Kibice zgromadzeni chociaż w nie wypełnionej po brzegi poznańskiej Arenie mogli ogląda bardzo dobre widowisko siatkarskie, które stało na niezwykle wysokim poziomie. Obie ekipy dwoiły się i troiły w obronie lecz zwycięzca tego meczu mógł być tylko jeden. -Na początku chciałbym pogratulować trenerowi Santillemu i całemu zespołowi wspaniałej postawy w tym meczu i na pewno ten zespół służył bardziej, aby grać w jutrzejszym finale. Mimo dużej ilości błędów w mojej ocenie ten półfinał był bardzo ładny. Oczywiście wyglądał on trochę nierówno, bo kibice mogli podziwiać wspaniałe akcje raz z jednej, a raz z drugiej strony. Było wszystko doskonałe - zagrywki i wspaniałe obrony. Fani oglądający to spotkanie mogli się radować z tego widowiska, które widzieli - powiedział Daniel Castelani.
Aktualni mistrzowie Polski nie mogli w tym pojedynku uruchomić swojej największej broni ? środkowych Jakne Hekkinena i Daniela Plińskiego, a to ułatwiło siatkarzom z Jastrzębia grę blokiem. W wyniku czego również bardzo dobrze funkcjonowała gra obronna. Lecz mimo wszystko od tej klasy środkowych powinno wymaga się więcej.
- To był efekt tego, że było słabe przyjęcie i przez to nie mogliśmy wykorzystać naszego potencjału. Poza tym dzisiaj Maciek Dobrowolski nie rozgrywał precyzyjnie. W wyniku tego podjęliśmy decyzję, że będziemy grali skrzydłami. Siatkarze są tylko ludźmi i to powoduje, że nie wszystko jest przewidywalne. Teraz jak spojrzę na to tak na chłodno, to na przykład mogłem wcześniej wprowadzić Radosława Wnuka. Nie wiem czy ta porażka będzie miała jakieś głębsze skutki w przyszłości . Jedno jest pewne zespół zna swoją wartość i wie, że może grać dobrze. Myślę, że to co się tutaj stało może mieć nawet pozytywne skutki w przyszłości i otworzy to nam możliwość kolejnych zwycięstw. Każdy kiedyś przegrywa, nawet Brazylia. - twierdzi Argentyńczyk.
Prawdopodobnie najszczęśliwszym Włochem w Polsce wczoraj był trener Roberto Santili. Szkoleniowiec wicemistrzów Polski sprawił niespodziankę swoim kibicom, bo to Skra była faworytem tego meczu. Kluczem do zwycięstwa okazała się dobra relacja na linii blok-brona. - Jestem bardzo zadowolony z tego co pokazaliśmy w tym meczu, a szczególnie w pierwszych dwóch setach. Graliśmy z ogromnym zaangażowaniem w obronie, a to jest to, o co zawsze proszę swoich zawodników, żeby starali się podbijać jak najwięcej piłek. To jest element, który pozwoli nam grać jeszcze lepiej. Wiedziałem, że nie będzie to łatwe dzisiaj i uświadamiałem o tym moich zawodników. W piątym secie graliśmy z ogromnym sercem i za to chciwiałbym podziękować moim zawodnikom. Uważam, że w tym spotkaniu przeszli samych siebie. Niestety tak naprawdę wykonaliśmy jak na razie tylko 50% zaplanowanej pracy. Jutro czeka nas jeszcze jeden mecz, który będzie dla nas tak samo trudny. Chcę także podziękować trenerowi Castelaniemu za miłe słowa, które o nas powiedział. Życzę mu jak najwięcej szczęścia w finale Ligi Mistrzów - powiedział Roberto Santilli.
Trener nie chciał wdawać się w dywagacje z kim przyjdzie mu zagra w niedzielnym meczu, bo do każdego rywala należy podchodzi z należytym szacunkiem. - Nie mam żadnych preferencji. W tej chwili jesteśmy zadowoleni z tego faktu, że jutro w ogóle zagramy w finale i zastanawiamy się z kim nam przyjdzie się zmierzyć. Mam jednak nadzieję, że ten drugi półfinał będzie tak samo długi jak nasz - mówił trener Jastrzębia.
W niedziele wszystkie inne rzeczy zejdą na dalszy plan. Nie będzie żadnego kalkulowania i oszczędzania sił na play-off'y. - Teraz myślimy tylko o Pucharze Polski. Dlatego nie będziemy się oszczędzać. Mam nadzieje, że później znajdziemy chociaż chwilę na odpoczynek. Teraz są takie spotkania, że jedna porażka może nas wyeliminować. Jeśli miałbym do wyboru: albo grać taki ciężki mecz, albo dać zespołowi odpoczynek nie wahałbym się ani chwili i chciałbym grać - uważa Włoch.
Włoski szkoleniowiec nie potrafił dokładnie wytłumaczyć z czego brała się nierówna gra obu zespołów. W poszczególnych setach wygrane zespoły miały zdecydowaną przewagę. - Być może wynika to z tego, że były to bardzo nerwowe sety. Zespołowi grającemu przeciwko bardzo dobremu przeciwnikowi jest bardzo ciężko utrzymać wysoki poziom gry. Jeśli przewaga między zespołami zaczyna się zwiększać to naturalnie, że trener słabszej drużyny trener zaczyna myśleć o kolejnym secie i daje podstawowym zawodnikom odpocząć i stąd właśnie może brać się ta różnica - powiedział szkoleniowiec wicemistrzów Polski.