Faworytem spotkania była oczywiście PGE Skra Bełchatów. Aktualni mistrzowie Polski dalecy są co prawda od uzyskania optymalnej formy, ale w piątek mierzyli się z MKS-em Będzin, który wygrał w tym sezonie tylko raz i zajmuje obecnie 13. miejsce w tabeli PlusLigi, bowiem Stocznia Szczecin wycofała się z rozgrywek. Z kolei podopieczni Roberto Piazzy są obecnie na 6. pozycji. Szkoleniowiec PGE Skry chciał, by jego zespół wszedł w 2019 roku udanie i zaczął wreszcie wygrywać seriami. Bełchatowianom zdarzały się bowiem wpadki z poprzednich meczach z niżej notowanymi ekipami. Mecz z MKS-em miał być dobrym prognostykiem na przyszłość.
Goście przyjechali do hali w Sosnowcu, gdzie mecze rozgrywa MKS, mocno osłabieni. Roberto Piazza nie mógł skorzystać z usług Mariusza Wlazłego, Roberta Milczarka, Artura Szalpuka, a także Patryka Czarnowskiego. W ostatnim czasie cała czwórka trenowała indywidualnie i dochodziła do pełni sił po drobnych urazach. Trener PGE Skry postanowił więc oszczędzić tych siatkarzy. W ekipie gospodarzy mieliśmy jedną absencję. Gido Vermeulen do końca sezonu nie będzie miał do dyspozycji Mateusza Kowalskiego, który odniósł poważną kontuzję kolana.
Mimo osłabienia PGE Skra dominowała na początku spotkania. Aktualni mistrzowie Polski zbudowali drobną przewagę, dzięki dobrej pracy bloku i przyzwoitej grze skrzydłowych. Goście prowadzili już 18:14, ale gospodarze weszli jednak na wyższy poziom gry i zaczęli sukcesywnie odrabiać straty. Szczególnie dobrze w ekipie MKS-u wyglądał Lincoln Alexander Williams, który był najjaśniejszym punktem będzinian w pierwszym secie. Bełchatowianie wytrzymali jednak w końcówce napór i ostatecznie objęli prowadzenie w meczu.
Druga partia rozpoczęła się podobnie. Podopieczni Roberto Piazzy od początku seta uciekli będzinianom i prowadzili już 4:0, przez co trener gospodarzy szybko musiał brać czas na żądanie. Przyniosło to skutek, bowiem PGE Skra już tak nie uciekała swoim rywalom. Po kilku minutach goście znowu jednak zdobyli kilka punktów z rzędów i MKS mógł się już powoli przygotowywać psychicznie do następnej partii.
W trzecim secie bełchatowianie nie mieli już takiej łatwej drogi do wygranej, bowiem gospodarze stawiali opór od samego startu. Później do gry wkroczył Jakub Kochanowski, który zdobył trzy "oczka" z rzędu, dzięki skutecznym atakom i niezwykle mocnej zagrywce, przez co PGE Skra zaczęła budować drobną przewagę nad MKS-em. Zawodnicy Vermeulena się nie poddali i po chwili na tablicy wyników widniał rezultat 16:16. Końcówka należała jednak do mistrzów Polski, którzy w ostatecznym rozrachunku wygrali 3:0 i wywieźli z Sosnowca pełną pulę punktów.
MKS Będzin - PGE Skra Bełchatów 0:3 (22:25, 14:25, 20:25)
MKS: Kowalski, Ratajczak, Grzechnik, Peszko, Williams, Buchowski, Potera (libero) oraz Langlois, Fornal, Gregorowicz (libero).
PGE Skra: Teppan, Kłos, Kochanowski, Ebadipour, Łomacz, Orczyk, Piechocki (libero) oraz Droszyński, Katić.
MVP: Jakub Kochanowski (PGE Skra).
ZOBACZ WIDEO Kulisy wyboru na najlepszego polskiego sportowca. "Kurek objął prowadzenie dwie minuty przed końcem"