- To co zrobiła FIVB, wysyłając nas do Japonii, potem do Stanów, a z nich do Australii jest karygodne i o tym trzeba głośno powiedzieć, bo tak być nie może. Rozumiem promowanie siatkówki, ale ludziom należy się trochę odpoczynku, a w takich warunkach jest niesamowicie ciężko - mówił Michał Kubiak po turnieju Ligi Narodów w Łodzi i trudno nie przyznać mu racji. Reprezentacja Polski w ciągu kolejnych trzech tygodni rozgrywek przemierzy dystans większy niż obwód Ziemi wokół równika. Najpierw podróż do Osaki z międzylądowaniem w Paryżu (11031 kilometrów), potem lot przez Tokio do Chicago (10548 km), następnie wylot do Melbourne przez Los Angeles (15593 km) i powrót do kraju z przystankiem w Dubaju (15837 km).
Razem wychodzi aż 53009 kilometrów, a będzie ich więcej, jeśli Biało-Czerwoni awansują do Final Six i udadzą się jeszcze do francuskiego Villeneuve-d'Ascq, gdzie zostaną rozegrane finały następcy Ligi Światowej. Trudno się dziwić irytacji kapitana naszej kadry siatkarzy, który pewnie wyraził zdanie całej drużyny na temat "atrakcji" przygotowanych dla nich w tym roku przez FIVB.
Ale niektórzy mają zdecydowanie gorzej. Postanowiliśmy wyliczyć z możliwie największą dokładnością, który uczestnik Ligi Narodów zaliczy najwięcej kilometrów na turniejowym szlaku i może być najbardziej narażony na wszelkie dolegliwości spędzania wielu godzin w samolocie (do tego w niewygodnej pozycji, bez odpowiedniej ilości miejsca na nogi i z nawarstwiającymi się urazami po kolejnych meczach).
Staraliśmy się wyliczyć dla każdej drużyny trasę z ojczyzny przez wszystkie turnieje Ligi Narodów aż do powrotu do swojego kraju. W tabeli podajemy sumę odległości między miastami, do których FIVB wysyła poszczególne drużyny, a nie długości tras, bo te zależą od dostępnych połączeń lotniczych, wybranych w większości przez światową federację. Innymi słowy, sprawdzamy, komu wymyślono najdłuższą wycieczkę w ramach Siatkarskiej Ligi Narodów.
Kilometry przebyte podczas Ligi Narodów:
Kraj | Dystans (w kilometrach) | |
---|---|---|
1. | Argentyna | 77782 |
2. | Brazylia | 62556 |
3. | Japonia | 57945 |
4. | USA | 54687 |
5. | Polska | 49990 |
6. | Iran | 49879 |
7. | Korea Południowa | 49061 |
8. | Kanada | 45881 |
9. | Australia | 45364 |
10. | Włochy | 40482 |
11. | Bułgaria | 39260 |
12. | Serbia | 29879 |
13. | Niemcy | 21854 |
14. | Chiny | 18311 |
15. | Rosja | 10953 |
16. | Francja | 6795 |
* odległości lotnicze wg strony distancefromto.net
Smutnym rekordzistą w kategorii siatkarskich "kilometrówek" została Argentyna, która wykona kursy do Chin, Francji, Niemiec i Australii, w międzyczasie rozgrywając turniej w San Juan. Już ich dwa pierwsze loty (do Ningbo i z powrotem do Argentyny) to łącznie ponad 38 tysięcy kilometrów i trudno się dziwić, że po takich wojażach bilans Albicelestes to jedna wygrana i aż pięć porażek. Druga nacja, która wyjątkowo dobrze pozna całą szerokość i długość Ziemi, to Brazylia, dalej w kolejności są Japonia i USA, a Polska zajmuje mało chlubne piąte miejsce.
- Będziemy musieli wykorzystać najmniejsze przerwy między turniejami na podróże. To trudne dla sportowców, nie wiem, czy ktokolwiek rozumie, że my też jesteśmy ludźmi. 20 godzin w samolocie, dojazd, trening, zagranie dobrego meczu, żeby utrzymać miejsce w rankingu... To przecież nieludzkie - zżymał się Murilo Endres na format Ligi Narodów. Trudno mu się dziwić, bo niektóre nacje nie są zmuszone do tak częstego zmieniania stref czasowych. Na przykład ostatnia w rankingu Francja, która ani w fazie grupowej Ligi Narodów razu nie opuści Europy (tak samo jak Rosja), a jej łączny wynik (6795 km) to mniej więcej tyle, ile czeka do przebycia kadrę Korei Południowej w trasie Seul - Teheran.
Widać jak na dłoni, że Polacy zrobią podczas Ligi Narodów najwięcej kilometrów ze wszystkich europejskich drużyn, i to mimo tego, że zaczynali rozgrywki od dwóch turniejów na swoim terenie. Jakby tego było mało, nasi rodacy są na podium innej klasyfikacji, która uwzględnia wszystkie strefy czasowe zmienione podczas siatkarskich podróży po całym globie. Już sam lot z Osaki do Chicago to zmiana czasu o 14 godzin do tyłu i konieczność nierównej walki z jetlagiem. A kilka dni później, po wylądowaniu w Australii, Biało-Czerwonych czeka przesunięcie zegarków o 15 godzin do przodu. Żadna inna nacja w Lidze Narodów nie zostanie zmuszona do radzenia sobie z takimi zmianami czasu.
Suma stref czasowych przebytych podczas podróży:
Kraj | Strefy czasowe | |
---|---|---|
1. | Argentyna | 48 |
2. | Brazylia | 45 |
3. | Polska | 44 |
4. | USA | 40 |
5. | Japonia | 38 |
6. | Kanada | 36 |
7. | Iran | 35 |
8. | Korea Południowa | 34 |
9. | Serbia | 30 |
10. | Australia | 28 |
11. | Włochy | 24 |
12. | Bułgaria | 24 |
13. | Niemcy | 16 |
14. | Chiny | 14 |
15. | Rosja | 9 |
16. | Francja | 2 |
* dane wg strony timeanddate.com
Tutaj jeszcze bardziej rzuca się w oczy nierówne traktowanie drużyn. Francuzi zmienią strefę czasową tylko dwa razy, kiedy udadzą się na turnieje do Sofii i Warny, a kadra Argentyny w tym czasie wykona dystans dwóch długości równika i podobnie jak zespoły Polski i Brazylii będzie wracała z turnieju w Melbourne do ojczyzny (13 godzin różnicy czasu) bez sił i pojęcia, na którą godzinę właściwie nastawić zegarek.
Zaś siatkarze z Korei, którzy niemal co tydzień zmieniają co najmniej pięć stref czasowych, mogą tylko pozazdrościć Niemcom, dla których największym wyzwaniem jest lot do kanadyjskiej Ottawy i powrót na turniej w Ludwigsburgu. Czy można było to zorganizować lepiej? To już pytanie do władz FIVB, które przez takie natężenie gier i podróży poważnie ryzykują wyraźnym spadkiem poziomu rozgrywek i zainteresowania kibiców.
ZOBACZ WIDEO Kochanowskiego sposób na wyjazdy. "Oglądam serial Suits, zostało jeszcze sporo odcinków"
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)