Choć w przeszłości do Polskiej Ligi Siatkówki trafiali zawodnicy światowego formatu, jak Stephane Antiga (2007, transfer do Skry Bełchatów), Georg Grozer (Resovia Rzeszów, rok 2010) czy Benjamin Toniutti (ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, 2015), to jednak nigdy transfer siatkarza nie wzbudził takich emocji i takiego zainteresowania, jak teraz. Jest jednak kilka dobrych powodów, by nie dziwić się takim reakcjom na przenosiny Kurka do Warszawy.
Po pierwsze chodzi o najlepszego zawodnika ostatnich mistrzostw świata, na których Polacy zdobyli złoty medal. Po drugie, o najpopularniejszego od dobrych kilku lat gracza w kraju, którego nazwisko kojarzy każdy, kto kiedykolwiek obejrzał jakiś mecz siatkówki. Po trzecie, o gracza z niezwykłą historią - cztery lata temu wyrzucony z mistrzowskiej drużyny w przeddzień jej sukcesu, przez kilka sezonów bez powodzenia szukał swojej wielkości. Właściwą ścieżkę wybrał na ostatnim z mijanych w czasie kariery rozdroży. I już chyba na dobre przemienił się w siatkarskiego potwora.
Wreszcie po czwarte, swoje zrobiły okoliczności transferu. Najlepszy zawodnik świata w 2018 roku nagle, po zaledwie dwóch miesiącach od startu sezonu, rozwiązuje kontrakt z klubem, bo ten nie jest w stanie mu płacić. Na swoje nowe miejsce pracy nie wybiera jednej z siatkarskich potęg Europy, a klub na dorobku, dla którego pozyskanie go jest najważniejszym transferem w historii. Jednak jest to zarazem klub z dużego miasta, w którym możliwości marketingowe są równie wielkie, jak głód dobrej siatkówki wśród kibiców. Zwłaszcza po wygranych przez Polaków mistrzostwach świata.
W ostatnich tygodniach, nawet miesiącach żaden transfer polskiego sportowca w żadnej dyscyplinie nie wzbudził takiego zainteresowania, jak przenosiny Kurka ze Stoczni Szczecin do ONICO Warszawa. Szefowie stołecznego klubu postanowili to wykorzystać i jeszcze przed debiutem swojego asa oficjalnie zaprezentować go mediom. Jednocześnie dali szansę pokazania się przed dziennikarzami kilku swoim "starszym" gwiazdom i sprawdzili, czy rzeczywiście Kurek może dać im pod względem popularności klubu tak dużo, jak się przypuszcza. Przekonali się, że może dać nawet więcej.
ZOBACZ WIDEO Świderski o Kurku i Kubiaku: "To wyraziste i charyzmatyczne postaci. Kubiak może osiągnąć coś więcej"
W dniu medialnym, czyli aktywności, na którą przed transferem MVP mistrzostw świata nie było w Warszawie zapotrzebowania, poza Kurkiem wzięli udział prezes Piotr Gacek, kapitan Antoine Brizard, najpopularniejszy do tej pory zawodnik drużyny Andrzej Wrona, boiskowy lider Bartosz Kwolek i drugi z nowych nabytków, Nikołaj Penczew. I kilkudziesięciu dziennikarzy, reporterów, operatorów. Liczba absolutnie niespotykana na spotkaniu zaledwie zapowiadającym ligowy mecz siatkówki, mecz trzeciej i dziewiątej drużyny w tabeli w środku sezonu zasadniczego.
Wszystko kręciło się wokół jedynego obecnego przedstawiciela klubu, któremu przy porannym doprowadzaniu się do ładu nie był potrzebny grzebień. Prezes Gacek postanowił nie bawić się w oficjalną część spotkania, gdy nikt i tak nie chce zadawać pytań, i od razu zarządził tak zwane "rozmowy w kuluarach". Kurka momentalnie otoczył szczelny kordon reporterów radiowych. Potem zastąpili ich dziennikarze prasowi, następnie swój czas dostały telewizje. Bohater wrześniowych mistrzostw świata sumiennie wypełniał swoje pozaboiskowe zadanie, grzecznie odpowiadał, nie denerwował się, starał się zachowywać serdecznie. Dobrze też wiedział, z czym przychodzi mu się zmierzyć. Gdy jeden z telewizyjnych dziennikarzy zapytał, czy musi się przenosić, "bo tam też będzie kolejka", Kurek rzucił "wszędzie będzie kolejka" i poszedł we wskazane miejsce.
Pozostali gracze ONICO nie narzekali na tłok wokół siebie. Brizard był w zasadzie bezrobotny. Wrona udzielił jednego wywiadu, a potem nagrał "insta story", w którym pokazywał różnicę w zainteresowaniu dziennikarzy pomiędzy Kurkiem, a pozostałymi: tłok wokół bohatera najgłośniejszego transferu w polskiej siatkówce i puste krzesła wokół pozostałych. Kilka rozmów odbył młody mistrz świata Kwolek, ale zapytany, czy się nagadał, odparł że nie i dodał, że tym razem gadanie to rola jego starszego kolegi z reprezentacji.
A Kurek do końca zachowywał spokój i dobry humor, który zdaje się towarzyszyć mu nieustannie od ostatniej piłki wygranego przez Polaków finału mistrzostw świata. Wcześniej bywał mrukliwy, odpowiadał półsłówkami, starał się mówić tak, żeby powiedzieć jak najmniej. Po sportowym spełnieniu zmienił podejście. Może i zdarza mu się ukrywać za sloganami, ale wyczerpujących i ciekawych odpowiedzi nie unika. Żartem też zdarza mu się rzucić.
- Szalony dzień - mówił przed ostatnią "turą" rozmów. Wcześniej miałem już wywiad, dla was to chyba dobrze, bo wciąż jestem "wymejkapowany". Mówię, żebyście wiedzieli, że to ze względu na obowiązki, a nie wpływ stolicy - śmiał się nowy gracz ONICO.
Kurek skończył udzielać wywiadów, gdy jego pozostali koledzy dawno opuścili już salę konferencyjną. Jako marketingowy motor napędowy klubu już się sprawdził. Pokazało to pierwsze oficjalne spotkanie z nim, pokażą to kolejne domowe mecze ONICO na pięciotysięcznym "Torwarze", na których organizatorzy spodziewają się kompletu publiczności. Na to, czy sprawdzi się sportowo, w Warszawie muszą poczekać trochę dłużej. Jednak ten Bartosz Kurek, którego poznaliśmy we wrześniu gdzieś między Warną a Turynem, chyba już na dobre zapomniał, jak się rozczarowuje.
Kurek musi sie jeszcze wgrać w zespół ale dobry zawodnik szybko da radę
itd.itp.- i ten sposob mozna Czytaj całość