Milena Sadurek: Jeszcze nie dzwonią z pretensjami po meczu

Była reprezentantka Polski dobrze odnalazła się w studiu komentatorskim NC+ i nie ucieka od odważnych opinii. Według Mileny Sadurek niektóre siatkarki nie zasługują na grę w ekstraklasie, a sama Liga Siatkówki Kobiet jest zbyt rozrośnięta.

Michał Kaczmarczyk
Michał Kaczmarczyk
Milena Sadurek w studiu NC+ Twitter / Milena Sadurek / Na zdjęciu: Milena Sadurek w studiu NC+
Michał Kaczmarczyk, WP SportoweFakty: Zakończenie kariery i tak zwane życie po życiu jest dla każdego sportowca trudne, dla niektórych wręcz traumatyczne. Natomiast pani dość szybko odnalazła się w mediach i pracy dziennikarskiej. Taki początek daje satysfakcję?

Milena Sadurek, była siatkarka i reprezentantka Polski, komentatorka NC+: Daje mi ogromną satysfakcję i bardzo się cieszę, że jestem właśnie w tym miejscu. Dziewięćdziesiąt procent sportowców nie myśli w trakcie kariery o tym, co będzie robiło po jej zakończeniu, bo zawsze ma się przeczucie, że jest jeszcze na to czas. Ale tak naprawdę nigdy się nie wie, kiedy ta przygoda się zakończy. Nagle nadchodzi dzień, w którym nie trzeba po raz pierwszy od wielu lat iść na trening... i trzeba zastanawiać się, co dalej. Miałam szczęście znaleźć się we właściwym miejscu i czasie oraz wśród właściwych ludzi, którzy pomogli mi wejść w nowe życie po siatkówce.

Spodziewała się pani jeszcze kilka lat temu przejścia na drugą stronę barykady, do grona dziennikarzy i ekspertów?

Nie, wręcz przeciwnie, byłam do tego nastawiona zupełnie inaczej. Myślałam, że to jest zupełnie nie dla mnie i pewnie bym się nie sprawdziła w takiej roli. Bałam się, że nie potrafiłabym zdobyć się na obiektywną ocenę, ale okazało się, że przysłowie "nigdy nie mów nigdy" jest jak najbardziej słuszne i sprawdziło się w moim wypadku. Myślę, że nie spisuję się najgorzej, cały czas rozwijam się w nowym fachu i z każdym sezonem będzie jeszcze lepiej.

Przede wszystkim staram się podchodzić do komentarza bez emocji, obiektywnie. Nie patrzę na to, czy mówię o swoich dalszych znajomych z parkietów czy bliskich koleżankach, staram się wszystkie traktować tak samo i nie brać pod uwagę jakichkolwiek zażyłości.

Zdarzyło się odebrać telefon od znajomej z parkietu po skomentowanym spotkaniu: "Milena, było trochę za ostro"?

Jeszcze się nie zdarzyło, może dlatego, że za krótko się tym zajmuję! Pamiętam, że coś takiego przezywał choćby Łukasz Kadziewicz, natomiast ja staram się przede wszystkich być obiektywna w swoich osądach. Na pewno ktoś mi zarzucił lub zdąży zarzucić, że kogoś zganiłam lub pochwaliłam, choć jego zdaniem nie było ku temu żadnych powodów. Dlatego zawsze, gdy oceniam czyjeś zagrania czy zachowania, staram się mieć mocne argumenty za swoją opinią. Nie zamierzam nikogo krzywdzić, ograniczam się w swojej ocenie do czysto siatkarskiej strony... i przede wszystkim wiem, o czym mówię.

NC+ bardzo ambitnie podchodzi do transmitowania siatkówki i zaangażował szerokie grono byłych siatkarzy i siatkarek, co na pewno nieco odświeżyło media zajmujące się tym sportem po latach monopolu Polsatu Sport. To wpłynie dobrze na jakość dziennikarstwa siatkarskiego?

Oczywiście, że tak, bo monopol na cokolwiek nigdy nie jest uważany za dobre rozwiązanie. Konkurencja zawsze wzmaga do większej pracy i tak też się dzieje w przypadku siatkówki w naszym kraju. Canal Plus podszedł bardzo ambitnie do tego sportu i stara się go pokazywać na naprawdę najwyższym światowym poziomie. Pierwsze porównanie z Polsatem Sport, jakie narzuca się na myśl, jest takie, że w naszej stacji mecze siatkówki kobiet komentują kobiety i to jest dla mnie bardzo dobre podejście. Niby to jest ten sam sport, ale mimo wszystko byłe siatkarki znają kulisy, mają za sobą lata doświadczeń i wychwytują typowe dla siebie zachowania, których mężczyźni nie zauważą i przede wszystkim nie zrozumieją.

