Nikołaj Karpol, żywa legenda siatkówki. Jego słowa pod adresem polskiego trenera zszokowały świat

Nikołaj Karpol to niezwykle utytułowany trener. W pamięci polskich kibiców zapadły jednak szokujące słowa, jakie wypowiedział pod adresem Andrzeja Niemczyka. - Nie ciesz się tak, i tak nie dożyjesz igrzysk - powiedział po jednym z przegranych meczów.

Jacek Pawłowski
Jacek Pawłowski
Nikołaj Karpol, były selekcjoner siatkarskiej reprezentacji Rosji PAP / Bartłomiej Zborowski / Nikołaj Karpol, były selekcjoner siatkarskiej reprezentacji Rosji
Trudno sobie wyobrazić rosyjską siatkówkę bez jednego z najlepszych trenerów na świecie. Nikołaj Karpol zdobył chyba wszystko, co można było zdobyć. Mimo 80 lat na karku nie zamierza kończyć pracy szkoleniowej. Dopinguje go rekord, którego prawdopodobnie nikt mu później nie odbierze - 50 lat pracy w jednym klubie. Rosyjskiemu trenerowi brakuje zaledwie roku, aby trafić do Księgi Rekordów Guinnesa. Później, jak sam przyznaje, rozważy przejście na emeryturę.

- Po raz 19. z rzędu prowadzę zespół Uralochka-NTMK. Ogólnie rzecz biorąc, "Urałoczkę" trenuję 50. rok. Ten sezon jest dla mnie jubileuszowy. Chcę powtórzyć osiągnięcie trenera z Kanady, wymienionego w Księdze Rekordów Guinnessa, który prowadził swoją drużynę - od 1900 do 1950 - przyznał legendarny szkoleniowiec podczas przedsezonowego spotkanie z mediami.

Kibicom siatkówki Nikołaj Karpol kojarzy się jednoznacznie. Apodyktyczny trener, bezlitośnie rugający swoje podopieczne. Momentami na granicy poszanowania ich godności. Podczas przerw nie zawsze potrafił panować nad emocjami. "Nu bladz, szto wy dzielajecie" (no k... co Wy wyprawiacie - tłum. aut.) potrafił krzyknąć tak głośno, że był w stanie przebić się przez dźwięki lecące z głośników podczas przerw. Jak przyznaje, nigdy jednak nie przekroczył granicy i nie uderzył żadnej zawodniczki. Jak mało kto opanował natomiast sztukę grania na emocjach.

Podczas igrzysk olimpijskich w Seulu doszło do jednego z najbardziej zaskakujących zwrotów akcji w historii siatkówki. W meczu finałowym Peruwianki prowadziły 2:0, w trzecim secie 12:6. Wówczas grało się do 15, losy złotego medalu wydawały się więc rozstrzygnięte, ale nie dla Nikołaja Karpola, który poprosił o przerwę.

ZOBACZ WIDEO Mateusz Klich: Nie wyobrażam sobie, że meczu z Czechami nie zagramy pod nasze dyktando

- W Seulu graliśmy po mistrzostwach świata, tam zajęliśmy szóste miejsce. Wtedy dominowały Chinki, których nie mogliśmy pokonać przez lata, tymczasem w Korei zwyciężyliśmy w trzech setach. Byliśmy mocni, a niemal przegraliśmy finał. Musiałem psychicznie wpłynąć na zespół. W jakikolwiek sposób przywrócić drużynie wiarę w siebie. Podszedłem do Smirnovej i powiedziałem spokojnym tonem: "Ira, co powiemy twojej babci, kiedy wrócimy do domu"? Jej babka była zagorzałą fanką. Ira miała łzy w oczach, ale widocznie to było potrzebne, powiedziała "jestem gotowa" - wspominał na łamach rosyjskich mediów legendarny szkoleniowiec. Sborna zwyciężyła 3:2, zdobywając złote medale.

Nie zawsze jednak doświadczony szkoleniowiec potrafił w tak chłodny sposób reagować na wynik rywalizacji. Kibicom w Polsce w pamięć zapadła skandaliczna wypowiedź po turnieju kwalifikacyjnym w Baku, w styczniu 2004 roku. Dla faworyzowanych Rosjanek porażka na inaugurację z Biało-Czerwonymi, była szczególnie mocnym ciosem. Do tego stopnia, że selekcjoner Sbornej nie wytrzymał i w przypływie furii rzucił do zmagającego się z nowotworem Andrzeja Niemczyka "Nie ciesz się tak i tak nie pojedziesz na igrzyska, bo nie dożyjesz". Trener Złotek wykazał się wówczas wielką klasą, bagatelizując wypowiedź rywala. Po pewnym czasie tłumaczył nawet, że był to jedynie niesmaczny żart, o który nie ma żalu, a z opiekunem naszych wschodnich rywalek łączą go bardzo dobre stosunki. Polki ostatecznie na igrzyska się nie zakwalifikowały, przegrywając w półfinale z Turczynkami, w Atenach zameldowały się natomiast Rosjanki.

