Łukasz Żygadło: Podczas treningów w Iranie trenerzy boją się stanąć na słupku sędziowskim

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Łukasz Żygadło
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Łukasz Żygadło

Żaden Polak nie wie o Iranie tak dużo, jak Łukasz Żygadło. Rozgrywający w Sarmayeh Bank VC spędził trzy lata. - Czasami podczas treningów trener bał się stanąć na słupku - mówił siatkarz.

Dominika Pawlik, WP SportoweFakty: Jeszcze na początku roku mówił pan, że nie wróci do Polski, bo najsilniejsze kluby mają już zawodników na pozycji rozgrywającego. Ostatecznie jednak zagra pan w Stoczni Szczecin. Czy mimo wcześniejszych deklaracji taki był plan?

Łukasz Żygadło, rozgrywający Stoczni Szczecin: Tak, planowałem to wcześniej, nie ukrywałem tego. W Iranie nie mogłem zostać, bo klub po trzech owocnych latach, trzech wywalczonych mistrzostwach Azji, przestał istnieć. De facto planowałem już i tak zmienić miejsce. Bardzo się cieszę, że jest okazja, by uczestniczyć w takim projekcie, jakim jest Stocznia Szczecin.

Czym liga irańska różni się od najsilniejszych lig europejskich?

Każda liga ma swoją specyfikę, nie tylko organizacyjną, ale również jeśli chodzi o styl gry. Kluby też się od siebie różnią, tak samo jak nie można powiedzieć, że w Polsce kluby są takie same. Podobnie jest w Iranie czy gdziekolwiek inaczej.

Czy poziom w najlepszych klubach w Iranie podobny jest do polskiej czołówki?

Generalnie w Iranie jest teraz o tyle trudna sytuacja, że wprowadzono sankcje, przez co ogólnie ludzie nie wiedzą, na czym stoją, nawet kluby robią mało ruchów. Nie wiadomo, czy liga w ogóle wystartuje. Jest o tyle trudna sytuacja, że nikt się nie podejmuje budowania zespołu.

Czy to główny powód, dla którego Irańczycy wybierają grę w Europie?

Tak. Już rok temu pierwszy impuls dali Ebadipour i Manavinezhad, ale to, co się stało w tym roku, to konsekwencja sytuacji, która jest w kraju.

Fakt, że dopiero teraz zdecydowali się opuścić Iran, to efekt tego, że brakowało im motywacji do tego, żeby wyjechać, czy może mieli za dobre warunki u siebie?

Wiadomo, że we własnej lidze i u siebie czują się najlepiej. Irańczycy są bardzo rodzinni i przyzwyczajeni do jedzenia, stylu w swoim kraju. Dlatego nie wybierali obcych kierunków, sytuacja się zmieniła i w pewnym stopniu są zmuszeni, by rozważać takie propozycje.

Patrząc na to z drugiej strony, co jest najtrudniejsze dla zawodnika na przykład z Europy, żeby móc odnaleźć się w Iranie?

Wszystko. Dlatego, że dosłownie wszystko jest inne, począwszy od mentalności, przez sam kraj, kulturę, styl pracy. Wiele było rzeczy, które były niedociągnięte, na które trzeba było przymknąć oko, skoncentrować się tylko na graniu, bo tylko to się liczyło. Gdyby granie było słabsze, to po prostu nie byłoby klubu. Była taka sytuacja, że przed Klubowymi Mistrzostwami Świata wiedzieliśmy, że musimy wygrać ten turniej, co nam się ostatecznie nie udało. Przed ostatnimi mistrzostwami Azji było podobnie, gdybyśmy nie zwyciężyli, nie byłoby klubu. To jest dodatkowy stres, ale wszyscy zawodnicy byli na tyle świadomi i dojrzali, że brali to wszystko na siebie i razem tworzyliśmy taką grupę, która przez trzy lata, wydaje mi się, że zrobiła dużo dobrego.

Czy siatkówka klubowa dorównuje popularnością reprezentacyjnej?

