Po zwycięstwie bełchatowian w premierowym spotkaniu w Hali Energia, podopieczni Roberto Piazzy potrzebowali jednej wygranej, by ponownie, już po raz 9. wywalczyć mistrzostwo Polski. ZAKSA jednak za wszelką cenę chciała doprowadzić do niedzielnego meczu, który byłby tym decydującym.
Pierwszy set potoczył się pod całkowite dyktando kędzierzynian. Zagrywka Mateusza Bieńka i Sama Deroo ustawiły przebieg tej odsłony. O ile początkowo PGE Skra dotrzymywała kroku rywalom, tak szybko problemy z odbiorem zaczęli mieć wszyscy, począwszy od Bartosza Bednorza, który został zmieniony przez Nikołaja Penczewa. Bez dobrego przyjęcia Grzegorz Łomacz nie dokonał cudu, jego drużyna przegrała do 15.
Po zmianie stron początkowo nic się nie zmieniło w postawie ZAKSY. Kiedy jednak rywale zaczęli grać cierpliwiej i dokładniej, zaczęli wracać do gry. Kiedy na zagrywkę wszedł Milad Ebadipour, bełchatowianie nie tylko odrobili stratę, ale wyszli na prowadzenie. Dodało im to sporo pewności siebie, szczególnie rozgrywającemu, który wprowadzał w życie dość ryzykowne pomysły.
Akcję na 15:19 warto odnotować ze względu na parady w obronie obu ekip, szczególnie Kacpra Piechockiego i Pawła Zatorskiego. PGE Skra przewagi, którą udało jej się zbudować, nie zmarnowała i wyrównała stan meczu.
Po 10-minutowej przerwie na parkiecie pozostał Nikołaj Penczew, który według trenera okazał się pewniejszy od Bartosza Bednorza. O ile początkowo gra była wyrównana, tak szybko rozegrali się bełchatowianie, wyłączając z gry Maurice'a Torresa. Szybko zmianami zareagował Andrea Gardini.
Okazały się one na tyle trafione, że ZAKSA zmniejszyła stratę do jednego punktu. Bełchatowianie jednak sami się mobilizowali i pobudzali do dalszej, dobrej gry. Do spięcia pod siatką doszło, kiedy Srećko Lisinac nie usłyszał gwizdka sędziego. Serb został wygwizdany, ale w ogóle go to nie zdeprymowało, posłał dwa asy i chwilę później PGE Skra wygrała seta, zbliżając się do upragnionego tytułu.
Kędzierzynianie nie mieli już nic do stracenia, ze Sławomirem Jungiewiczem na prawym skrzydle, rzucili się do walki. Udane zagrywki Sama Deroo dały nadzieję na przedłużenie meczu. W grę obu ekip wkradły się nerwy i błędy, ale żadna nie potrafiła tego wykorzystać na tyle, by odskoczyć przeciwnikowi.
Końcówkę lepiej wytrzymali jednak goście. Tym samym wywalczyli dziewiąte mistrzostwo Polski, pierwsze od sezonu 2013/14. PGE Skra przerwała passę ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, która po tytuł sięgała ostatnio dwukrotnie.
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - PGE Skra Bełchatów 1:3 (25:15, 20:25, 21:25, 23:25)
ZAKSA: Toniutti, Torres, Wiśniewski, Bieniek, Deroo, Buszek, Zatorski (libero) oraz Jungiewicz, Semeniuk, Szymura.
PGE Skra: Łomacz, Wlazły, Lisinac, Kłos, Ebadipour, Bednorz, Piechocki (libero) oraz Penczew, Romać, Janusz, Czarnowski.
MVP: Grzegorz Łomacz (PGE Skra).
Stan rywalizacji (do 2 zwycięstw): 2-0 dla PGE Skry Bełchatów.
CZY NA PRAWDĘ WAŻNIEJSZA JEST INFORMACJA "TOMASZ RZĄSA: CZASAMI..." NIŻ WIADOMOŚĆ O NOWYM >>MISTRZU POLSKI