Walka PGE Skry Bełchatów trwa. "Dzięki kolejnym punktom cały czas "żyjemy" i jesteśmy w grze o play-offy"

Newspix / Mariusz Pałczyński / Na zdjęciu: Karol Kłos w ataku
Newspix / Mariusz Pałczyński / Na zdjęciu: Karol Kłos w ataku

Po pokonaniu Aluronu Virtu Warty Zawiercie 3:2 PGE Skra Bełchatów wciąż pozostaje w walce o czołową "szóstkę" PlusLigi. - Patrząc na tabelę, można powiedzieć, że znowu nam jeden punkt uciekł, ale przecież mogło być 3:0 dla rywala - mówił Karol Kłos.

Faworytem spotkania w ramach 21. kolejki PlusLigi w Bełchatowie był Aluron Virtu Warta Zawiercie. Od początku sezonu Jurajscy Rycerze prezentują dobrą grę, co przekłada się na lokatę w tabeli (obecnie 5. miejsce), a w dodatku w pierwszej części rozgrywek pewnie pokonali mistrzów Polski 3:1.

Po dwóch setach pojedynku rewanżowego zanosiło się na zainkasowanie przez zawiercian kolejnego kompletu punktów. PGE Skra Bełchatów momentami wydawała się bezradna wobec niezwykle ofensywnej postawy podopiecznych Marka Lebedewa, którzy mocnymi serwisami skutecznie odrzucali rywala od siatki i punktowali w kontrach. Chociaż mistrzowie Polski przegrywali już 0:2, w kolejnych partiach zdołali przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść (relację można przeczytać TUTAJ).

- Wróciliśmy w tym meczu z bardzo dalekiej podróży, bo w dwóch pierwszych setach zespół z Zawiercia praktycznie nas rozbił - stwierdził po spotkaniu Karol Kłos. - Był taki moment w drugim secie, gdzie przegrywaliśmy tylko jednym punktem, ale potem zawiercianie znów nam odjechali. Było blisko, żeby to Zawiercie cieszyło się z trzech punktów. Potem mecz zupełnie się jednak odmienił. Zaczęliśmy grać trochę lepiej i wytrzymaliśmy tie-breaka - dodał zawodnik.

ZOBACZ WIDEO Kapitalny mecz Polaków z Napoli! Milik i Zieliński strzelali Parmie [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Istotną rolę w meczu odgrywała zagrywka. Gracze Aluronu Virtu Warty zdobyli łącznie 7 asów serwisowych i, co warto podkreślić, wszystkie zaprezentowali w dwóch pierwszych setach, które pewnie wygrali. Bełchatowianie łącznie zdobyli w tym elemencie 10 punktów.

- Drużyna z Zawiercia od początku grała bardzo odważnie na zagrywce, często trafiała w boisko i to nie, że robił to jeden zawodnik, tylko każdy z nich szedł w pole serwisowe i dawał z siebie maksa. W siatkówce jest tak, że można zagrywać przez dwa sety bardzo mocno, a potem często brakuje trochę siły w tym trzecim secie. Na szczęście to wytrzymaliśmy, co bardzo cieszy - mówił zawodnik PGE Skry.

Czytaj także: I liga mężczyzn: Tauron AZS Częstochowa przełamał złą serię, Lechia Tomaszów Mazowiecki na czele

W fazie zasadniczej PlusLigi PGE Skra Bełchatów ma do rozegrania jeszcze trzy mecze - z Cerradem Czarnymi Radom, GKS-em Katowice i ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. Po 22 kolejkach rozgrywek mistrzowie Polski z dorobkiem 31 punktów plasują się na 6. miejscu. Tylko punkt mniej ma zespół z Katowic, z którym żółto-czarna ekipa toczy teraz bezpośrednią walkę o czołową "szóstkę".

- Patrząc na tabelę, można powiedzieć, że w meczu z ekipą z Zawiercia znowu nam jeden punkt uciekł, ale przecież mogło być 3:0 dla rywala. Wtedy bylibyśmy w bardzo trudnej sytuacji. Te dwa wywalczone teraz punkty są dla nas bardzo cenne. Dzięki nim cały czas "żyjemy" i walczymy o upragnione play-offy - zaznaczył Kłos.

Bełchatowianie kolejne spotkanie rozegrają w sobotę, 2 marca w Radomiu, gdzie zmierzą się z Cerradem Czarnymi, który aktualnie zajmuje 4. lokatę w ligowej tabeli.

Komentarze (0)