- Magda zgłosiła się do nas jako wolna zawodniczka w mniemaniu swoim i menadżera. Podjęliśmy rozmowy, by była naszą zawodniczką, ale najpierw muszą zostać rozwiązane sprawy w PZPS. Zanim podpiszemy kontrakt, musimy być na sto procent pewni, że możemy to zrobić - mówił niedawno w rozmowie z naszym portalem Marcin Chudzik, prezes Grot Budowlanych Łódź. Wspomniane przez niego "rozwiązanie sprawy" ma odbyć się w piątek 11 stycznia, kiedy Magdalena Stysiak ze swoim agentem Roberto Mogentale i prawnikami stawi się przed Sądem Polubownym Polskiej Ligi Siatkówki. To jedno posiedzenie najprawdopodobniej nie rozwiąże sprawy, bo strony mają do dyspozycji Sąd Odwoławczy przy PZPS, a następnie sądy powszechne.
To, jak zawyrokuje PLS i PZPS w kontrowersyjnej sprawie Stysiak kontra Chemik Police, może okazać się szalenie ważne dla całej polskiej siatkówki. Jest wielu młodych zawodników i zawodniczek z kontraktami podpisanymi przed uzyskaniem pełnoletniości, zaś decyzja korzystna dla Stysiak i jej menadżera może okazać się zachętą dla innych agentów, by unieważniać i renegocjować kontrakty swoich siatkarzy i siatkarek lub by w ten sposób przenosić podopiecznych do innego klubu i zyskać prowizję za transfer. Tak nie musi się stać, ale orzeczenie na korzyść młodej atakującej może zmusić środowisko do rewizji dotychczasowych przepisów stanowionych przez PZPS i PLS. Na przykład do wprowadzenia zasad z futbolu, gdzie klub po uzyskaniu pełnoletniości przez zawodnika musi podpisać z nim nowy kontrakt.
Młody siatkarz walczył o swoje
- W momencie ukończenia 18 lat zgodnie z polskim prawem cywilnym i przepisami sportowymi wielu związków, w tym PZPN, Magda byłaby wolną zawodniczką. W przepisach PZPS takiego zapisu nie ma, ale możemy opierać się na casusie Zbigniewa Bartmana, gdzie była podobna sytuacja. My chcemy, żeby Magda grała u nas, a Magda chce u nas grać - tłumaczył prezes Chudzik. Chodzi o sprawę z 2005 roku, kiedy Zbigniew Bartman chciał wyzwolić się z umowy wiążącej go z Płomieniem Sosnowiec. To właśnie na tę sprawę ma powoływać się przed sądem PLS strona broniąca interesów Stysiak. Warto przypomnieć sobie, jak wyglądał cała sytuacja.
ZOBACZ WIDEO Puchar Ligi Angielskiej: Manchester City zdemolował Burton 9:0! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Obecnie 31-letni Bartman, pytany o tamtą głośną sprawę, nie pozostawiał suchej nitki na władzach sosnowieckiego klubu. - Ówczesny prezes klubu był niesłowny. Najpierw powiedział, że wobec trudnej sytuacji finansowej klubu każdy z nas ma wolną rękę w szukaniu nowej drużyny, a gdy chciałem odejść, powiedział, że mnie nie puści. Z kimś takim współpracować nie zamierzałem - mówił na łamach "Przeglądu Sportowego" w 2011 roku. Klub zarządzany przez Ryszarda Grendę przeżywał wtedy problemy finansowe, z powodu których został wycofany z rozgrywek ekstraklasy w 2008 roku. W 2004 roku ledwo wiążąca koniec z końcem KP Polska Energia Sosnowiec pożegnała się m.in. z Łukaszem Żygadło i stała na krawędzi upadku, ale dograła sezon do końca i zakończyła mistrzostwa Polski na 8. miejscu.
Bartman wytrzymał w Sosnowcu tylko niecały rok. 4 maja tamtego roku skończył 18. rok życia, dwa dni rozpoczął walkę o opuszczenie klubu z Zagłębia. - Miałem jeszcze dwa lata ważnego kontraktu, który wcześniej podpisał za mnie ojciec. Uznałem, że skoro skończyłem 18 lat, nie zamierzam dalej pracować z ludźmi, którzy kłamią w żywe oczy. Z pomocą rodziny użyłem luk prawnych, by rozwiązać umowę. Sprawa później trafiła do sądu i po pierwszej rozprawie została rozstrzygnięta na moją korzyść - opowiadał sam zainteresowany w kwietniu zeszłego roku portalowi Sport.pl. Sosnowiecki klub nie miał szczęścia do sądów, gdyż od lat przegrywał sprawy z byłymi zawodnikami o zaległe pensje (co ostatecznie wykończyło jego finanse), a do tego w sprawie Bartmana PZPS opowiedział się po stronie zawodnika i jego ojca, Leona Bartmana. Federacja wydała zgodę na wyjazd 18-letniego Bartmana do Włoch, gdzie szybko dołączył do Marmi Lanza Verona z Lorenzo Bernardim w składzie.
