MŚ 2018: Amerykanie obecnie niepokonani, od 30 lat na nowo szukają przepisu na mundialowy sukces

Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: siatkarze reprezentacji USA
Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: siatkarze reprezentacji USA

Reprezentacja USA jako jedyna zameldowała się w Turynie jako niepokonana. Drużyna, która przez długie lata utrzymuje się w siatkarskim topie, z mistrzostwami świata ma nie po drodze. Od ponad 30 lat nie zasmakowała złota.

W tym artykule dowiesz się o:

Choć mówi się, że w trzeciej rundzie mistrzostw świata nie ma już słabych drużyn, reprezentacja USA zdaje się być jednym z faworytów do strefy medalowej.

Coraz głośnie mówi się o nich w kontekście potencjalnego złotego medalisty mimo tego, że mundiale z reguły nie były dla nich łaskawe. Patrząc przez pryzmat trzech wcześniejszych edycji, najbliżej podium byli w 2010 roku zajmując 6. pozycję. W 2006 uplasowali się na 10. miejscu, a w 2014 na 7.

Ich obecna, dobra dyspozycja rokuje na tyle dobrze, że mają szansę powtórzyć sukces sprzed 32 lat, gdy ich rodacy po raz pierwszy zdobywali krążek mistrzowski.

Złote lata 80. i historyczny sukces na mistrzostwach świata

Kadra Stanów Zjednoczonych najlepsze czasy przeżywała w latach 80-tych. Najpierw zdobyła historyczne złoto olimpijskie w 1984 roku. Jednak nie wpasowała się tym od razu w światowy szereg. Igrzyska organizowane w Los Angeles zostały zbojkotowane przez ówczesny Związek Radziecki, za którym w ślad poszło większość państw socjalistycznych. Mówiono, że Amerykanie wygrali jednak dlatego, że nie mieli wartościowego rywala.

W odpowiedzi rok później USA wygrało Puchar Świata, jednak dopiero w 1986 roku zamknęło usta niedowiarkom, ustawiającym ich mimo sukcesów nadal krok za ZSRR. W mistrzostwach świata organizowanych we Francji, Amerykanie i siatkarze Związku Radzieckiego nie mieli sobie równych. Najpierw rywalizowali ze sobą w grupie (wygrana ZSRR), a następnie w wielkim finale. Przy 15 tys. publiczności Amerykanie pokonali borykającą się z problemami zdrowotnymi wschodnioeuropejską potęgę 3:1 i po raz pierwszy w historii stanęli na najwyższym stopniu podium. Prekursorami nowego stylu gry, który stawił czoła radzieckiej kadrze byli Karch Kiraly z pomocą Dusty Dvoraka i Boba Ctvrtlika. Ich sukces w mundialu był o tyle głośny, że po raz pierwszy w historii turnieju strącili z piedestału europejską drużyną.

Stąd lata 80. były okresem, gdy mówiąc o kadrze USA w kontekście silnych drużyn można było poprzeć tezę sukcesami i złotymi medalami. Po mistrzostwie świata w Paryżu jeszcze zaledwie raz Amerykanie stawali na turniejowym podium. W Atenach w 1994 roku wywalczyli najniższy poziom - 3. miejsce.

Mundialowy medal poza zasięgiem

Od czasów, gdy obecny trener żeńskiej reprezentacji Stanów Zjednoczonych był liderem kadry, Amerykanom nie brakowało sukcesów, jednak nie na tak dużą skalę.
Obecnie zajmują 2. pozycję w rankingu FIVB, lecz są drużyną przechodzącą zmianę pokoleniową. Stąd ich powodzenie należy analizować pod kątem lat w kadrze najstarszego obecnie stażem Matthew Andersona. Choć wiekowo jest on młodszy od Davida Smitha, ma na swoim koncie więcej meczów reprezentacyjnych, bowiem łącznie 31-latek rozegrał aż 216 spotkań z amerykańską flagą na piersi.

W seniorskim składzie zadomowił się dokładnie 10 lat temu. W 2008 roku został powołany na Puchar Panamerykański, a następnie Puchar Ameryki. W pierwszym z turniejów od razu miał okazję świętować złoto. Warto zwrócić uwagę, że w tym też roku, USA wygrało Ligę Światową, ale i trzecie złoto olimpijskie w historii. Wówczas Andersona w składzie zabrakło, a swój medal olimpijski (brązowy) wywalczył dopiero 8 lat później w Rio.

Przez 10 lat jego gry w reprezentacji, Amerykanie zdobyli każdy z medali Ligi Światowej (złoto - 2014, srebro - 2012, brąz - 2015), brąz Ligi Narodów (2018), mistrzostwo Ameryki Północnej (2013) i dwa srebra (2009, 2011). Wygrali także Puchar Świata (2015). Smakowali w medalach niemal wszystkich turniejów, poza mistrzostwami świata.

Jedyni niepokonani

Tegoroczne mistrzostwa świata są XVI edycją, w której występują Amerykanie. Mimo wzlotów i upadków w fazie grupowej pozostali niepokonani, a powodzenie z pierwszej rundy przenieśli na drugą.

Po niemrawych początkach, którymi była ważna wygrana 3:2 z Serbią, ale i pokonanie Australii również w tie-breaku 3:2, siatkarze Johna Sperawa zaczęli nabierać rozpędu. Po dniu przerwy efektownie odprawili Rosjan 3:1, a następnie Kamerun i Tunezję bez straty seta. W drugiej rundzie USA mierzyło się z Kanadą, Bułgarią oraz Iranem. W rywalizacjach, które dały im prawo gry w Final Six Amerykanie stracili zaledwie seta.

Teraz przed nimi trzecia runda i ponowne spotkanie z Rosjanami, którzy rzutem na taśmę wywalczyli bilet do Turynu oraz Brazylijczykami. Na początek zmierzą się ze Sborną, dla której stawką będzie pozostanie w turnieju. Mecz odbędzie się w czwartek o godzinie 17:00.

ZOBACZ WIDEO MŚ 2018. Niespodziewane problemy Polaków we Włoszech. Kierownik drużyny musi chodzić do pralni

Źródło artykułu: