Kibice zgromadzeni w środowy wieczór w Podpromiu przeżywali istną huśtawkę nastrojów. Po zaciętej, pięciosetowej batalii ze zwycięstwa cieszyli się siatkarze Asseco Resovii, zaś ekipa z Bydgoszczy wróciła do domu z jednym "oczkiem".
- Cieszę się, że mój zespół walczy jak równy z równym z drużyną z Rzeszowa. Na pewno żaden z nas nie ma jednak praw czuć się zadowolonym z tego punktu, bo powinniśmy ten mecz wygrać za trzy - podkreślał Jakub Bednaruk.
Inauguracyjna odsłona spotkania przebiegała pod dyktando gospodarzy, jednak w końcówce do głosu doszli bydgoszczanie, przez co wynik rozstrzygnął się dopiero po grze na przewagi. Również końcowe fazy pozostałych partii przyniosły niesamowite emocje. - Ten pierwszy set był trochę senny a my nie jesteśmy przyzwyczajeni do takiej atmosfery. Nie wykorzystaliśmy tego, a należało pierwszą partię wygrać bo były okazje ku temu. Mieliśmy trzy piłki setowe, dwa razy zepsuliśmy zagrywkę chociaż akurat Bartosz Filipiak dostał zielone światło ode mnie i miał ryzykować. Nikola Kovacević miał nie ryzykować i zepsuł zagrywkę, więc dostanie reprymendę za to. Pierwszy set, 1:0 i później byłoby już z górki. Niestety przegraliśmy dwa punkty. Traktujemy to jako porażkę - przyznał szkoleniowiec Chemika.
Szkoleniowiec bydgoskiego zespołu, mimo zadowolenia z gry swoich zawodników nie ukrywał, że ostateczny wynik rywalizacji nie jest dla niego satysfakcjonujący. - Jesteśmy źli, bo przegraliśmy z zespołem, który wygrał dopiero drugi mecz. Graliśmy dobrze, ale gdybyśmy zaprezentowali taką siatkówkę jak w Jastrzębiu gdzie była agresja i od razu weszliśmy w taką fajną atmosferę, a w Rzeszowie jej zabrakło to wynik byłby inny - zakończył Jakub Bednaruk.
Kolejne spotkanie, siatkarze Chemika rozegrają przed własną publicznością. W poniedziałek, 17 grudnia ekipa z Bydgoszczy zmierzy się z MKS-em Będzin.
ZOBACZ WIDEO Bez Lewandowskiego nie ma polskiej piłki. "Winna krótkowzroczność działaczy"