Siatkarska Liga Tułaczy. FIVB wymęczy Polaków, ale nie najmocniej

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Reprezentacja Polski mężczyzn
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Reprezentacja Polski mężczyzn

Polscy siatkarze po tegorocznej edycji Ligi Narodów mogą znienawidzić wszelkie podróże. Ale jest kilka drużyn, które będą jeszcze bardziej psioczyć i narzekać na to, co wymyśliła światowa konfederacja siatkówki.

W tym artykule dowiesz się o:

- To co zrobiła FIVB, wysyłając nas do Japonii, potem do Stanów, a z nich do Australii jest karygodne i o tym trzeba głośno powiedzieć, bo tak być nie może. Rozumiem promowanie siatkówki, ale ludziom należy się trochę odpoczynku, a w takich warunkach jest niesamowicie ciężko - mówił Michał Kubiak po turnieju Ligi Narodów w Łodzi i trudno nie przyznać mu racji. Reprezentacja Polski w ciągu kolejnych trzech tygodni rozgrywek przemierzy dystans większy niż obwód Ziemi wokół równika. Najpierw podróż do Osaki z międzylądowaniem w Paryżu (11031 kilometrów), potem lot przez Tokio do Chicago (10548 km), następnie wylot do Melbourne przez Los Angeles (15593 km) i powrót do kraju z przystankiem w Dubaju (15837 km).

Razem wychodzi aż 53009 kilometrów, a będzie ich więcej, jeśli Biało-Czerwoni awansują do Final Six i udadzą się jeszcze do francuskiego Villeneuve-d'Ascq, gdzie zostaną rozegrane finały następcy Ligi Światowej. Trudno się dziwić irytacji kapitana naszej kadry siatkarzy, który pewnie wyraził zdanie całej drużyny na temat "atrakcji" przygotowanych dla nich w tym roku przez FIVB.

Ale niektórzy mają zdecydowanie gorzej. Postanowiliśmy wyliczyć z możliwie największą dokładnością, który uczestnik Ligi Narodów zaliczy najwięcej kilometrów na turniejowym szlaku i może być najbardziej narażony na wszelkie dolegliwości spędzania wielu godzin w samolocie (do tego w niewygodnej pozycji, bez odpowiedniej ilości miejsca na nogi i z nawarstwiającymi się urazami po kolejnych meczach).

Staraliśmy się wyliczyć dla każdej drużyny trasę z ojczyzny przez wszystkie turnieje Ligi Narodów aż do powrotu do swojego kraju. W tabeli podajemy sumę odległości między miastami, do których FIVB wysyła poszczególne drużyny, a nie długości tras, bo te zależą od dostępnych połączeń lotniczych, wybranych w większości przez światową federację. Innymi słowy, sprawdzamy, komu wymyślono najdłuższą wycieczkę w ramach Siatkarskiej Ligi Narodów.

Kilometry przebyte podczas Ligi Narodów:

KrajDystans (w kilometrach)
1. Argentyna 77782
2. Brazylia 62556
3. Japonia 57945
4. USA 54687
5. Polska 49990
6. Iran 49879
7. Korea Południowa 49061
8. Kanada 45881
9. Australia 45364
10. Włochy 40482
11. Bułgaria 39260
12. Serbia 29879
13. Niemcy 21854
14. Chiny 18311
15. Rosja 10953
16. Francja 6795

* odległości lotnicze wg strony distancefromto.net

Smutnym rekordzistą w kategorii siatkarskich "kilometrówek" została Argentyna, która wykona kursy do Chin, Francji, Niemiec i Australii, w międzyczasie rozgrywając turniej w San Juan. Już ich dwa pierwsze loty (do Ningbo i z powrotem do Argentyny) to łącznie ponad 38 tysięcy kilometrów i trudno się dziwić, że po takich wojażach bilans Albicelestes to jedna wygrana i aż pięć porażek. Druga nacja, która wyjątkowo dobrze pozna całą szerokość i długość Ziemi, to Brazylia, dalej w kolejności są Japonia i USA, a Polska zajmuje mało chlubne piąte miejsce.

