Bełchatowianie do półfinałowej potyczki przystąpili po ponad tygodniu treningów. Była to swego rodzaju "nagroda" za to, że zajęli w sezonie zasadniczym drugie miejsce. Trefl Gdańsk z Jastrzębskim Węglem uporał się po trzech spotkaniach i nerwowym tie-breaku w decydującym starciu. O chwili oddechu drużyna Andrei Anastasiego mogła więc jedynie pomarzyć.
Początek środowej potyczki w Ergo Arenie należał do gospodarzy. Damian Schulz niemal każdą piłkę, którą dostał od TJ'a Sandersa, zamieniał na punkt. Bełchatowianie starali się dotrzymywać przeciwnikom kroku, jednak już na początku zweryfikowany w przyjęciu został Bartosz Bednorz i szybko w jego miejsce pojawił się solidniejszy w tym elemencie Nikołaj Penczew. Ciężar w ataku wzięli na siebie Mariusz Wlazły i Milad Ebadipour, jednak cały zespół nie wystrzegał się błędów. To wykorzystali siatkarze Trefla, nie tylko za sprawą uskrzydlonego atakującego, ale i bardzo pewnego siebie Artura Szalpuka.
Po zmianie stron wciąż po swojej stronie inicjatywę mieli gdańszczanie. Kiedy jednak rywale uruchomili zagrywkę, sytuacja się zmieniła. Zupełnie nie mogli z nią sobie poradzić przeciwnicy. PGE Skra wróciła do gry i wyszła na prowadzenie, głównie za sprawą niezwykle skutecznych skrzydłowych.
Po 10-minutowej przerwie drużyna Roberto Piazzy nie traciła rozpędu. Trefla wcale to nie zdeprymowało, grał po prostu swoje. Oprócz skrzydłowych więcej piłek dostał Daniel McDonnell i, co ciekawe, skończył wszystkie pięć. Set rozstrzygał się po walce na przewagi. Pojawiło się trochę nerwów, psucia zagrywek, ale nie dotyczyło to Damiana Schulza, który wciąż prezentował wyborną dyspozycję.
Podrażnieni zawodnicy z Bełchatowa szybko wyciągnęli wnioski. Błyskawicznie zbudowali sobie przewagę i utrzymywali ją do samego końca. Uaktywnił się Srećko Lisinac, szczególnie w polu zagrywki. Set skończył się błyskawicznie, gdańszczanie zdobyli w nim tylko 16 punktów.
Po chwili wszystko jednak rozpoczęło się od nowa, bo na tablicy widniał rezultat 2:2. Obie ekipy rzuciły wszystko na szalę. PGE Skra wyszła na dwupunktowe prowadzenie, czujnie grając na siatce. Przy prowadzeniu 13:12 siatki dotknął McDonnell i chwilę później dłuższą wymianę skończył Wlazły.
I to właśnie on dostał statuetkę MVP za swój występ, kończąc spotkanie z 26 punktami na koncie i 56-procentową skutecznością w ataku. Tylko o trzy "oczka" mniej zainkasował Ebadipour, notując jeden z najlepszych meczów w sezonie.
Drugi i ewentualnie trzeci mecz odbędzie się w Bełchatowie, odpowiednio w sobotę i niedzielę. Początek rywalizacji o godz. 17:30.
Trefl Gdańsk - PGE Skra Bełchatów 2:3 (25:22, 20:25, 28:26, 16:25, 12:15)
Trefl: TJ Sanders, Schulz, Nowakowski, McDonnell, Szalpuk, Mika, Olenderek (libero) oraz Kozłowski, Jakubiszak, Niemiec, Majcherski (libero).
PGE Skra: Łomacz, Wlazły, Lisinac, Kłos, Bednorz, Ebadipour, Piechocki (libero) oraz Penczew, Janusz, Romać, Czarnowski, Milczarek (libero).
MVP: Wlazły (PGE Skra).
Stan rywalizacji (do 2 zwycięstw): 1-0 dla PGE Skry.
ZOBACZ WIDEO SSC Napoli nadal w grze o tytuł. Arcyważne trafienie Koulibaly'ego z Juventusem [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]