Po środowej wygranej po bardzo wyrównanym i pełnym emocji spotkaniu (3:2), PGE Skra miała szansę na zakończenie rywalizacji i awans do finału już w sobotę. Warunkiem było pokonanie Trefla Gdańsk, a zasady tegorocznych play-offów sprawiały, że sam stosunek setów nie miał w tym wypadku znaczenia.
Obaj trenerzy oddelegowali do gry najmocniejsze szóstki. Walka od samego początku była niezwykle zacięta, choć oba zespoły zaliczały krótkie serie punktowe. Ciosami wymieniali się Damian Schulz i Milad Ebadipour.
Wydawało się, że Trefl przejął inicjatywę, dzięki temu, że rzadziej popełniał błędy. TJ Sanders, mimo bardzo słabego przyjęcia, miał sporo pomysłów na to, jak sobie z tym poradzić. Kiedy jednak w pole zagrywki powędrował Srećko Lisinac, set był rozstrzygnięty. PGE Skra na dobre złapała wiatr w żagle, kończąc niewiarygodne piłki i zapisała premierową odsłonę na swoje konto.
Po zmianie stron walka rozpoczęła się na dobre. Trefl wykorzystał chwilę rozprężenia w szeregach gospodarzy i odskoczył na cztery punkty. Ta przewaga utrzymywała się przez dłuższy czas. Pewni na skrzydłach byli Damian Schulz i Mateusz Mika.
PGE Skra rzuciła się w pogoń i zdołała odrobić straty. Doszło jednak do walki na przewagi. Obie drużyny miały swoje szanse, jednak gospodarze psuli za dużo zagrywek. Gdańszczanie nie wyciągnęli pomocnej dłoni i po zamieszaniu na siatce wyrównali stan meczu.
Podrażnieni niewykorzystaną końcówką bełchatowianie od mocnego uderzenia rozpoczęli partię po 10-minutowej przerwie. Lisinac potwierdzał, że jest jednym z najlepszych środkowych na świecie, a koledzy byli czujni w obronie. Andrea Anastasi wpuścił na boisko Wojciecha Ferensa w miejsce Artura Szalpuka. Przyjmujący szybko stał się celem zagrywek.
Trefl zmniejszył w pewnym momencie stratę do dwóch punktów, ale nie poszedł za ciosem. PGE Skra znów wspięła się na wyżyny, pomagając sobie zagrywką i wygrała partię do 17. W ostatniej akcji nastąpił błąd w komunikacji rozgrywającego Trefla z Wojciechem Grzybem.
W czwartej partii gospodarze na początku odskoczyli i Andrea Anastasi musiał szybko reagować. Wprowadził na boisko Michała Kozłowskiego i przyniosło to pozytywne efekty. Serię w polu serwisowym zaliczył Piotr Nowakowski, a to wlało nadzieję w serca jego kolegów z drużyny. Trefl w niesamowitych okolicznościach odwrócił losy seta, obronił piłkę meczową i doprowadził do tie-breaka.
Nie podłamało to drużyny Roberto Piazzy. Konsekwentnie grała swoją siatkówkę, starając sobie wszystko ustawić zagrywką. I choć do ostatniej chwili nie brakowało emocji, Grzegorz Łomacz wytrzymał do samego końca. Trzy razy rozgrywał do Milada Ebadipoura i Irańczyk skończył spotkanie.
PGE Skra Bełchatów - Trefl Gdańsk 3:2 (25:19, 31:33, 25:17, 24:26, 15:13)
PGE Skra: Łomacz, Wlazły, Lisinac, Kłos, Ebadipour, Bednorz, Piechocki (libero) oraz Penczew, Czarnowski.
Trefl: TJ Sanders, Schulz, Nowakowski, McDonnell, Szalpuk, Mika, Olenderek (libero) oraz Grzyb, Jakubiszak, Ferens, Niemiec, Kozłowski.
MVP: Łomacz (PGE Skra).
Stan rywalizacji (do 2 zwycięstw): 2-0 dla PGE Skry.
ZOBACZ WIDEO Męczarnie Fulham z autsajderem, ale krok w kierunku Premier League wykonany [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 3]