Z Warny - Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty
Już przed rozpoczęciem meczu Polaków ze współgospodarzami mistrzostw było jasne, że drugą fazę turnieju Biało-Czerwoni rozegrają w Warnie. We wcześniejszym spotkaniu Iran stracił punkt z Finlandią i mogliśmy zająć w grupie D już tylko pierwsze lub drugie miejsce, a oba scenariusze zakładały, że kolejne trzy mecze rozegrany w dobrze już znanym drużynie Vitala Heynena Pałacu Kultury i Sportu.
Dla podbudowanych zwycięstwem 3:0 nad Irańczykami Polaków stawką w starciu z Bułgarią była idealna pozycja startowa w drugiej rundzie. Drużyna trenera Plamena Konstantinowa, choć zmagająca się z wieloma problemami, zapowiadała się na trudnego przeciwnika. Zwłaszcza przy wsparciu żywiołowej aż do przesady publiczności. Bułgaria to taki kraj, w którym kibicowskiego piekiełka zawsze trzeba się spodziewać.
We wtorkowe popołudnie Warnę obiegła jednak wieść, że możemy wytrącić rywalom wielki atut gry przy głośnym wsparciu trybun - aż 3200 z niespełna pięciu tysięcy biletów na mecz miało trafić w ręce Polaków. Te szacunki okazały się jednak nietrafione. Kibiców naszej drużyny było sporo, jednak to miejscowi mieli wyraźną przewagę liczebną, a okrzyk "Bułgari junaki" niósł się po hali zdecydowanie głośniej niż zaśpiew "Polska, Biało-Czerwoni".
W wyjściowej szóstce Heynena na Bułgarów nie było niespodzianek. W porównaniu do meczu z Iranem zmienił się tylko jeden ze środkowych - w miejsce Mateusza Bieńka od początku zaczął Jakub Kochanowski. Z kolei Konstantinow do wyjściowej szóstki wstawił oszczędzanego w poprzednich meczach z powodu kontuzji Todora Skrimowa.
Polacy nie przestraszyli się bułgarskich okrzyków i dobrze weszli w meczu. Bartosz Kurek już na początku zagrał asa, potem problemy swoimi serwisami sprawiali rywalom Artur Szalpuk oraz Fabian Drzyzga i po punktowej zagrywce tego ostatniego, przy wyniku 11:6, Konstantinow ratował się czasem. Nie pomogło to jednak jego drużynie. Najpierw Szalpuk efektownym pojedynczym blokiem "na łosia" zatrzymał Nikołaja Uczikowa, po chwili "czapę" zebrał Walentin Bratojew.
Gdy Kurek przełamał blok rywali, prowadziliśmy już 17:9 i pierwszego seta mieliśmy w kieszeni. Dwie jego ostatnie piłki to dwa pojedyncze bloki - najpierw Szalpuka na Skrimowie, potem Kurka na Bratojewie. Bułgarzy urwali nam jedynie 14 punktów.
W drugiej odsłonie gospodarze zdobyli swój czternasty punkt zdecydowanie szybciej. W naszej drużynie pogorszyło się przyjęcie, przeciwnicy pokazali kilka razy swoją groźną broń, blok, a do tego rozkręcił się Uczikow. Przegrywaliśmy 9:12, na drugiej przerwie technicznej 13:16. Giorgij Seganow stosował w rozegraniu bardzo proste metody, ale nie musiał uciekać się do innych, skoro jego skrzydłowi spisywali się bez zarzutu.
W decydującej fazie seta Biało-Czerwoni nie potrafili znaleźć sposobu, żeby odrobić stratę, która urosła do pięciu punktów. Zagrywka nie robiła wielkiego wrażenia na rywalach, nie działał też blok. W końcówce nadzieję dał jeszcze bohater trzeciego seta z Iranem Kochanowski, jednak tym razem serwował tylko od stanu 19:23 do 22:24. Pierwszego setbola udało się nam jeszcze obronić, przy drugim Skrimow minął polski blok i doprowadził do remisu 1:1.
Trzecia partia rozpoczęła się od kilku nieskończonych ataków Polaków i Heynen bardzo szybko (przy wyniku 3:0) poprosił o przerwę dla swojej drużyny. Poskutkowało - po czasie z zagrywki kilka razy "kopnął" Kubiak, wróciliśmy do niezłej skuteczności kontrataków i szybko doprowadziliśmy do remisu. Potem Szalpuk naruszył serwisem Skrimowa, Kubiak wygrał przepychankę na siatce z Seganowem i przy prowadzeniu naszej ekipy 10:6 to Konstantinow zasygnalizował drugiemu sędziemu, że chce to przerwać.
Polacy byli jednak w uderzeniu. Odbiór w bułgarskim zespole zepsuło się na tyle, że trener naszych rywali ściągnął obu przyjmujących i zastąpił ich rezerwowymi. Pozbawiony dokładnych wystaw Uczikow stracił swoją skuteczność z drugiego seta, a my znowu pokazywaliśmy rozmach, którego Bułgarom brakowało nawet w ich najlepszych momentach. Na drugiej przerwie technicznej Biało-Czerwoni prowadzili już bardzo wysoko - 16:9.
W końcowej fazie seta rezerwowi zespołu naszych przeciwników dość nieoczekiwanie zaczęli nas ścigać i po jednej z udanych kontr doszli na 20:22. Na szczęście w trudnych chwilach sami podali nam rękę, psując kilka serwisów. Właśnie nieudaną zagrywką zakończyła się cała partia - Miroslaw Gradinarow uderzył w aut i wygraliśmy 25:22.
Czwartego seta nasi siatkarze rozpoczęli dobrze, ale w pewnym momencie zaszkodziła im nerwowa atmosfera, którą wprowadzili sędziowie. Najpierw nawet na wideoweryfikacji nie zauważyli dotknięcia bloku po ataku Szalpuka, potem arbiter główny Vladimir Simonović dwa razy pomylił się w ocenie zagrywek Bułgarów w końcową linię. Na pierwszą przerwę techniczną to gospodarze schodzili prowadząc 8:7. Po niej Polacy zwarli szyki, pokazali kilka świetnych obron i nawet mimo pewnej niezdarności na kontrach odskoczyli na 14:11. Do końca było jednak jeszcze daleko. Po bombie Bratojewa z zagrywki był remis 16:16 i od tego stanu przepychanka do pierwszego poważnego błędu trwała już do ostatniej piłki. A tak naprawdę nie do błędu, a do zagrywek Kochanowskiego - nasz młody środkowy przy stanie 23:22 stanął w polu serwisowym i tak jak przeciwko Irańczykom zadał ostatnie, decydujące ciosy. 25:23, 3:1 dla Polski i do drugiej rundy jedziemy z kompletem punktów!
W niej spotkamy się z Francją, Argentyną oraz Serbią lub Rosją.
Mistrzostwa świata 2018, grupa D, Warna:
Bułgaria - Polska 1:3 (14:25, 25:23, 22:25, 23:25)
Bułgaria: Georgi Seganow, Swietosław Gotsew, Nikołaj Uczikow, Todor Skrimow, Walentin Bratojew, Wiktor Josifow, Teodor Sałparow (libero) oraz Rozalin Penczew, Nikołaj Penczew, Mirosław Gradinarow, Nikołaj Nikołow, Teodor Todorow.
Polska: Fabian Drzyzga, Bartosz Kurek, Artur Szalpuk, Michał Kubiak, Piotr Nowakowski, Jakub Kochanowski, Paweł Zatorski (libero) oraz Damian Schulz, Grzegorz Łomacz, Aleksander Śliwka.
ZOBACZ WIDEO MŚ 2018. Sprytny pomysł Bułgarów. Szalpuk: "Też byśmy tak zrobili"
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)