- Niby znam ten zespół kilka miesięcy, ale wciąż nie potrafię go zrozumieć. W drugiej partii dochodzimy rywala, gramy po równo, wszystko jest ułożone i nagle zaczynamy trzeciego seta od stanu 2:8. Wyglądamy, jakbyśmy skończyli granie. Stare chłopy spuszczają głowy w dół, a ja muszę tracić czasy na to, żeby ich pobudzać. Tak nie może być! Czujemy wyraźnie ten topór wiszący nad głową, ale właśnie w takim momencie potrzebujemy tych starszych chłopaków, żeby się nie poddawać. Tymczasem oni spuszczają głowy. Gramy o życie, to trzeba bić się do samego końca - powiedział po porażce z Indykpolem AZS-em Olsztyn szkoleniowiec zespołu znad Brdy Jakub Bednaruk.
Walczący o utrzymanie w PlusLidze siatkarze Łuczniczki, do meczu z wyżej notowanym rywalem podeszli bardzo ambitnie. Nadzieje na sukces potęgował wynik pierwszego starcia obu ekip. W stolicy Warmii i Mazur bydgoszczanie polegli dopiero po tie-breaku. Zdobycie punktu, było w sobotnie popołudnie dla ekipy gospodarzy, celem minimum. Ostatecznie jednak, trzy oczka powędrowały na konto drużyny prowadzonej przez Roberto Santilliego.
- Może być tak, że jeden punkt zdecyduje o naszym utrzymaniu. Bardzo liczyliśmy na zdobycz w meczu z Indykpolem AZS-em, a skończyło się na jednym secie, który wyglądał w miarę dobrze. W pierwszym i trzecim dostaliśmy po głowie. Rywal miał przewagę praktycznie w każdym elemencie. Trudno w tej sytuacji cokolwiek powiedzieć. Było 0:3 i tyle - przyznał zrezygnowany Bednaruk.
Kolejna przegrana na własnym parkiecie nie poprawiła sytuacji ekipy znad Brdy w ligowej tabeli. Łuczniczka w dalszym ciągu zajmuje miejsce w strefie spadkowej, ustępując BBTS-owi Bielsko-Białą gorszym bilansem setów.
ZOBACZ WIDEO Prezes PZPS: Vital Heynen został wybrany znaczącą większością głosów
- Zdajemy sobie sprawę z tego, jaka jest nasza sytuacja, a takie mecze nie pomagają w budowaniu optymizmu. Nie możemy tracić wiary mimo wszystko. Zostały trzy mecze do rozegrania i musimy zdobyć w nich jakieś punkty. Wiemy, jak wygląda nasza sytuacja w tabeli. Jesteśmy zagrożeni bezpośrednim spadkiem, ale musimy wierzyć w to, że jesteśmy w stanie to odwrócić - powiedział kapitan zespołu Wojciech Jurkiewicz.
Pozytywną wiadomością dla szkoleniowca gospodarzy był fakt, że mimo wcześniejszych problemów zdrowotnych, do gry zdołał powrócić lider zespołu Bartosz Filipiak. Młody atakujący zaprezentował się jednak poniżej oczekiwań. W jego grze widać było przede wszystkim brak rytmu, spowodowany kilkudniową przerwą w treningu. Wychowanek Chemika Bydgoszcz podczas ostatniego meczu w Rzeszowie podkręcił kostkę, co wykluczyło go z zajęć na kilka dni.
- Zdrowotnie wygląda on już nieźle, ale to jest chłopak, który musi wykonać dwieście ataków w ciągu tygodnia, żeby złapać rytm. W minionym tygodniu on wykonał ich dziesięć. Brakowało mu czucia piłki. Widać było, że nie czuł się pewnie. Podejmował złe decyzje, nadziewał się na blok. Wiemy że potrafi atakować po ostrym skosie, w trzeci metr. ale tym razem wszystko grał bezpiecznie - tłumaczył postawę swojego podopiecznego Jakub Bednaruk.
Najbliższe ligowe starcie czeka bydgoszczan w czwartek, 29 marca w Lubinie. Podopieczni Jakuba Bednaruka zmierzą się z Cuprumem Lubin, który stracił szanse na awans do play-off. Kolejnymi przeciwnikami ekipy znad Brdy będą Cerrad Czarni Radom i Trefl Gdańsk.