O wojnie kibiców GKS-u Katowice i Ruchu Chorzów napisano już wiele. Fani obu piłkarskich klubów żyją we wrogich stosunkach, co odbija się na siatkarskim GKS-ie Katowice. Wspierany przez miasto klub ma nieoczekiwanie problemy związane z organizacją meczów w dzielnicy Szopienice, w której klubem numer jeden jest właśnie chorzowski Ruch.
Jak informuje "Gazeta Wyborcza", mieszkańcy katowickiej dzielnicy skarżą się, że po meczach siatkarskiego klubu dochodzi do groźnych sytuacji. Pseudokibice GKS-u mają jeździć po ulicach Szopienic i szukać fanów Ruchu. Zdarzają się bójki. To sprawia, że osoby mieszkające w dzielnicy nie czują się bezpiecznie. Nie pomaga nawet specjalne zabezpieczanie meczów przez policję.
W sprawę zaangażował się radny Katowic, Dawid Durał. - Przyszli do mnie mieszkańcy i poprosili o pomoc. Nie rozumiem waśni między klubami sportowymi, uważam, że są bez sensu. Ale nie możemy udawać, że nie ma problemu. Takie mamy społeczeństwo. Lokowanie meczów w dzielnicy innej drużyny tylko niepotrzebnie antagonizuje środowisko. Lepiej, by takie mecze odbywały się na bardziej neutralnym terenie - powiedział w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Miasto zna sprawę, ale nie może zareagować. W Katowicach są dwie hale, które spełniają wymogi organizacji meczów w PlusLidze. To obiekt w Szopienicach i Spodek, w którym trudno znaleźć wolny termin i nie udałoby się tak spiąć grafiku, by GKS wszystkie swoje mecze rozgrywał w tym legendarnym miejscu dla polskiej siatkówki.
Mecze GKS-u co najmniej przez kilka najbliższych lat będą organizowane w Szopienicach. To zmieni się dopiero w momencie, gdy oddany do użytku zostanie nowy kompleks sportowy, w którym oprócz piłkarskiego stadionu znajdzie się też hala spełniająca wymogi organizacji nie tylko meczów siatkarskich.
ZOBACZ WIDEO Co czeka polskich siatkarzy w 2019 roku? "Najważniejsze będą kwalifikacje do igrzysk"
Szkoda by było aby siatkarze GKS-u musieli "oddać" pole piłkarzom i przestać grać. Oby nie