Agata Wasielewska, WP SportoweFakty: Wasza imponująca seria 15 zwycięstw z rzędu zaczęła się po przegranym 0:3 styczniowym meczu z Onico Warszawą. Jakie znaczenie miało tamto spotkanie w kontekście dalszej części sezonu?
Mateusz Mika, kapitan Trefla Gdańsk: Zagraliśmy wówczas słabo, więc pewno każdy z nas wyciągnął po tamtym meczu wnioski indywidualne, ale też jako zespół staraliśmy się znaleźć rozwiązania, które pozwolą nam grać lepiej. Udało się. W dodatku wygrany po drodze Puchar Polski podbudował naszą pewność siebie. Był potwierdzeniem, że idziemy dobrym kierunku, a wykonywana przez nas praca ma sens.
[b]
Co sobie powiedzieliście po tej pamiętnej przegranej w stolicy jako drużyna? A może trener powiedział coś, co utkwiło w pamięci?
[/b]
Nie przypominam sobie jakiegoś wspólnego spotkania w tej sprawie. Pamiętam tylko, że wszyscy byliśmy na zdenerwowani. Trener z kolei spokojnie udzielał każdemu wskazówek, głównie technicznych. Rozmawiał ze wszystkimi zawodnikami.
Teraz z kolei wy gracie w play-offach, a warszawianie nie. Ich wypadnięcie poza czołową szóstkę jest dużym zaskoczeniem?
Jeśli przypomnimy sobie tabelę sprzed kilku tygodni, to na pewno. Okazało się jednak, że chłopakom zabrakło trochę punkcików. Na pewno nie są z tego zadowoleni. Niestety, ale tak wygląda życie sportowca.
ZOBACZ WIDEO Vital Heynen: Karol Kłos nie odrzucił powołania dlatego, że nie chciał przyjechać
Wy z kolei nie macie już obaw przed żadnym rywalem?
Oczywiście. Dopóki będziemy w grze, dopóty będziemy dawać z siebie na boisku sto procent. Nie ma drużyny, z którą nie bylibyśmy w stanie wygrać. Nawet z ZAKSĄ wygraliśmy w Pucharze Polski. No, i w przedostatniej kolejce, ale to spotkanie było już traktowane znacznie luźniej, kędzierzynianie też nie wyszli na nie w najsilniejszym składzie.
Myślicie już o ewentualnych pojedynkach właśnie z ZAKSĄ bądź PGE Skrą Bełchatów?
Najważniejsze jest zawsze najbliższe spotkanie i to na nie trzeba poświęcić całą energię i koncentrację. Bez tego z PGE Skrą w ogóle nie zagramy, więc rozpisywanie tego rywala byłoby bez sensu.
Bełchatowianie są już pewni gry w półfinale, wy wciąż musicie o nie walczyć. Co pan sądzi o takim systemie?
Moim zdaniem to dobre rozwiązanie. Jeśli ktoś już wywalczył pierwsze lub drugie miejsce w rundzie zasadniczej, to gratyfikacją jest pewna gra w półfinale. To sprawiedliwe. Ale oczywiście na pewno komuś coś nie pasuje. Można znaleźć krytyków każdego systemu.
Przed tymi najważniejszymi spotkaniami miał pan trochę czasu na zwolnienie tempa i regenerację?
Rzeczywiście koncepcja była taka, że w kilku spotkaniach mogę trochę odpocząć, ale w ostatnich dwóch sam chciałem zagrać, żeby przed ćwierćfinałami złapać rytm meczowy. Moja przerwa nie wiązała się z żadnym urazem.
Po tak dobrym sezonie będzie chciał pan zostać w Trójmieście czy, jak głoszą plotki, zmieni pan klub?
Dywagacje transferowe w tym momencie sezonu są niedobre dla drużyny, więc może nie poruszajmy tego tematu. Teraz jesteśmy skoncentrowani na celu, który jest ambitniejszy niż na początku sezonu. Pierwotny, awans do fazy play-off, został już bowiem osiągnięty. Ale jesteśmy zdeterminowani, by walczyć o medale.