Starcie Amerykanów z Serbami zapowiadało się jako hit pierwszej serii gier podczas bułgarsko-włoskiego mundialu. Więcej szans na sukces dawano Jankesom, którzy wygrali dwa ostatnie pojedynki z serbską ekipą i w tym roku sięgnęli po brązowy medal Ligi Narodów. Przewidywania się sprawdziły, ale Stany Zjednoczone triumfowały dopiero po tie-breaku.
Początkowo zespoły badały swoje możliwości i trwała wyrównana wymiana ciosów (6:7). Z czasem reprezentanci USA zaczęli popełniać coraz więcej błędów, które skrzętnie wykorzystywali podopieczni Nikoli Grbicia i prowadzili 16:12. Świetnie zagrywał Uros Kovacević, którego wsparł Aleksandar Atanasijević i to w głównej mierze dzięki nim Plavii triumfowali w pierwszym secie do 15.
Po zmianie stron sytuacja zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni. Tym razem ton boiskowym wydarzeniom nadawali zawodnicy prowadzeni przez Johna Sperawa, których do ataku poderwał Taylor Sander. Dał o sobie znać również dobrze serwujący Matthew Anderson (17:9). Jankesi już nie roztrwonili swojej dużej przewagi i odnieśli wiktorię 25:14.
Więcej w tej konfrontacji zaczęło się dziać od startu III odsłony, ale rywalizacja w Bari w dalszym ciągu nie zachwycała, bo nie było ciekawej walki w końcówkach partii. Serbowie mieli kontrolę praktycznie przez całą drugą część trzeciego seta. Co prawda Aaron Russell i spółka zbliżyli się do rywala na jeden punkt (19:20), ale ostatnie słowo należało do Marko Ivovicia oraz jego reprezentacyjnych kolegów, którzy zwyciężyli 25:21.
Taki obrót spraw podrażnił i zmobilizował Amerykanów do ciężkiej pracy. Russell brylował na zagrywce, zaś w ataku królowali Anderson oraz Sander. Wydawało się, że brązowi medaliści olimpijscy z Rio de Janeiro mają wszystko pod kontrolą i już nic nie wydarzy się w czwartej partii. Jednakże serbska drużyna za sprawą w dużej mierze Srećko Lisinac odrobiła część strat i doszła przeciwnika na dwa "oczka" (20:18). Wówczas gracze z USA nie spanikowali, zagrali skutecznie w defensywie, a także w ataku i doprowadzili do tie-breaka.
Amerykańscy siatkarze złapali wiatr w żagle i na początku decydującej odsłony batalii prowadzili 4:0. Rozważnie poczynaniami Jankesów kierował Micah Christenson, który na tym etapie zawodów nieźle współpracował z Maxwellem Holtem. Serbowie już nie byli w stanie odwrócić losów V seta i musieli się zadowolić jednym punktem w tym starciu.
USA - Serbia 3:2 (15:25, 25:14, 21:25, 25:20, 15:10)
USA: Anderson (19), Sander (16), Christenson (3), Holt (10), Russell (19), Averill (6), Shoji E. (libero) oraz Shoji K.
Serbia: Kovacević (19), Ivović (12), Jovović (1), Atanasijević (14), Podrascanin (6), Lisinac (9), Rosić (libero) oraz Katić, Kostić, Luburić (1), Krsmanović (1).
Miejsce | Zespół | Mecze | Z-P | Sety | Punkty |
---|---|---|---|---|---|
1. | USA | 5 | 5-0 | 15:5 | 13 |
2. | Serbia | 5 | 4-1 | 14:7 | 12 |
3. | Rosja | 5 | 3-2 | 12:6 | 10 |
4. | Australia | 5 | 2-3 | 9:11 | 7 |
5. | Kamerun | 5 | 1-4 | 4:12 | 3 |
6. | Tunezja | 5 | 0-5 | 2:15 | 0 |
ZOBACZ WIDEO MŚ 2018. Michał Kubiak: Wymówek szukają dzieci. My jesteśmy dorośli. Wiemy, po co przyjechaliśmy