Wiadomo, że reprezentacja jest motorem napędowym dyscypliny, ale siatkówka klubowa też jest popularna, choć nie w takim wymiarze. Akurat nasze wszystkie mecze pokazywane były w telewizji i tę rozpoznawalność było czuć nawet w takim wielkim mieście jak Teheran czy w innych siatkarskich miastach.

A czy doping wygląda tak samo jak na kadrze? 

W zależności od hali. Niektóre były podobne do tej, w której rozgrywane są mecze reprezentacji, inne są dużo mniejsze. Doping jest jednak bardzo żywiołowy, męski, bo kobiety nie mogą przychodzić na hale. Zawsze było gorąco i ciekawie, bo każdy zespół się motywował i mobilizował w stu procentach na nas. Nawet oglądając mecze przeciwników przed naszym starciem, sami siebie nakręcaliśmy i zawsze każdy zwracał uwagę, że przeciwko nam te spotkania nie będą wyglądały tak, jak z innymi przeciwnikami. Z nami wchodzili na najwyższy poziom.

ZOBACZ WIDEO MŚ 2018. Kontrowersyjne decyzje sędziego w spotkaniu Polaków. "W takim meczu jeszcze nie brałem udziału"

Kiedy ogląda się Irańczyków, można odnieść wrażenie, że taktyka nie jest dla nich najważniejsza, a bardziej liczy się sfera mentalna. Czy rzeczywiście tak jest?

Generalnie moim zdaniem pierwszą rzeczą są emocje i to jest to, co motywuje ich do grania. Sama rywalizacja, to punkt wyjścia w siatkówce i mentalności irańskiej, w każdym sporcie. Dlatego, że jeśli trening jest stricte taktyczny, techniczny, a nie ma elementu rywalizacji, to nie ma motywacji, nie widać jej u zawodników, po prostu musi być rywalizacja. I ta walka jest naprawdę na takim poziomie na treningu, że w sytuacjach, kiedy podczas treningów w play-offach, kiedy dochodzi element pełnej koncentracji i mobilizacji, pierwszy i drugi trener boją się stanąć na słupku sędziowskim, bo konflikt, jeśli chodzi o punkty, powodował, że dochodziło do konfrontacji. Naprawdę było nie raz bardzo ciekawie i zabawnie.

Ich żywiołowości doświadczyli również Polacy podczas meczów reprezentacyjnych.

Polacy mają to do siebie, że też nie cofną się przed niczym w takich sytuacjach, dlatego zawsze iskrzyło. Mówiąc, że jest się z Polski, to wiele osób od razu mówi, że "macie bardzo dobrą siatkówkę", "jesteście jednymi z najlepszych".

W social mediach pojawiały się hejty po polsko-irańskich potyczkach. Czy na żywo spotkał się pan z czymś takim? 

W każdej dziedzinie znajdą się hejterzy, ktoś niepoważnego coś napisze. Generalnie jednak ze strony Irańczyków jest szacunek do tego, że mamy bardzo dobry zespół siatkarski.

Co z reprezentacją Iranu? W Lidze Narodów prezentowali się przeciętnie, a najlepsze spotkanie rozegrali z naszą kadrą. 

Wygrali niedawno igrzyska azjatyckie i dla nich to bardzo ważna impreza. Zespół się zmienił, jest kilku młodych zawodników, jest Ebadipour po roku spędzonym w Polsce, jest Manavinezhad, więc okres przejściowy mają za sobą. Mousavi wrócił po przerwie w Lidze Narodów, więc wydaje mi się, że będą gotowi do grania. Są po okresie gry o stawkę, więc są w rytmie. Na pewno będzie ciekawie. Jeżeli Marouf da zielone światło i jeżeli będzie miał chęci do grania, to cały zespół będzie grał na dobrym poziomie.

Dwa szczyty formy w krótkim czasie nie są łatwą sprawą. Czy kiedy już dojdzie do spotkania z Polską, to mogą mieć dołek?

Spotkamy się z nimi w I fazie, więc wydaje mi się, że pójdą za ciosem, a co będzie później? Zobaczymy, czy utrzymają formę.

Komentarze (0)