PlusLiga: wyszarpane zwycięstwo Cerradu Czarnych w Sosnowcu. Ligowy autsajder postawił się radomianom

Newspix / Michał Chwieduk / Na zdjęciu: siatkarze Cerradu Czarnych Radom
Newspix / Michał Chwieduk / Na zdjęciu: siatkarze Cerradu Czarnych Radom

Cerrad Czarni Radom długo męczyli się z ostatnim w tabeli MKS-em Będzin, czego przyczyną był brak podstawowego rozgrywającego. Mimo to goście pokazali więcej siatkarskich atutów i wygrali trudny mecz w Sosnowcu 3:1.

W tym artykule dowiesz się o:

Radomianie byli oczywistym faworytem spotkania w Sosnowcu, co nie oznacza, że mieli prawo dopisać sobie trzy punkty przed wybiegnięciem na boisko. Jak przyznawał ich trener Robert Prygiel, poniedziałkowe starcie z MKS-em Będzin mogło zapewnić jego zespołowi udział w walce o medale PlusLigi i tym większa była presja z nim związana. Do tego nie było wiadomo, czy w pierwszej szóstce Wojskowych zagra Słoweniec Dejan Vincić, który nabawił się urazu łydki podczas ostatniego meczu Czarnych w Katowicach, przegranego 0:3. Istniało ryzyko, że zespół Prygla po raz kolejny nie poradzi sobie bez swojego mentalnego lidera, wykluczonego z grania na co najmniej dwa tygodnie).

Vital Heynen po sezonie odchodzi z VfB Friedrichshafen: "Chcę skupić się na polskiej kadrze"

Po przedstawieniu wyjściowych szóstek wiadomo było, że dojdzie do braterskiego pojedynku Fornali, Jana (MKS) i Tomasza (Cerrad Czarni). W pierwszych akcjach meczu brylowało właśnie wspomniane rodzeństwo, a także Alen Pajenk, który dobrze rozumiał się z Reto Gigerem w akcjach z pierwszego tempa. Po kilku niechlujnych akcjach gości i bloku Artura Ratajczaka MKS zasłużenie prowadził 8:4 i utrzymywał przewagę dzięki skutecznemu do bólu Rafałowi Farynie. Dopiero dwa asy serwisowe Wojciecha Żalińskiego nieco ożywiły grę radomian, którym wciąż brakowało stabilności w kontrataku. Miejscowi stracili na chwilę pewność siebie i prawie pomogli Czarnym doprowadzić do wyrównania, ale przed tym uratował ich challenge, który po spornej akcji wskazał dotknięcie siatki przez gości (20:18).

Im bliżej było decydującego punktu, tym więcej wkradało się chaosu w poczynania obu ekip, ale ostatecznie będziński MKS wygrał partię do 23 mimo zaskakujących zagrań Żalińskiego i zagrywki Kamila Kwasowskiego, która doprowadziła do remisu po 23. Zagłębiowski zespół nie poszedł za ciosem i zaczął przeplatać punkty prostymi błędami, z czego skorzystał chimeryczny do tej pory Maksim Żygałow, który blokiem i asem dał Wojskowym ważne prowadzenie 5:4. Akcję za akcją kończył lider gości Żaliński, po chwili dołączył do niego pewny w polu zagrywki młodszy z braci Fornal, a gra będzinian zupełnie się załamała i po serii 11 punktów radomian z rzędu stało się jasne, kto wygra seta. Ostatecznie gospodarze ugrali 12 punktów, a najwięcej emocji w tej partii towarzyszyło... wideoweryfikacjom.

Co czeka polskich siatkarzy w 2019 roku? "Najważniejsze będą kwalifikacje do igrzysk"

Tak zdecydowana wygrana sprawiła, że goście (a zwłaszcza rozgrywający Giger) nabrali pewności siebie, jednak wciąż brakowało im należytej koncentracji. Objawiło się to po przegranym przez Czarnym challenge'u, po którym zagrania Rafała Faryny i Adriana Buchowskiego dały MKS-owi prowadzenie 6:4. Radomianie starali gonić wynik, ale rzucali sobie kłody pod nogi pomyłkami na zagrywce, do tego ich rywali bronili zdecydowanie lepiej niż wcześniej i pomagali Lukasowi Tichackowi w boiskowych wyborach.

Długie i wnikliwe sprawdzanie akcji przez sędziów nie wytrąciło z uderzenia MKS-u, który po dwóch nieudanych próbach Michała Filipa prowadził 18:13. Ale wtedy serwisy zaczął posyłać niezmordowany Żaliński, dzięki któremu goście zdobyli siedem punktów i uratowali swoją sytuację. W najbardziej wyrównanej części seta, przeplatanej łatwymi błędami i zagraniami na najwyższym poziomie (jak efektowny blok Norberta Hubera), lepszy o dwa punkty okazał się klub z Mazowsza. Będzinianie zmarnowali długie minuty jakościowej walki bez kompleksów po ogromnym nieporozumieniu czeskiego rozgrywającego ze środkowym (28:30).

39 minut gry w trzeciej partii nie osłabiło zapału graczy trenera Siewiorka, którym zależało na doprowadzeniu do tie-breaka. Wojskowi odpowiadali punktowymi zagrywkami Pajenka, na które znalazł efektowną ripostę Faryna (7:7), a do tego w ataku obudził się dość chimeryczny Jake Langlois. Chwilę potem nadszedł czas na serię punktową przyjezdnych przy serwisach Hubera i Gigera, zmuszającą szkoleniowca MKS-u do przerw na żądanie. Te nie zdawały się na wiele, bo Czarni uruchomili blok i stłamsili Zagłębiaków na dobrze. Ratajczak podrywał swoich kolegów do boju męskimi słowami (dobrze słyszalnymi w całej hali), co zaowocowało małym zrywem punktowym MKS-u. Jednak ta partia i cały mecz musiała zakończyć się zwycięstwem Cerrad Czarnych Radom, przypieczętowanym przez nieudane serwisy Tomasza Kowalskiego i Jakuba Peszki.

MKS Będzin - Cerrad Czarni Radom 1:3 (25:23, 12:25, 28:30, 19:25)

MKS: Faryna. Grzechnik, Fornal, Langlois, Ratajczak, Tichacek, Potera (libero) oraz Kowalski, Buchowski, Peszko.

Cerrad Czarni: Huber, Fornal, Giger, Żygałow, Żaliński, Pajenk, Ruciak (libero) oraz Kwasowski, Filip, Rybicki.

MVP: Wojciech Żaliński (Cerrad Czarni Radom).

Walka PGE Skry Bełchatów trwa. "Dzięki kolejnym punktom cały czas "żyjemy" i jesteśmy w grze o play-offy"

Komentarze (0)