Spotkanie miało dość duże znaczenie dla układu dolnej części tabeli. Przed rozpoczęciem dziesiątej kolejki pilanki zajmowały dziesiątą pozycję, zaś kaliszanki były ostatnie. Biorąc pod uwagę fakt, że drużyny z miejsc 9-12 mają po tyle samo zwycięstw, każdy punkt może mieć znaczenie. A tu obie strony interesowało przede wszystkim zwycięstwo.
Gospodynie rozpoczęły mecz od mocnego uderzenia, i to dosłownie, jeśli weźmiemy pod uwagę na przykład zagrywkę. W tym elemencie zespół z Piły wyraźnie dominował w premierowej odsłonie, a asami serwisowymi popisały się Olga Strantzali i Marharyta Azizova. To one były motorem napędowym swojej drużyny przez całe spotkanie. Energa MKS chciał z kolei zapomnieć jak najszybciej o tym secie, bo zdobył w nim zaledwie 14 punktów.
Zdecydowanie więcej woli walki beniaminek LSK zaprezentował w drugiej partii. Przebudziła się atakująca Rebecka Lazić, a sporo punktów na środku dołożyła Ewelina Janicka. Choć ekipa z Kalisza prowadziła już 14:9, niewiele brakowało, a przegrałaby tę część gry. Strantzali posłała kilka trudnych zagrywek, a Azizova atakami z niemal każdej pozycji doprowadziła do remisu. Ba, później pilanki miały nawet trzy piłki setowe, ale nie wykorzystały żadnej z nich. Walkę na przewagi wygrały przyjezdne.
Problem w tym, że w trzecim secie znów zgasły. Podobnie jak na początku meczu siatkarki z Kalisza nie potrafiły się przemóc w przyjęciu zagrywki i zdołały ugrać jedynie 11 punktów, czyli tyle samo, co zdobyły pilanki... za pomocą samego bloku i zagrywki. Pod siatką brylowały Anna Stencel i Marharyta Azizova.
Siatkarki Energi MKS-u nie załamały się, a wręcz przeciwnie: podniosły się po raz drugi. Choć wyraźnie przegrywały w bloku, starały się nadrabiać to innymi elementami, jak choćby atakiem. Choć rozpoczęły seta od rezultatu 0:3, później wypracowały sobie kilka punktów przewagi (13:7) w końcówce ją straciły (19:19). Na szczęście dla trenera Wiktorowicza i jego zespołu można było polegać na Rebece Lazić. Szwedzka atakująca skończyła niemal wszystkie kluczowe piłki pod koniec tej partii, a jej drużyna doprowadziła po raz drugi do remisu.
W tie-breaku przez pierwsze kilka minut intensywnie pachniało zwycięstwem kaliszanek. Wskazywał na to ich piorunujący początek (4:0), gdy na zagrywce znajdowała się Adrianna Budzoń. Jeszcze po zmianie stron Energa MKS utrzymywał cztery oczka przewagi, lecz od stanu 10:6 do końca spotkania wygrał zaledwie jedną akcję.
Jako pierwsza sygnał do ataku dała swojej drużynie Klaudia Kaczorowska. Później do niej dołączyły kolejne siatkarki Enea PTPS-u, dzięki czemu doprowadziły zespół do trzeciej w sezonie wygranej. MVP spotkania została Olga Strantzali, która zdobyła 24 punkty. Co ciekawe, o cztery oczka więcej na swoim koncie zapisała Marharyta Azizova.
Enea PTPS Piła - Energa MKS Kalisz 3:2 (25:14, 25:27, 25:11, 20:25, 15:11)
Enea PTPS: Szpak, Kaczorowska, Trojan, Azizova, Strantzali, Stencel, Pawłowska (libero) oraz Chrzan.
Energa MKS: Budzoń, Strózik, Ogoms, Lazić, Kecman, Janicka, Kulig (libero) oraz Sobolewska, Wańczyk, Andrzejczak, Głowiak (libero).
MVP: Olga Strantzali (Enea PTPS).
ZOBACZ WIDEO Świderski o sytuacji Stoczni: To nie tylko problem Szczecina, ale całej polskiej siatkówki