- Przede wszystkim cieszymy się z trzech punktów, bo ta hala przez swoją specyfikę jest trudnym terenem dla każdego zespołu przyjezdnego. MKS Będzin dobrze się tutaj czuje, dlatego to dla nas naprawdę wartościowe zwycięstwo - mówił tuż po sobotnim spotkaniu w Sosnowcu Aleksander Śliwka. Będzinianie mieli sobie za nic przedmeczowe prognozy i zaskoczyli ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle, wygrywając pierwszego seta 29:27. Gracze Andrei Gardiniego wydawali się zgaszeni i niepewni swoich prawdziwych możliwości (zwłaszcza Łukasz Kaczmarek, który długo szukał w tym spotkaniu pewności siebie), a po drugiej stronie siatki szaleli Lincoln Alexander Williams oraz Adrian Buchowski.
- Ten mecz był z początku nieco nerwowy, ale potem wszystko wróciło do normy. Zdałem sobie sprawę, że muszę dać nieco więcej z siebie, przekazać więcej energii sobie i drużynie, by wszystko zaczęło dobrze funkcjonować. Jest trochę żal pierwszego seta, w którym uciekła nam końcówka, ale bierzemy zdobyte trzy punkty z zadowoleniem - stwierdził MVP ligowej inauguracji w sosnowieckiej hali MOSiR-u. W drugim secie miało się wrażenie, że Aleksander Śliwka jest w stanie wygrać seta w pojedynkę, tak widowiskowe i ważne były jego udane zagrania. ZAKSA wyrównała wynik, wygrywając do 18, a kiedy miała problemy w kolejnych partiach, wystarczyło, by Benjamin Toniutti posłał piłkę do byłego gracza Asseco Resovii Rzeszów.
- Starałem się robić to, co uważałem w danej chwili za słuszne. Niekiedy trzeba było poszanować piłkę, a czasem mocno ją uderzyć. Czy grałem na euforii po mistrzostwie świata? Nie miałem tego w głowie, tak jak wspomniałem wcześniej, taki jest mój styl. W czasie meczu starałem się po prostu pokazać energię i agresję, żeby pomóc drużynie - tłumaczył Śliwka, zdobywca 17 punktów (59 proc. skuteczności).
Skoro plasujący się od lat w niższych rejonach tabeli MKS Będzin był w stanie zmusić bijącą się o najwyższe cele ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle do wysiłku, można śmiało stwierdzić, że liga mistrzów świata staje się coraz bardziej wyrównana. - Nie ma mowy o żadnym podkładaniu się, bo absolutnie każdy zespół w PlusLidze się wzmocnił i wszyscy chcą pokazać się z jak najlepszej strony. Dobrze zaczęliśmy sezon, mamy nadzieje na utrzymanie zwycięskiej passy, ale jednocześnie zdajemy sobie sprawę, że to będzie bardzo wymagające przy tylu mocnych i ambitnych ekipach - przyznał przyjmujący wicemistrzów Polski.
Już w środę, 17 października, kędzierzynianie przejadą ponad 540 kilometrów, by zmierzyć się w Szczecinie z miejscową Stocznią, jednym z kandydatów do gry o medale. Zaledwie dwa dni później ZAKSA zagra u siebie z Chemikiem Bydgoszcz. Terminarz gier nie rozpieszcza kadry trenera Gardiniego, ale skrzydłowy nie robi z tego afery. - Wszyscy grają co trzy dni, dlatego kalendarz nie ma tak naprawdę żadnego znaczenia. Długa podróż będzie z pewnością jakąś niewygodą, ale myślę, że damy radę i zagramy najlepiej, jak umiemy. Nie mieliśmy dużo czasu, żeby się zgrać, dlatego dla nas liczy się przede wszystkim postęp z meczu na mecz - przekonywał Aleksander Śliwka.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 92. Fabian Drzyzga: Wilfredo Leon jest niesamowity! To najlepszy siatkarz świata [5/5]