Marek Bobakowski: Siatkówka strzeliła sobie w skroń. Krew jest teraz wszędzie (komentarz)

Gdyby ktoś miał wątpliwości, dlaczego siatkówka przegrywa pod względem popularności na świecie nie tylko z piłką nożną, koszykówką, ale także rugby czy Formułą 1, powinien jeszcze raz obejrzeć mecz Polska - Argentyna. To była antypromocja dyscypliny.

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski
Vital Heynen Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: Vital Heynen
Kiedy tuż po rozpoczęciu mistrzostw świata siatkarzy, które trwają aktualnie we Włoszech i w Bułgarii pisałem o tym, że siatkówka "obrała kurs na samounicestwienie" (tutaj przeczytasz cały tekst -->>) , nie sądziłem, że to samounicestwienie przyjdzie tak szybko. A przyszło. Bo to, co widzieliśmy podczas meczu Polska - Argentyna, nie było strzałem w stopę światowej siatkówki. Nie było nawet strzałem w kolano. Otóż działacze Międzynarodowej Federacji Siatkówki strzelili swojej ukochanej dyscyplinie prosto w skroń. Z bliska. Bardzo bliska. Bez ostrzeżenia. Pacjent nie miał szans, zmarł na miejscu. A krew rozbryzgła się po podłodze, ścianach. Jest wszędzie. Horror!

Bo jak inaczej nazwać to, co widzieli kibice na całym świecie? Kolejne kłótnie przy siatce, trenerzy proszący o challenge (dla kibiców piłkarskich wyjaśnienie: to taki VAR). Do tego długo czekający na ostateczne, a w końcu i tak niezrozumiałe decyzje, Julio Velasco pokazujący po meczu w kierunku sędziów i działaczy "gest Kozakiewicza".

Lont został podpalony jeszcze przed mundialem. Chodzi o interpretację sytuacji, w której atakujący "wykorzystuje" blok rywala, by zdobyć punkt. Nie musimy tego - jako kibice - tak do końca rozumieć. Warto byłoby jednak, aby rozumieli to zawodnicy, trenerzy, a przede wszystkim sędziowie. A tak nie jest.

Otóż dopiero po I fazie MŚ ktoś w FIVB się obudził, że właściwie to w meczach, które odbywały się we Włoszech sędziowie interpretowali te sporne sytuacje "po nowemu" (czyli ze zmianami, jakie FIVB wprowadziła przed turniejem), ale już w Bułgarii - nie. I Vital Heynen o tym, że w ogóle są nowe regulacje dowiedział się po... pięciu zwycięstwach w turnieju. Przynajmniej się dowiedział. Lepiej późno niż wcale.

Bo sędzia główny spotkania Polska - Argentyna, albo nie został poinformowany, albo akurat usnął/wyszedł na papierosa (niepotrzebne skreślić), kiedy to było omawiane na spotkaniu arbitrów. Otóż Yuri Martinez Ortiz z Dominikany przez całe spotkanie prowadził zawody "po staremu", wprowadzając obu trenerów (ale głównie Heynena) w stan przedzawałowy. Siatkarski VAR na nic się zdawał, bo on oceniał zupełnie coś innego. Dobrze, że drugi sędzia - Andriej Zenowicz z Rosji - akurat nie zasnął na tej części szkolenia i starał się ratować sytuację. Chaos!

Chaos na mistrzostwach świata. Najbardziej wyczekanych zawodach odbywających się co cztery lata. Zawodach, gdzie wszystko powinno być zapięte na ostatni guzik i działać perfekcyjnie. A tak... Śmieją się kibice piłkarscy, koszykarscy, nawet pani Zosia, która ze sportem kojarzy tylko Adama Małysza. Wróć! Teraz przecież Kamila Stocha. Śmieją się, bo mają do tego prawo. - Le cabaret - jak mawiał klasyk. Siatkówka pokazała, że jest dyscypliną niepoważną, niezrozumiałą, świetlicową.

Jak wyjść z twarzą z tej sytuacji, skoro cały świat kpi? Zaproponowałem w jednej z twitterowych dyskusji zasadę grubej kreski. Należy przerwać trwające mistrzostwa, anulować wszystkie wyniki i wysłać siatkarzy do domów. A za tydzień spotkać się znowu i jakby nigdy nic zacząć wszystko od nowa. Niech mundial jeszcze raz się rozpocznie. Problem w tym, że co do tej drugiej części pomysłu nie mam przekonania.




ZOBACZ WIDEO: Krzysztof Wielicki ma nowy pomysł, jak zdobyć K2 zimą. "Musimy zmienić trzy rzeczy"
Czy szef FIVB powinien podać się do dymisji?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×