W meczu inaugurującym sezon 2018/2019 PlusLigi Cerrad Czarni Radom przegrali przed własną publicznością z Jastrzębskim Węglem 0:3. Wyrównany przebieg miała jedynie premierowa odsłona, zakończona wynikiem 23:25. W pozostałych dwóch goście, z mistrzem świata, Dawidem Konarskim, i Julienem Lyneelem na czele nie pozostawili Wojskowym złudzeń.
- Łatwo przegrany mecz. Poza pierwszym setem przeciwnik miał przewagę i wynik nie był zagrożony. To dla nas duże rozczarowanie, ale nie popadamy w panikę, w środę jest kolejna szansa na zdobycie punktów - powiedział po zakończeniu spotkania Robert Prygiel, odwołując się od razu do następnego, wyjazdowego pojedynku w Olsztynie.
Trener dziesiątego zespołu poprzedniego sezonu miał sporo uwag do swoich podopiecznych. - Pewne rzeczy były niewytłumaczalne, jak wpadająca piłka między Dejanem Vinciciem a Maksimem Żygałowem - zwrócił uwagę szkoleniowiec. - Moja drużyna nie była sobą. Mało który zawodnik wyglądał i czuł się pewnie, ja to widziałem z boku. Może "przegrzaliśmy" się tym wszystkim, tą otoczką związaną z inauguracją rozgrywek - zastanawiał się Prygiel.
- Wojna się zaczęła, pierwszą bitwę przegraliśmy, ale jeszcze wiele ich przed nami. Jeśli chcemy u siebie w hali z takimi drużynami, teoretycznie silniejszymi wygrywać, to musimy zrobić presję zagrywką i pilnować przyjęcia, a było odwrotnie. Asów rywali może nie było dużo, ale jakość naszego przyjęcia była kiepska. Trudno się rozgrywa akcje, jeśli ma się tylko jedną pikę na dziesięć dograną do siatki - podkreślił trener Cerradu Czarnych.
- Problem jest w tym, że Jastrzębie przyjmowało z 60-procentowym pozytywnym przyjęciem. Byłoby dobrze, gdyby mieli 45 procent, a my 6-7 asów. Tymczasem mieliśmy 13 błędów w zagrywce, to nie jest dużo, raptem cztery pomyłki na set, ale przy tym tylko trzy serwisy punktowe. Jastrzębie zagrało dobrze, nie miało słabych punktów, trudno było nam rywala "ugryźć" - zakończył Prygiel.
ZOBACZ WIDEO MŚ 2018. Polacy długo świętowali po zdobyciu złota. "Trener dał nam zielone światło"