MŚ 2018: "Szalupą" do brzegu. Polacy znów z kompletem punktów

PAP / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: siatkarze reprezentacji Polski cieszą się podczas meczu grupy D mistrzostw świata z Finlandią
PAP / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: siatkarze reprezentacji Polski cieszą się podczas meczu grupy D mistrzostw świata z Finlandią

Polscy siatkarze tylko w jednym secie pozwolili rywalom wyjąć głowę spod wody i w swoim trzecim meczu na MŚ pokonali Finlandię 3:1. Na razie nie potrafimy zagrać całego spotkania porywająco, ale mamy komplet punktów. MVP meczu - Artur Szalpuk.

Z Warny - Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty

Poprzeczka poszła w górę. Nie tylko dla polskich siatkarzy, ale i dla ich kibiców. Finowie wydawali się solidniejszym przeciwnikiem od nieobliczalnej, ale słabej technicznie Kubie i komediowym zdaniem niektórych Portoryko. Zakładaliśmy jednak, że jeśli ten solidny europejski średniak może wygrać rywalizację z Biało-Czerwonymi, to tylko na trybunach.

Kibice reprezentacji Finlandii od kilku lat są siatkarskim fenomenem. Choć ich drużyna nawet nie ociera się o medale najważniejszych imprez, jeżdżą za nią po całym świecie i wytrwale kibicują. Tak jest również w Warnie, gdzie na każdy mecz przychodzą w liczbie około trzech tysięcy.

Gdy kilkanaście minut przed rozpoczęciem spotkania spiker prosił, by na słowo "red" odpowiadać "Polska", a na "blue" krzyczeć "Suomi", zdecydowanie głośniejsi byli Finowie. "Mazurek Dąbrowskiego" również nie wybrzmiał tak mocno, jak narodowa pieśń rywali "Maamme". Wygrana na trybunach była jednak jedynym fińskim zwycięstwem tego wieczoru.

Vital Heynen tym razem posłał do boju szóstkę, którą można już chyba uznać za standardową (Drzyzga, Kurek, Szalpuk, Kubiak, Nowakowski, Bieniek i Zatorski na libero). Szkoleniowiec Finów Tuomas Sammelvuo zaskoczył wyborem rozgrywającego - zamiast świetnego Eemiego Tervaporttiego wyszedł 40-letni Mikko Esko, kiedyś specjalista najwyższej próby, ale najlepsze lata mający już za sobą.

W pierwszym secie fińscy siatkarze dotrzymywali kroku Polakom tylko do pierwszej przerwy technicznej, głównie za sprawę nie najlepszego wejścia w mecz Michała Kubiaka. Później odporność rywali na ciosy naszej drużyny w zagrywce i bloku się skończyła, a mecz przypominał starcie potężnego draba z grzecznym studentem. Gdy zdecydowanie niżsi i słabsi fizycznie stracili dystans, nie mieli argumentów, które mogłyby go zniwelować.

Od stanu 15:10 Polacy całkowicie kontrolowali partię. Heynen pozwolił sobie nawet na ściągnięcie z boiska Bartosza Kurka, który zdążył wbić w fińską stronę parkietu kilka potężnych gwoździ, i wprowadził Dawida Konarskiego. Konarski przy pierwszym setbolu zaatakował daleko w aut, ale przy drugim Artur Szalpuk pewnie skończył atak z szóstej strefy i wygraliśmy 25:20.

Druga odsłona była już dla Biało-Czerwonych nieporównanie trudniejsza.
Biało-Czerwoni rozpoczęli ją od asa Piotra Nowakowskiego i prowadzenia 2:0, ale potem zaczęli popełniać dziwne błędy w przyjęciu, a w konsekwencji mylić się w ataku (Kurek rozpoczął od 0/4). Na dodatek Finom sprzyjało szczęście. Gdy polski atakujący przestrzelił o milimetry, prowadzili już 13:9. Po drugiej przerwie technicznej doskoczyliśmy na dwa punkty m.in. dzięki punktowej zagrywce Mateusza Bieńka, ale remis ciągle nam uciekał. Pięć razy mieliśmy w górze piłkę na wagę wyrównania, udało się dopiero za szóstym. Kubiak sprytnie obił blok rywali i było 21:21.

Walka wet za wet trwała do samego końca i niestety skończyła się dla nas źle. Po asie Kubiaka mieliśmy setbola, którego jednak nie udało się wykorzystać. Chwilę później punktową zagrywką popisał się Niko Suihkonen, a w kolejnej akcji po złym przyjęciu sędzia odgwizdał nieczystą wystawę Szalpukowi i skończyło się na 26:28.

Set trzeci zaczął się od żółtej kartki dla Kubiaka, ale o tym, że kapitan naszego zespołu najniebezpieczniejszy jest podrażniony, wiemy od dawna. Dwa punkty zdobyte przez niego zagrywką pozwoliły nam zacząć od wyniku 3:0. Później obraz gry był jeszcze bardziej jednostronny, niż w pierwszej partii, bo Polacy nie tylko wrócili do niezłego poziomu przyjęcia, ale też zrozumieli, że przeciwnicy mają spore problemy ze skończeniem piłki nawet po dobrym odbiorze.

Przy wyniku 12:5 (po najdłużej w karierze Drzyzgi szybującym asie serwisowym) seta numer trzy można było uznać za zakończonego. Kilkanaście minut później Szalpuk wybił piłkę po bloku i zdobył dla Biało-Czerwonych 25. punkt, gdy rywale mieli ich zaledwie 16.

W czwartej odsłonie najważniejszy wydawał się dobry start w wykonaniu Polaków. Żeby uniknąć nerwówki z drugiego seta, trzeba było szybko przytłoczyć przeciwnika i trzymać go pod wodą już do końca spotkania. To się udało, bo nasi siatkarze dobrze grali pasywnym blokiem, nieźle serwowali (kilkupunktowa seria przy zagrywce Kurka), a Finowie swoimi serwisami przestali stwarzać zagrożenie. Do tego kapitalnie grał Szalpuk, który wybijał się na tle wszystkich innych uczestników spotkania.

Na pierwszą przerwę techniczną Polacy schodzili prowadząc 8:4. Kiedy Kurek zakończył najdłuższą akcję meczu kiwką w środek boiska i zdobył punkt na 13:7, chyba żaden z fińskich kibiców (którzy, trzeba to przyznać, rywalizację na trybunach wygrali) nie wierzył już chyba w zwycięstwo swojej ekipy. Została im już tylko radość z pojedynczych dobrych akcji. Tych w wykonaniu Finlandii nie zobaczyliśmy już zresztą wiele. Do ostatniej piłki na boisku dzieliła i rządziła reprezentacja Polski, która ostatniego seta wygrała 25:15.

Zdecydowanie najlepszym graczem meczu był Szalpuk. "Szalupa" pokazał dynamikę, spryt, szeroki wachlarz umiejętności technicznych i, poza drugim setem, niezłe przyjęcie. Na razie gracz PGE Skry Bełchatów wydaje się pewniakiem do gry nawet u wielbiciela rotacji Heynena. Oby to był jego turniej.

Plan minimum wykonany. Prawdziwy turniej zaczyna się dla Biało-Czerwonych po dniu przerwy. W poniedziałek Iran, pod względem sportowym najlepszy poza Polakami zespół grupy D, we wtorek Bułgaria - gospodarz, którego kibice zgotują naszym piekiełko zdecydowanie gorętsze od tego, które urządzili im fani z chłodnej przecież Finlandii. Dwa zwycięstwa w tych dwóch meczach będą bezcenne w kontekście awansu naszej drużyny do czołowej szóstki. A przecież taki jest właśnie nasz cel.

MŚ 2018, grupa D, Warna
Polska - Finlandia 3:1 (25:20, 26:28, 25:16, 25:15)

Polska: Fabian Drzyzga, Michał Kubiak, Artur Szalpuk, Bartosz Kurek, Piotr Nowakowski, Mateusz Bieniek, Paweł Zatorski (libero) oraz Grzegorz Łomacz, Dawid Konarski, Jakub Kochanowski, Aleksander Śliwka.

Finlandia: Mikko Esko, Niko Suihkonen, Elvis Krastins, Tommi Siirila, Sauli Sinkkonen, Samuli Kaislasalo, Lauri Kerminen (libero), Eemi Tervaportti, Antti Ronkainen, Henrik Porkka.

ZOBACZ WIDEO Michał Kubiak zdradza jak zawodnicy spędzają wolny czas w Bułgarii

Komentarze (6)
avatar
Grieg
16.09.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Z tym że w porównaniu z poprzednimi sezonami wyraźnie urósł Szalpuk - wcześniej obiecujący zmiennik, a na tych MŚ już jeden z liderów zespołu. 
avatar
panda25
16.09.2018
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Jeszcze do zdania: "Plan minimum wykonany". Dla mnie nie.
Moim było (i nadal jest) wygranie czterech z pięciu :-)
Trzy z pięciu to plan minimum-minimum... ;-) 
avatar
nowa
16.09.2018
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
"Szalupą do brzegu.." a to nawet dobre!!! 
avatar
Johnydegun21
15.09.2018
Zgłoś do moderacji
4
0
Odpowiedz
Cytat: ''Heynen pozwolił sobie nawet na ściągnięcie z boiska Bartosza Kurka, który zdążył wbić w fińską stronę parkietu kilka potężnych gwoździ, i wprowadził Dawida Konarskiego. '' - ty redakto Czytaj całość