PlusLiga: wicemistrzowie Polski nie okazali litości osłabionemu rywalowi z Bydgoszczy

Newspix / Łukasz Laskowski / Na zdjęciu: siatkarze ZAKSY Kędzierzyn-Koźle
Newspix / Łukasz Laskowski / Na zdjęciu: siatkarze ZAKSY Kędzierzyn-Koźle

Zespół ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, zgodnie z oczekiwaniami, pokonał w trzech setach Chemika Bydgoszcz. Gospodarze zaprezentowali się jednak bardzo ambitnie, momentami zmuszając lidera rozgrywek do sporego wysiłku.

Spotkanie Chemika Bydgoszcz z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle miało być siatkarskim świętem, jednak plaga kontuzji po stronie gospodarzy i brak zgody na przełożenie spotkania sprawiły, że dla miejscowych sobotnia konfrontacja była raczej pojedynkiem o przetrwanie. Wicemistrzowie Polski, żądni zwycięstwa po nieudanej przeprawie w Lidze Mistrzów, mogli więc na dużym luzie podejść do walki o ligowe punkty.

Gospodarze rozpoczęli mecz z Pawłem Cieślikiem na rozegraniu. Młody zawodnik kilka tygodni temu nie marzył o grze w pierwszym zespole, jednak plaga kontuzji sprawiła, że otrzymał on szansę debiutu w PlusLidze. U 19-latka widać było sporą nerwowość, co ułatwiało przyjezdnym czytanie gry. Zdecydowanie większy problem mieli miejscowi. Benjamin Toniutti, jeden z najbardziej doświadczonych i utytułowanych zawodników na tej pozycji, prezentował się znakomicie. Perfekcyjne wystawy do Łukasza Wiśniewskiego i Aleksander Śliwka umożliwiły zbudowanie bezpiecznej przewagi (17:10). Goście, grając na dużym luzie, kontrolowali sytuację na parkiecie. Trener Jakub Bednaruk nie miał zbyt wielkiego pola manewru. W końcówce na boisku, po raz pierwszy w sezonie jako przyjmujący, pojawił się Kacper Bobrowski. Niewiele to jednak pomogło.

W drugiej odsłonie szansę debiutu otrzymał Marcin Karakuła. Były zawodnik Buskowianki Kielce prezentował się nieco lepiej od swojego kolegi. 19-latek grał bardziej odważnie i dokładnie, ułatwiając skrzydłowym kończenie ataków. Andrea Gardini, mimo widocznej przewagi swoich podopiecznych, nie zamierzał stosować taryfy ulgowej. Na boisku pozostała podstawowa szóstka, która szybko przejęła inicjatywę. Trudny do zatrzymania był zwłaszcza Sam Deroo. Zdziesiątkowani kontuzjami Chemicy nie złożyli broni. Rolę lidera z powodzeniem wziął na swoje barki Bartosz Filipiak. Postawa atakującego ekipy znad Brdy zakłóciła spokój włoskiego szkoleniowca, który przy stanie 15:15 po raz pierwszy w meczu poprosił o czas. Po krótkiej przerwie sytuacja wróciła do normy, a przewaga wicemistrzów Polski do końca już nie podlegała dyskusji.

Początek trzeciego seta zagrywką ustawił Łukasz Kaczmarek, wyprowadzając swój zespół na trzypunktowe prowadzenie (5:2). Chemicy starali się przeciwstawiać rywalom, mimo że blok wicemistrzów Polski był wyjątkowo dobrze dysponowany. Przez dłuższy czas kędzierzynianie nie byli w stanie wyraźnie odskoczyć. Nadzieje na pozostanie w grze dawała podopiecznym Jakuba Bednaruka doskonała dyspozycja duetu Bartosz Filipiak - Nikola Kovacević. Wyraźna różnica pomiędzy zespołami zaczęła się zarysowywać dopiero w drugiej połowie seta. Miejscowi nie byli potrafili znaleźć recepty na skrzydłowych ZAKSY - Sama Deroo i Łukasza Kaczmarka (19:15). Kolegów do walki starał się niemal w pojedynkę podrywać Bartosz Filipiak, jednak bezskutecznie.

Chemik Bydgoszcz - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 0:3 (13:25, 20:25, 20:25)

Chemik: Kovacević, Szalacha, Lesiuk, Filipiak, Morozow, Cieślik, Kowalski (libero) oraz Bobrowski, Siwicki, Akala, Witek.

ZAKSA: Kaczmarek, Toniutti, Wiśniewski, Bieniek, Śliwka, Deroo, Zatorski (libero) oraz Jungiewicz, Stępień, Koppers.

MVP: Paweł Zatorski (ZAKSA).

ZOBACZ WIDEO Wielkie strzelanie w pierwszej połowie! Norwich pokonało Birmingham 3:1 [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Komentarze (3)
avatar
Marek Lewin
20.01.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Takie drużyny jak Lube, Zenit czy Perugia są poza zasięgiem nie tylko drużyn z plus ligi ale z całej Europy jak nie świata. Natomiast Verona i owszem. Czas pokaże. 
avatar
IsAn
20.01.2019
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
A w europie padaka!!! czym tu się nakręcać!? 
avatar
TOM-BYD
19.01.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Chemik bez szans... :(