PGE Skra Bełchatów prowadziła 2:0, w trzeciej partii miała siedem punktów przegrali, ale ostatecznie uległa Fakiełowi Nowy Urengoj po tie-breaku rozgrywanym na przewagi.
Trener Roberto Piazza był wściekły, ale na przykład Karol Kłos uważał, że zespół grał naprawdę dobrze, pamiętając oczywiście o straconej szansie. - Uczucia po takim meczu są mieszane. Niektórzy różnie przeżywają takie porażki, ja jestem trochę rozczarowany, bo graliśmy naprawdę dobrze. Szkoda takich spotkań, było bardzo blisko. W trzecim secie, nie chcę mówić, że myśleliśmy, że wygraliśmy ten mecz, ale mieliśmy Fakieł na wyciągnięcie ręki. Ten set nam uciekł, następny jeszcze szybciej, a potem był tie-break i wszystko zaczęło się od nowa. Taki krótki mecz do 15 punktów i przegraliśmy najmniejszą możliwą różnicą. To są Klubowe Mistrzostwa Świata, najlepsze drużyny i trzeba się spodziewać, że takie różnice będą decydowały - mówił niepocieszony Kamil Droszyński, drugi rozgrywający zespołu.
Końcówkę w drugim secie bełchatowianie rozstrzygnęli na swoją korzyść, zachowując zimną krew. Zabrakło im jej w trzeciej i piątej odsłonie, popełniali błędy, byli mniej cierpliwi. - Jesteśmy na tym samym poziomie mentalnym i sportowym, jak inne drużyny. To są niuanse, które o tym decydują. Końcówki to może nie loteria, ale taka gra nerwów, kto popełni mniej błędów, kto wytrzyma, ale tego nie da się do końca wyćwiczyć. Raz można wygrać, raz przegrać, ale dużo też zależy od szczęścia. Tutaj było naprawdę zmiennie. Szczęśliwa karta przechodziła z jednej strony na drugą i dlatego ten mecz tak wyglądał. Aż do końca wszyscy oglądali go na stojąco. Mam nadzieję, że ten jeden jedyny pozytyw, że ludzie, którzy przyszli na mecz, wyszli zadowoleni po tym, co zaprezentowaliśmy - stwierdził 21-letni siatkarz.
Pomimo tego, że PGE Skra już odpadła z Klubowych Mistrzostw Świata, bo nie ma szans na grę w półfinale, wyciągnie z tego lekcję. - Ważne w sporcie jest to, żeby nawet grając z teoretycznie słabszymi czy lepszymi drużynami, utrzymać ten sam poziom koncentracji czy sportowy. Czasami widać, że możemy się zmobilizować, grać naprawdę dobrze dwa mecze, a w sobotę, mecz w Zawierciu, brakowało nam koncentracji i paru innych rzeczy. Przegraliśmy, a powinniśmy wygrać, bo jednak tego od nas oczekują wszyscy: zarząd klubu, trenerzy, my sami od siebie. Tu poziom jest bardzo wysoki, ale w lidze musimy zacząć wygrywać, wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności, koncentracji, żeby być jak najwyższej w tabeli. Niedługo jest Puchar Polski i musimy zająć miejsce w Top 6, żeby w nim zagrać. To jest nasz cel, a później będziemy starali się naprawić swoją sytuację w drugiej rundzie i mam nadzieję, że zajdziemy jak najwyżej - powiedział Droszyński.
W grupie A wszystko jest już jasne, Zenit i PGE Skra zagrają więc ze sobą już czysto towarzysko. Obrońcy tytułu przegrali po tie-breakach z Cucine Lube oraz Fakiełem. - Nie wiem jak Zenit podejdzie do tego meczu. W czwartek będzie takie samo spotkanie, będziemy walczyć do końca turnieju, żeby zakończyć go w dobrym humorze. Nie ma co nawet myśleć o odpuszczaniu z którejś strony - zakończył.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 92. Fabian Drzyzga: Kurkowi kamień spadł z serca. Smak złota MŚ jest nie do opisania