- Będziemy musieli wykorzystać najmniejsze przerwy między turniejami na podróże. To trudne dla sportowców, nie wiem, czy ktokolwiek rozumie, że my też jesteśmy ludźmi. 20 godzin w samolocie, dojazd, trening, zagranie dobrego meczu, żeby utrzymać miejsce w rankingu... To przecież nieludzkie - zżymał się Murilo Endres na format Ligi Narodów. Trudno mu się dziwić, bo niektóre nacje nie są zmuszone do tak częstego zmieniania stref czasowych. Na przykład ostatnia w rankingu Francja, która ani w fazie grupowej Ligi Narodów razu nie opuści Europy (tak samo jak Rosja), a jej łączny wynik (6795 km) to mniej więcej tyle, ile czeka do przebycia kadrę Korei Południowej w trasie Seul - Teheran.

Widać jak na dłoni, że Polacy zrobią podczas Ligi Narodów najwięcej kilometrów ze wszystkich europejskich drużyn, i to mimo tego, że zaczynali rozgrywki od dwóch turniejów na swoim terenie. Jakby tego było mało, nasi rodacy są na podium innej klasyfikacji, która uwzględnia wszystkie strefy czasowe zmienione podczas siatkarskich podróży po całym globie. Już sam lot z Osaki do Chicago to zmiana czasu o 14 godzin do tyłu i konieczność nierównej walki z jetlagiem. A kilka dni później, po wylądowaniu w Australii, Biało-Czerwonych czeka przesunięcie zegarków o 15 godzin do przodu. Żadna inna nacja w Lidze Narodów nie zostanie zmuszona do radzenia sobie z takimi zmianami czasu.

Suma stref czasowych przebytych podczas podróży:

KrajStrefy czasowe
1. Argentyna 48
2. Brazylia 45
3. Polska 44
4. USA 40
5. Japonia 38
6. Kanada 36
7. Iran 35
8. Korea Południowa 34
9. Serbia 30
10. Australia 28
11. Włochy 24
12. Bułgaria 24
13. Niemcy 16
14. Chiny 14
15. Rosja 9
16. Francja 2

* dane wg strony timeanddate.com

Tutaj jeszcze bardziej rzuca się w oczy nierówne traktowanie drużyn. Francuzi zmienią strefę czasową tylko dwa razy, kiedy udadzą się na turnieje do Sofii i Warny, a kadra Argentyny w tym czasie wykona dystans dwóch długości równika i podobnie jak zespoły Polski i Brazylii będzie wracała z turnieju w Melbourne do ojczyzny (13 godzin różnicy czasu) bez sił i pojęcia, na którą godzinę właściwie nastawić zegarek.

Zaś siatkarze z Korei, którzy niemal co tydzień zmieniają co najmniej pięć stref czasowych, mogą tylko pozazdrościć Niemcom, dla których największym wyzwaniem jest lot do kanadyjskiej Ottawy i powrót na turniej w Ludwigsburgu. Czy można było to zorganizować lepiej? To już pytanie do władz FIVB, które przez takie natężenie gier i podróży poważnie ryzykują wyraźnym spadkiem poziomu rozgrywek i zainteresowania kibiców.

ZOBACZ WIDEO Kochanowskiego sposób na wyjazdy. "Oglądam serial Suits, zostało jeszcze sporo odcinków"

Komentarze (8)
marmaz
8.06.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
rozumiem narzekania, bo faktycznie zespoły na szczycie tych tabel nie mają za wesoło. nie da się ukryć, że kraje zostały potraktowane niesprawiedliwie.. współczuję Argentyńczykom pokonywania 4 Czytaj całość
avatar
Bogusław ZG
8.06.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
To już wiecie pod kogo jest turniej ustawiony? Pięć ostatnich zespołów z tabeli. I tak ma być! Pieniądze w FIVB nikomu nie śmierdzą, bez smarowania faworyci są na początku tabeli. :) 
avatar
Andreas Hendzel
8.06.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Może o to chodzi by wykończyć te silniejsze zespoły. 
avatar
PaM
8.06.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
A nie mogli pomyśleć i po Japonii do Australii? 
avatar
Edward Rybak
8.06.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Liga Narodów jest obowiązkowa?! Jak by nie grali, to by narzekali, że nie mogą się sprawdzić w meczach z dobrymi zespołami. Coś za coś. Taki zawód sobie wybrali. FIVB mogłaby fundować bilety " Czytaj całość