Gorzkie słowa
- To skandal. Związek bez naszej zgody wydał Bartmanowi pozwolenie. W jednej z rozmów ojciec Bartmana ostrzegł mnie, że wszystko załatwi. I faktycznie postawił na swoim. Dziwne, że w centrali nie przestrzegają swoich własnych przepisów - pomstował prezes Ryszard Grenda. Zaś ówczesny rzecznik PZPS Tomas Woflke odpowiadał na łamach mediów: - Bartman zgodnie z umową mógł odejść, płacąc karę, co zresztą chciał zrobić. Klub nie chciał przystać na takie rozwiązanie. Po drugie, był on zawodnikiem MOS Wola jedynie wypożyczonym na rok do Sosnowca. Nie wiem więc, dlaczego klub podpisał z nim aż trzyletni kontrakt (...) Sprawa jest tak skomplikowana, że powinien ją rozstrzygnąć sąd powszechny - argumentował rzecznik. Tak się stało, a klub z Sosnowca przegrał spór z Bartmanem i został z niczym.
Na nic zdały się pisma i dokumenty wysyłane przez prezesa Grendę ani zapewnienia wiceprezesa PLS Jana Zaremby, że Bartman na pewno nie zostanie wpisany na listę transferową (mówiło się wtedy o transferze młodego gracza do AZS-u Politechniki Warszawskiej, ostatecznie skończyło się na wyjeździe do Italii). Prezes "Kazików" nie mógł pogodzić się z porażką: sugerował, że Leon Bartman wykorzystał swoje kontakty, by załatwić synowi uniknięcie kary, do tego apelował, by zawiesić Bartmana juniora w prawach reprezentanta Polski, a Bartmana seniora w roli kierownika polskiej kadry juniorów.
Grenda informował w oświadczeniach, że młody zawodnik mógł rozwiązać umowę za porozumieniem stron z trzymiesięcznym okresem wypowiedzenia, albo po sezonie 2005/2006, gdyby zainteresował się nim klub z zagranicy (ale i wtedy Bartman musiałby zapłacić odszkodowanie). Według jego sam były siatkarz KP Polskiej Energii miał przyznać się do winy i zapłacić karę. Czy tak było? Na pewno nie wpłynęło to na przyszłe losy reprezentanta kraju. Pamiętajmy, że w tym czasie kartą zawodnika dysponował wciąż MOS Wola Warszawa i to on wypożyczył Bartmana najpierw do Sosnowca, a następnie do Werony. Wydaje się, że nie wszystko zależało od KP Polskiej Energii, choć podrażnieni działacze twierdzili inaczej.
Sosnowiec? Nigdy, nawet przejazdem
6 maja 2005 roku Zbigniew Bartman wraz z ojcem pojawił się w siedzibie klubu i przedłożył jego władzom pismo, w którym przekonywał, że jako dorosły człowiek ma prawo decydować o swojej przyszłości. - Umowę o świadczenie osobistych usług sportowych na rzecz zawodowej drużyny piłki siatkowej (...) zawarłem jako osoba niepełnoletnia, pod wpływem i naciskiem mojego opiekuna prawnego, ojca Leona Bartmana - takie zdanie znalazło się w tym dokumencie. To właśnie ten wybieg prawny miał zadecydować o takim, a nie innym rozstrzygnięciu sporu przyszłego olimpijczyka z Londynu a KP Polską Energią Sosnowiec. Ludzie bliscy władzom KP Polskiej Energii złośliwie komentowali, że kiedy Zbigniew i Leon Bartmanowie przychodzili żegnać się z klubem, po 18-latku nie było widać żalu o ojcowskie "wpływy i naciski".
Jednak cała sprawa po tylu latach wydaje się równie zagmatwana i niejasna jak prawie 14 lat temu, trudno ocenić, kto naprawdę miał rację po swojej stronie. Emocje przesłaniały rozsądną ocenę sytuacji - Wydaje mi się, że Zbigniew Bartman chciałby grać tylko w tych drużynach, które grają w Lidze Mistrzów. Czyli teraz, przypuszczam, będzie grał w Skrze Bełchatów - tak ironicznie komentował ruch siatkarza trener sosnowiczan Marian Kardas, a sam Bartman, pytany przez dziennikarzy o powody odejścia, rzucił: - Mam nadzieję, że w Sosnowcu nie znajdę się już nawet przejazdem!
Wtedy PZPS w trudnym do rozwikłania sporze stanął po stronie zawodnika. Jak będzie wyrokował arbitrażowy sąd przy PLS w sprawie Magdaleny Stysiak? - Zapewne strony biorące udział w sporze mają wiele argumentów przemawiających za ich racjami, o których nie wiemy, zwłaszcza że sądy arbitrażowe rozstrzygają nie tylko w oparciu o przepisy prawa, ale także o zasady słuszności i przyjęte zwyczaje - mówił radca prawny Jakub Pietrasik, którego pytaliśmy o spór prawny Stysiak z Chemikiem Police. Biorąc po uwagę, że w mediach na pewno nie powiedziano wszystkiego na temat umowy Stysiak z Chemikiem Police, a władzom ligowym i federacji z pewnością zależy na jak najszybszym zażegnaniu sporu, który blokuje grę i rozwój utalentowanej siatkarki, można spodziewać się każdego możliwego rozwiązania konfliktu. A także pretensji przegranych i dalszego ciągu walki o swoje.