Jak wspomina pani swoje początki z komentowaniem ligi włoskiej?

Zostałam wtedy rzucona na głęboką wodę, bo od mojej pierwszej rozmowy z Żelkiem Żyżyńskim do skomentowania pierwszego spotkania minęły dwie doby! Nie miałam zbyt dużo czasu i byłam tym bardzo zdenerwowana; jedyne, co mi pozostało, to dobre przygotowanie do tego meczu. Nie było to bardzo trudne, bo grałam we Włoszech, bardzo lubię tę ligę i jestem z nią na bieżąco. Sam pierwszy mecz był o tyle ciężki, że nie wiedziałam, na co właściwie mogę sobie pozwolić: co mogę mówić, a czego nie, jak się zachowywać, jak pracować z mikrofonem... To była duża niewiadoma, ale w życiu nabierasz doświadczenia z każdym tygodniem, z każdą kolejną próbą. I teraz mogę stwierdzić, że jakościowo między moim pierwszym skomentowanym meczem a ostatnim, tym w Stambule, jest przepaść. Co nie zmienia faktu, że trening czyni mistrza i cały czas pracuję nad tym, żeby brzmieć jak najlepiej.

Nie ma pani wrażenia, patrząc na mecze Serie A1 i Ligę Siatkówki Kobiet, że oglądamy tak naprawdę dwie inne, choć podobne dyscypliny sportu?

Komentowanie ligi włoskiej to prawdziwa przyjemność, bo tam niemal każdy mecz stoi na najwyższym poziomie i to jest dla każdego widza, także komentatora, prawdziwa sportowa uczta. Choćby mecze Imoco Conegliano, Igora Gorgonzola Novary czy Savino del Bene Scandicci to są widowiska na poziomie godnym Europy. Jeśli miałabym po takim spotkaniu komentować na przykład mecz KSZO z BKS-em...

Szczerze mówiąc, bardzo się cieszę, że mogę komentować włoską Serię A1, bo w przypadku polskiej ligi obawiam się, że w niektórych przypadkach nie byłoby o czym mówić. Między tymi rozgrywkami jest przepaść, co wynika także ze zbyt dużej liczby zespołów w naszej Lidze Siatkówki Kobiet. Moim zdaniem niezbędne byłoby ograniczenie liczby uczestników ligi do ośmiu i dopiero wtedy jej poziom mógłby się podnieść.

Ma pani jeszcze jakieś przemyślenia na temat tego, dlaczego ekstraklasa siatkarek wygląda tak, a nie inaczej?

Widzieliśmy wszyscy, że po ostatnim sezonie musiał wycofać się klub z Muszyny, który od lat był bardzo stabilny i miał w swojej kadrze naprawdę bardzo dobre zawodniczki. To samo spotkało Trefl Proximę Kraków, który przejął tytuł sportowy od Atomu Trefla Sopot, również bardzo utytułowanego klubu. Z naszej ligi odpłynęło bardzo dużo zagranicznych gwiazd, kiedy okazało się, że strumień pieniędzy płynących do ligi siatkarek jest dużo mniejszy i nie jesteśmy w stanie konkurować finansowo z innymi krajami. Chyba nigdy nie byliśmy w stanie konkurować na poważnie z ligą włoską, turecką czy rosyjską, co nie zmienia faktu, że pojawiały się u nas uznane nazwiska.

Do tego swoje kariery pokończyły takie zawodniczki jak Gosia Glinka, Anna Werblińska czy Aleksandra Jagieło, które od lat podnosiły poziom rozgrywek. Teraz musimy bardzo uważnie szukać talentów, które być może je zastąpią, ale obawiam się, że to będzie bardzo trudne w aż dwunastozespołowej lidze. To absolutnie nie sprzyja rozwojowi młodych siatkarek, bo nagle okazuje się, że w ekstraklasie grają zawodniczki, które powinny występować na jej zapleczach, w pierwszej albo nawet drugiej lidze. Niektóre z nich, moim zdaniem, nie zasłużyły na to, by grać na tak wysokim poziomie.

Na kolejnej stronie przeczytasz m.in. która polska drużyna ma według Sadurek największe szanse w Lidze Mistrzyń i dlaczego koniec kariery sportowej nie oznacza problemów z realizacją długo odkładanych planów.

Czy zgadasz się z opiniami Mileny Sadurek na temat Ligi Siatkówki Kobiet?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×