Indykpol AZS wyeliminował Asseco Resovię z walki o medale. Daniel Pliński: Pieniądze nie grają

WP SportoweFakty / Roksana Bibiela / Na zdjęciu: Daniel Pliński
WP SportoweFakty / Roksana Bibiela / Na zdjęciu: Daniel Pliński

Indykpol AZS zdołał odwrócić losy rywalizacji z Asseco Resovią i niespodziewanie po dziesięciu latach awansować do półfinału PlusLigi. - Zawsze powtarzam, że nie grają pieniądze, po prostu trzeba wyjść i walczyć - mówił Daniel Pliński.

Choć sezon szybko zweryfikował, że tegoroczna Asseco Resovia nie jest rywalem nie do przejścia, nadal mało kto spodziewał się awansu Indykpolu AZS do półfinału tegorocznych mistrzostw Polski. Po przegranym meczu u siebie olsztynianie przyjechali do stolicy Podkarpacia pełni nadziei na odwrócenie losów rywalizacji. Owa sztuka im się udała bowiem w dwóch starciach w hali Podpromie okazali się lepsi od gospodarzy.

- Chyba nikt nie przypuszczałby, że to my zagramy w półfinale. Jakby nie patrzeć na te sześć drużyn, które są w topie to są budżety nieporównywalne... Zawsze powtarzam, że nie grają pieniądze, po prostu trzeba wyjść i walczyć. Pokazaliśmy kawał charakteru i tyle. Czasami ludzie patrzą w budżety, a to jest bez sensu. Najważniejsze jest boisko, każdy ma ten sam kawałek parkietu do grania, siatka jest taka sama, dlatego wierzyłem przed tym ćwierćfinałem, że da radę Asseco Resovię przejść choć będzie ciężko - mówił Daniel Pliński, środkowy Indykpolu AZS.

W końcowym rozrachunku rzeszowsko-olsztyńskiej rywalizacji ćwierćfinałowej drużyny lepiej prezentowały się na wyjeździe. Jako że Indykpol AZS był niżej sklasyfikowany, pierwszy starcie miało miejsce w Olsztynie, natomiast kolejne w hali Podpromie. Choć u siebie przegrali 2:3, rzeszowianie okazali się bardzo gościnni. Nad Wisłokiem siatkarze Roberto Santilliego wygrali dwukrotnie 3:1.

- Uciekł nam mecz w Olsztynie. Mieliśmy szansę na 3:0 i nie ma co się z tym oszukiwać... Teraz widać u nas pewność siebie, złapaliśmy rytm i każdy wie co ma robić na boisku. W czwartym secie było nerwowo ale emocje zostały opanowane w odpowiednim momencie i "jazda" do przodu. Najważniejszy moment był w końcówce przy 20:20. Bodaj dwa razy powstrzymaliśmy przeciwnika blokiem - skomentował przebieg rywalizacji 39-latek.

Bezapelacyjnie bohaterem weekendowych potyczek był Jan Hadrava. Wraz z Miłoszem Zniszczołem najwięcej nerwów napsuli Pasom. - Nasza czeska maszyna "jedzie z robotą" cały sezon i nie przez przypadek jest najlepiej punktującym sezonu. Mamy bardzo wyrównany skład i trener bardzo dobrze nim rotuje. Wygrywa drużyna i to jest najważniejsze - chwalił kolegę Daniel Pliński jednocześnie podkreślając wartość drużyny.

Już za trzy dni wspomniany olsztyński kolektyw będzie miał okazję sprawić kolejną niespodziankę. W półfinale olsztynianom przyjdzie mierzyć się z obrońcami mistrzowskiego tytułu - ekipą z Kędzierzyna-Koźle.

- Teraz ZAKSA, a my nie stoimy na straconej pozycji. Jesteśmy w rytmie meczowym i to jest nasz plus. Trzeba jednak pamiętać, że ZAKSA jest mocną drużyną. Wydawało się, że ubiegłoroczne piąte miejsce to był nasz wielki sukces, a tu jesteśmy w kluczowej czwórce i to jest nieprawdopodobne - mówił o półfinałowym rywalu Daniel Pliński.

Olsztynianie z pewnością nie osiądą na laurach po awansie do najlepszej czwórki. Jak zapowiadają apetyt rośnie w miarę jedzenia. - Nie biorę medalu w ciemno. Jesteśmy w czwórce to gramy o złoto, nic w ciemno nie biorę. To jest drużyna walczaków z bardzo dobrym sztabem szkoleniowym i nie możemy powiedzieć sobie, że jakikolwiek medal będzie ok. Jesteśmy w półfinale to gramy o finał - zakończył środkowy.

ZOBACZ WIDEO Rozbrajająco szczery Vital Heynen. "Co już osiągnąłem jako trener Polaków? Nic"

Źródło artykułu: