Podczas tegorocznego turnieju Ligi Narodów w Sofii rywalizują Bułgarzy, Australijczycy, Serbowie oraz Rosjanie, jednak to dwóm ostatnim ekipom wszyscy obserwatorzy siatkarskich wydarzeń przyglądają się najbardziej.
Początkowo premierowa odsłona ich rywalizacji przebiegała punkt za punkt, pod dyktando pierwszego tempa. Nikola Jovović i Igor Kobzar mając poprawne przyjęcie do znudzenia grali środkowymi (7:7, 11:11). Jednym z wyróżniających się zawodników na tej pozycji był Dmitrij Muserski, za sprawą którego Sborna przełamała Serbów. Miało to miejsce tuż przed drugą przerwą techniczną (16:13), gdy wspomniany Muserski powstrzymał Marko Ivovicia, a następnie Drazena Luburicia. Solidnie grający Rosjanie utrzymali wynik właśnie dzięki blokowi, którego zrobili aż siedem, podczas gdy Serbowie jeden (25:20).
Jednakże na tym gra Rosjan się skończyła. Po wygranej partii inauguracyjnej mistrzowie Europy stanęli w miejscu. Pogorszyli się w każdym elemencie, a ich nową domeną stały się błędy własne. Serbowie to wykorzystali, a najlepiej Srećko Lisinac. Doskonale znany polskim kibicom zawodnik wypunktował rywala serwisem (12:6) i dał swojej drużynie sześć "oczek" przewagi. Co prawda okazała się ona bezwartościowa, gdyż wraz z rozwojem boiskowych wydarzeń Rosjanie ją odrobili (18:18), jednak pozwoliła utrzymać inicjatywę Serbom. Prezentując falowaną grę, dopiero w końcówce wywiązała się rywalizacja. W niej wyszły mankamenty Rosjan na rozegraniu, a ostatni punkt należał do Ivovicia (23:25).
Trzeci set podobnie jak drugi był grany seriami. Serbowie z Milanem Katiciem w miejsce Urosa Kovacevicia, rozpoczęli go dobrze jednak szybko stracili prowadzenie w efekcie pięciu punktów z rzędu przy serwisie Igora Kobzara (8:5). Po chwili wyrównali po zagrywkach Ivovicia (11:11) i wrócili do przodowania na tablicy wyników (18:13). Po raz kolejny set brutalnie obnażył problem Rosjan ze składem. Tak jak Nikola Grbić odmienił obraz gry swojej drużyny wprowadzając Katicia, tak trener Siergiej Szlapnikow nie miał takiej alternatywy na ławce rezerwowych. Jego podopieczni jeszcze powalczyli, ale zabrakło im argumentów aby ograć Serbów (23:25).
Przebieg czwartej odsłony może sugerować wyrównaną rywalizację, jednak w rzeczywistości były to wymiany uprzejmości i błędów własnych. Minimalnie lepsi zdawali się być Rosjanie, jednak duet Ivović - Drazen Luburić trzymali wynik w okolicach remisu (7:8, 15:16). Dopiero w decydującej fazie partii Sborna odjechała rywalowi. Na pomoc przyszedł im blok i Jegor Kliuka, który wcześniej spisywał się źle (25:22).
W tie-breaku Rosjanie wraz z szalejącym na skrzydłach Kliuką na nowo odnaleźli pewność siebie i dominowali nad przeciwnikiem. Jednakże zaledwie jedna nieudana reakcja Muserskiego potrafiła wytrącić ich z równowagi. Przy wyniku 12:11 mistrzowie Europy stanęli, a szalę zwycięstwa na stronę Serbów przeciągnął Luburić (15:12).
Już w niedzielę Serbowie podejmować będą teoretycznie najsłabszą z drużyn Australię, natomiast Rosjanie zmierzą się z gospodarzami - reprezentacją Bułgarii.
II dzień turnieju w Sofii:
Rosja - Serbia 2:3 (25:20, 23:25, 23:25, 25:22, 12:15)
Rosja: Bakun, Kliuka, Muserski, Kobzar, Własow, Karpuchow, Sokołow (libero) oraz Filipov oraz Markin, Filipov, Kabaszow.
Serbia: Ivović, Jovović, Kovacević, Luburić, Lisinac, Krsmanović, Majstrović (libero) oraz Okolić, Katić, Petković, Kostić.
# | Drużyna | Pkt | M | Z | P | Sety |
---|---|---|---|---|---|---|
1 | Francja | 35 | 15 | 12 | 3 | 38:16 |
2 | Rosja | 34 | 15 | 11 | 4 | 36:14 |
3 | USA | 33 | 15 | 11 | 4 | 37:19 |
4 | Brazylia | 30 | 15 | 10 | 5 | 34:21 |
5 | Serbia | 29 | 15 | 11 | 4 | 33:24 |
6 | Polska | 29 | 15 | 10 | 5 | 32:19 |
7 | Kanada | 25 | 15 | 8 | 7 | 29:24 |
8 | Włochy | 24 | 15 | 8 | 7 | 30:28 |
9 | Niemcy | 23 | 15 | 7 | 8 | 29:30 |
10 | Iran | 21 | 15 | 7 | 8 | 29:30 |
11 | Bułgaria | 17 | 15 | 6 | 9 | 26:34 |
12 | Japonia | 15 | 15 | 6 | 9 | 23:37 |
13 | Australia | 15 | 15 | 5 | 10 | 21:35 |
14 | Argentyna | 15 | 15 | 4 | 11 | 23:34 |
15 | Chiny | 9 | 15 | 3 | 12 | 15:39 |
16 | Korea Południowa | 6 | 15 | 1 | 14 | 11:42 |
ZOBACZ WIDEO Niezwykła seria Bieńka. Kochanowski: Nie przypominam sobie, żeby mój kolega zrobił coś takiego