- To co działo się w klubie z Ankary przechodzi ludzkie pojęcie. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie przeżyłem. Zafundowano nam wszystkie możliwe atrakcje, począwszy od licznych kontuzji, poprzez odsunięcie zawodników od gry z woli prezesa, który nie bywał nawet na meczach. Proszę mi wierzyć, że działy się cuda - mówi w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" Dawid Konarski, atakujący reprezentacji Polski.
Drużyna Ziraat Bankasi Ankara z Konarskim i Bartoszem Kurkiem w składzie zajęła szóste miejsce w lidze i drugie w Pucharze CEV. - Cieszę się, że jako jedyny w zespole wytrzymałem w zdrowiu do końca. Paradoksalnie ten sezon sportowo dał mi jednak wiele dobrego, bo atakowałem z takich pozycji, że wcześniej nie wyobrażałem sobie, że mogę to robić - podkreśla siatkarz.
Konarski zdecydował się na powrót do PlusLigi. Jego nowym pracodawcą został Jastrzębski Węgiel. Na transfer atakującego bardzo nalegał Ferdinando De Giorgi, który z powodzeniem współpracował z nim w ZAKSie Kędzierzyn-Koźle. - Znam trenera, wiem, jak z nim funkcjonować. Treningi są u niego ciężkie, ale mnie to pasuje - przekonuje zawodnik.
Atakujący reprezentacji Polski nie ukrywa, że z Jastrzębskiego Węgla otrzymał świetną ofertę pod względem finansowym. - Argument finansowy był dla mnie bardzo ważny. Klub z Jastrzębia spełnił wszystkie moje wymagania. To była propozycja nie do odrzucenia więc szybko podpisałem kontrakt - przyznaje Konarski.
ZOBACZ WIDEO Polscy siatkarze pokonają 60 tysięcy kilometrów. "Będzie okazja zobaczyć kawałek świata"