Morderczy draft Bereniki Tomsi. "Byłam jak zombie"

Facebook / KOVO / Berenika Tomsia (z prawej)
Facebook / KOVO / Berenika Tomsia (z prawej)

Doczekaliśmy się pierwszej polskiej siatkarki w rozgrywkach ligi koreańskiej. Jak przyznaje Berenika Tomsia, organizowany we włoskiej Monzie draft do tych rozgrywek był wyczerpującym i chwilami dość dziwnym doświadczeniem.

W tym artykule dowiesz się o:

Zbigniewowi Bartmanowi nie udało się dostać do koreańskiej ekstraklasy przez specjalny draft dla zagranicznych graczy, ale Berenice Tomsi już tak. Polska atakująca, która ostatni sezon rozegrała w barwach włoskiego Lardini Filottrano i Chemika Police, opowiadała w rozmowie dla portalu mistrza Polski, jak wyglądały testy we włoskiej Monzie. Mówiło się o 60 siatkarkach, które wezmą udział w testach, ostatecznie stawiło się na nich około 30 zawodniczek. - To była mordęga. Od rana do późnego popołudnia cały czas atak, atak, atak. Kto mocniej, kto wyżej, kto silniej. Samo wytrzymanie do końca było cudem. Po pierwszym dniu chodziłam jak zombie. Trening, trochę jedzenia i do spania, na nic innego nie miałam siły - mówiła była reprezentantka Polski.

Uczestniczki draftu do ligi KOVO (koreańskiej federacji siatkarskiej) zostały podzielone na dwie drużyny, do których dołączono cztery włoskie rozgrywające. Zespoły złożone z samych przyjmujących i atakujących rozgrywały między sobą krótkie sety, ale według samej Tomsi najważniejsze były treningi ataku, którym przyglądali się trenerzy i menadżerowie. W końcu po trzech dniach prezentowania się przyszłym pracodawcom nadszedł dzień wyboru.

- Odbyła się gala, która moim zdaniem była dość zabawna. Wszyscy ubrani byli w garnitury, poważna atmosfera, losowali jakieś śmieszne kulki - nikt nie wiedział, o co chodzi. Finalnie wyłonili drużyny, które mogą jako pierwsze wybrać siatkarkę. Mnie wybrała drużyna Pink Spiders, z czego bardzo się cieszę. Od początku udało mi się nawiązać dobry kontakt z przedstawicielami zespołu - cieszyła się Tomsia, która zarobi za sezon spędzony w mieście Incheon 150 tysięcy dolarów plus premie za wygrane mecze i ligowe medale.

Jako że dwie zawodniczki, Ivana Nesović i Alaina Bergsma, przedłużyły umowy ze swoimi klubami, stawką były cztery pozostałe miejsca w klubach koreańskiej ekstraklasy. Polka podpisała umowę z Różowymi Pająkami zaraz po wyborze i stawi się w Korei Południowej w pierwszych dniach sierpnia. - Od razu powiedzieli mi, że mogę przyjechać z siostrą i psem, więc bardzo mnie to ucieszyło. Dostaję własne mieszkanie i tłumaczkę, która będzie przy mnie w zasadzie cały czas. Nie tylko w trakcie treningów, ale i przy wyjściach do sklepu czy restauracji. Ciekawostką jest fakt, że klub zapewni również wszystkie posiłki. Nie wiem, jak będzie to wyglądać, przekonamy się w praktyce - opowiadała była atakująca Chemika Police.

ZOBACZ WIDEO Rozbrajająco szczery Vital Heynen. "Co już osiągnąłem jako trener Polaków? Nic"

Komentarze (3)
avatar
Thurios
9.05.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
kim jest ta blondyna w kostiumie spajdermena na zdjęciu obok Tomsi? 
marmaz
8.05.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
nowe doświadczenie, zastrzyk gotówki- czemu by nie korzystać? :) 
avatar
Stronghold
8.05.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dziewczyno, w sezonie nie będzie ani trochę lżej, wypłata przyjdzie na konto niezawodnie, ale zajadą Cię okrutnie. Taka już rola zagranicznej zawodniczki w lidze koreańskiej.