Z drużyną narodową (ZSRR, WNP i Rosji - dop. aut.) Nikołaj Karpol związany był przez 30 lat, łącząc prowadzenie kadry z pracą w Urałoczce Jekaterynburg. Dla Sbornej były to lata sukcesów, choć pierwsza przygoda doświadczonego szkoleniowca na stanowisku selekcjonera trwała zaledwie trzy sezony (1979-1982). Po sześciu latach przerwy Nikołaj Karpol powrócił, przewodząc kadrze aż do 2004 roku. W tym czasie zespół wywalczył m.in. dwa złote medale olimpijskie i tyleż samo srebrnych, złoto i trzy brązowe krążki mistrzostw świata, Puchar Wielkich Mistrzyń, srebro Pucharu Świata oraz siedem tytułów mistrza Europy. Po nieudanym występie na igrzyskach olimpijskich w Atenach, doświadczony szkoleniowiec zakończył bezpowrotnie przygodę z kadrą. Mimo licznych prób, nie dał się namówić na kolejny kontrakt, choć do zmiany decyzji próbowano przekonać go wielokrotnie. Nie przekonała go nawet osobista interwencja Borysa Jelcyna, który nie krył rozczarowania decyzją szkoleniowca.

W sumie Nikołaj Karpol przez 30-lat pracował z kadrą, choć można pokusić się o stwierdzenie, że pracował dla niej przez całe życie. Duża część zawodniczek Urałoczki Jekatierinburg po zakończeniu zmagań ligowych przenosiła się bowiem na zgrupowania reprezentacji. Sytuacja bez precedensu miała miejsce w 2000 roku, kiedy w kadrze na igrzyska olimpijskie w Sydney znalazło się aż 12 siatkarek wywodzących się z tego klubu. Trudno się dziwić, klub ze środkowego Uralu przez wiele lat pozostawał bezkonkurencyjny w walce o mistrzostwo ZSRR, a później Rosji. W latach 1978-1982 i 1986-2005, podopieczne Nikołaja Karpola nie schodziły z najwyższego stopnia podium. Dominowały również w Europie, 17 razy stając na podium Ligi Mistrzyń, osiem razy sięgając po trofeum.

Zanim klub, który w 1966 roku Nikołaj Karpol współtworzył, stał się krajowym hegemonem, Rosjanin zmuszony był dwukrotnie zaczynać budowanie zespołu praktycznie od zera. Kiedy przyjmował stanowisko szkoleniowca w 1968 roku, drużynę opuściły najlepsze zawodniczki. Żartowano wówczas, że Karpol został generałem bez wojska. Szybko jednak pokonał uporał się z problemami, budując nową ekipę. Uczynił to na tyle skutecznie, że okrzyknięto go w kraju geniuszem selekcji i mistrzem motywacji. W obliczu wszystkich sukcesów trudno uwierzyć, że pytany o swoją profesję utytułowany szkoleniowiec odpowiada, że przede wszystkim nauczycielem, matematykiem, a dopiero na końcu trenerem.

- Musisz kochać swoich graczy. Jeżeli tak nie jest, nie jesteś pedagogiem. Możesz być szefem, ale musisz być pedagogiem. Z ludźmi trzeba pracować w taki sposób, aby obudzić w nich sumienie. To jest pedagogika, to jest psychologia. Każdy zawodnik wie, jaka spoczywa na nim odpowiedzialność jako zawodowca, a jako człowieka? Jako zawodowiec gracz jest odpowiedzialny za siebie, drużynę, trenera, a jako człowiek za kibiców - powiedział w jednym z wywiadów. - Wiedzy trenerskiej, w żadnej dyscyplinie, nie zdobywa się na uczelni. Trzeba odnaleźć w sobie powołanie, które pozwoli najpełniej wykorzystać charakter i zdolności, jakie dał Bóg, przyroda. Myślę, że mnie się to udało - twierdzi rosyjski szkoleniowiec.

Swoich graczy stara się kształtować sportowo od najmłodszych lat. Wychodzi z założenia, że im wcześniej zostaną rzuceni na głęboką wodę, tym sprawniej wkomponują się w zespół i nadrobią wszelkie braki. Dlatego zdarzało się, że jego nastoletni podopieczni kierowani są na zajęcia ze starszymi grupami. Rosjanin wychodzi z założenia, że dzięki takiemu podejściu, są w stanie szybciej nabyć umiejętności, które pozwolą im dorównać rówieśnikom, a przy okazji pomogą poprawić umiejętności techniczne i stabilność gry.

Czy Nikołaj Karpol to najlepszy trener w historii siatkówki żeńskiej?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×