set rozpoczął się od długich wymian, zażartej walki i wyrównanej gry. Bardzo szybko okazało się jednak, że więcej animuszu jest po stronie katowiczan. W każdym niemal elemencie prezentowali się w tej fazie gry lepiej od przeciwników, którzy z kolei popełniali coraz więcej błędów. W obliczu takiego obrotu sprawy Ferdinando De Giorgi sięgnął po rezerwowych: Rodrigo Quirogę i Patryka Strzeżka. Zmiany przyniosły efekt (15:13), ale tylko chwilowi. Po kilku wskazówkach trenera Piotra Gruszki gospodarze odbudowali sporą przecież przewagę (19:13). Trudne zagrywki Pawła Pietraszko tylko przyspieszyły tie-breaka.
Wyraźnie poirytowani takim obrotem sprawy jastrzębianie z wysokiego "C" rozpoczęli decydującą odsłonę (0:4). Na boisko wrócił Muzaj, który słabsze momenty gry miał już za sobą. Po drugiej stronie siatki ponownie zameldował się z kolei Serhiy Kapelus, którego od drugiego seta zastępował Rafał Sobański. Niewiele mógł on jednak poradzić na grę fenomenalnych w danym momencie we wszystkich elementach gości. Jastrzębski Węgiel zdobywał punkty w zagrywce i bloku, świetnie bronił, był niepowstrzymany w ataku. Zespół przyjezdnych nie wypuścił już z rąk gigantycznej przewagi (3:11). Jastrzębianie zwyciężyli w tym meczu za dwa punkty, choć nie jest to spełnienie ich marzeń, bo zwycięstwo za trzy znacznie bardziej przybliżyłoby ich do awansu do fazy play-off.
GKS Katowice - Jastrzębski Węgiel 2:3 (20:2519:25, 25:22, 25:20, 7:15)
GKS Katowice: Fijałek, Butryn, Kapelus, Quiroga G., Pietraszko, Kohut, Mariański (libero) oraz Sobański, Witczak, Stańczak (libero).
Jastrzębski Węgiel: Kampa, Muzaj, Oliva, Derocco, Sobala, Kosok, Popiwczak (libero) oraz Ernastowicz, Quiroga R., Strzeżek.
MVP: Maciej Muzaj (Jastrzębski Węgiel).