Jastrzębski Węgiel prowadził już 2:0, ale ostatecznie uległ w dwóch kolejnych setach. Podniósł się jednak w tie-breaku i odniósł ważne zwycięstwo. Istotne, bowiem formuła nie jest taka, jak w europejskich pucharach, gdzie sety mają jakiekolwiek znaczenie, tu liczą się wygrane mecze.
- To było strasznie ciężkie spotkanie, ale w końcu jesteśmy w Polsce i gramy w lidze mistrzów świata. Tutaj nigdy nie jest łatwo. W moim przekonaniu, rozpoczęliśmy ten mecz naprawdę dobrze i nagle przy stanie 19:14 dla nas...nie wiem, co się wydarzyło. Przestaliśmy grać na naszym normalnym poziomie. Popełniliśmy dwa-trzy proste błędy i nawet jeśli weźmiemy pod uwagę: gdzie graliśmy, w jak trudnej hali - w której atmosfera na trybunach szybko się rozgrzewa i niesie miejscowy zespół - to nie powinniśmy rozdawać takich prezentów. Od tego momentu gospodarze rozgrywali już znakomity mecz - tłumaczył Roberto Piazza.
Szkoleniowiec PGE Skry dobrze wie, jak ciężko rywalom gra się w Jastrzębiu, bo sam był trenerem tej drużyny kilka lat temu. - W pierwszym i drugim secie różnicę zrobiły serwis i przyjęcie. W trzeciej partii zaczęliśmy powracać do gry, i to nam się udało. Doprowadziliśmy do tie-breaka, w którym straciliśmy cztery piłki w kontrze. A to na tym poziomie często oznacza jedno - porażkę. Trzeba szybko odbudować morale i w sobotę szykujemy się na wojnę. Nic jeszcze nie jest przesądzone - podkreślił Włoch.
Czytaj też:
-> Oficjalnie: Michał Kubiak zostaje w Japonii. Kapitan reprezentacji Polski przedłużył kontrakt
-> Setki liczb po fazie zasadniczej Plusligi. Wyjaśniają dominację ZAKSY i niepowodzenia innych ekip
Ze swoich podopiecznych zadowolony był Robert Santilli. - Muszę przyznać, że od strony technicznej zagraliśmy poprawnie. Może nie zaczęliśmy tego meczu zbyt dobrze, ale później drużyna odnalazła swój rytm w zagrywce i było coraz lepiej. W trzecim secie byłem zdenerwowany na zespół, gdyż podeszliśmy do tego seta chyba zbytnio zrelaksowani. Popełniliśmy dwa-trzy proste błędy, przez co mocno skomplikowaliśmy sobie życie. Powinniśmy byli zamknąć to spotkanie w trzech setach, ale sztuka tam nam się nie udała - tłumaczył.
W drugim spotkaniu, do którego dojdzie w sobotę w Bełchatowie, jastrzębianie mogą podejść osłabieni. - W czwartym secie Lyneel poślizgnąć się na boisku i poczuł drobny ból. Wydaje się więc, że mogliśmy temu zapobiec, gdyby mecz skończył się w trzech partiach. Potem Julien doszedł siebie, wrócił na plac gry, ale na tę chwilę nie wiemy, co będzie z nim w sobotę. Tym razem okazaliśmy się lepsi od rywali, ale Skra to jest zespół z krwi i kości. Oni nigdy się nie poddają. Grając z nimi musisz stale prezentować wysoki poziom. Przeciwko PGE Skrze rozegrałem już wiele meczów i nie przypominam sobie łatwych przepraw. Dlatego w sobotę trzeba wykazać się siłą, zwłaszcza po stronie mentalnej - zakończył Santilli.
Sobotni mecz rozpocznie się o godz. 14:45.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Polakom znudził się Lewandowski? "Piątek jest nowy i świeży. Tego właśnie pragną kibice"