Dramat niemieckiej siatkarki. Musiała skończyć karierę przez skutki zamachu w Muenster

East News / imago/Conny Kurth / Na zdjęciu: Chiara Hoenhorst
East News / imago/Conny Kurth / Na zdjęciu: Chiara Hoenhorst

Chiara Hoenhorst przez rok walczyła o powrót do zdrowia i gry po tym, jak została poważnie ranna po ataku szaleńca. Niestety, batalia z własnym ciałem nie zakończyła się zwycięstwem.

W tym artykule dowiesz się o:

Rok temu Chiara Hoenhorst rozgrywała swój pierwszy sezon w seniorskiej drużynie USC Muenster, miała na swoim koncie powołania do kadry U-17, a przed sobą długą sportową przyszłość. Nie miała prawa się spodziewać, że 7 kwietnia 2018 roku okaże się początkiem końca jej marzeń o dalszej karierze.

To właśnie wtedy 48-letni Jens R., kierowca samochodu dostawczego cierpiący od lat na chorobę psychiczną, wjechał w tłum osób siedzących w ogródku przed restauracją Kiepenkerl, a następnie popełnił samobójstwo. Zginęły cztery osoby, a spośród dwudziestu rannych, trzy były w stanie krytycznym.

Cerrad Czarni brutalnie sprowadzeni na ziemię. "To moja największa porażka w przygodzie z PlusLigą"

Jedną z nich była 20-letnia Hoenhorst, która została szybko przewieziona do szpitala i wprowadzona na trzy dni w stan śpiączki farmakologicznej. Niemka miała poważnie uszkodzoną czaszkę i gdyby nie sprawne działanie żołnierza, który pomagał na miejscu ofiarom zamachu, najpewniej nie przeżyłaby ona jednego dnia. Na szczęście dość szybko okazało się, że jej życiu nie zagraża niebezpieczeństwo, ale klub nie zdradzał wielu informacji na temat stanu zdrowia swojej zawodniczki. Już w kwietniu było wiadomo, że rehabilitacja młodej siatkarki przebiega dobrze. Hoenhorst przez długi czas nie mogła trenować tyle, ile jej koleżanki z zespołu i musiała zakładać specjalne zabezpieczenia na głowę, ale zdołała wrócić do grania i już w listopadzie zeszłego roku dwukrotnie pojawiała się na boisku.

ZOBACZ WIDEO "Podsumowanie tygodnia". Krzysztof Piątek przerasta AC Milan? "Ciągle brakuje mu wsparcia"

Tuż po odpadnięciu USC z walki o półfinał Bundesligi Hoehhorst została obdarowana pożegnalnym bukietem kwiatów. Nie tylko ze względu na kończący się kontrakt: młoda skrzydłowa ogłosiła w poniedziałek 8 kwietnia na oficjalnej stronie klubu, że po rozmowach z lekarzami i rodziną zdecydowała się na zakończenie zawodowej gry w siatkówkę. Przyczyną okazały się powikłania po feralnym 7 kwietnia. - Od listopada mam problemy z oczami, widzę podwójnie. Nacisk na nerw w oku po wypadku był tak silny, że zostawiło to ślad w moim ciele. Doktorzy twierdzą, że to schorzenie może ustąpić za jakiś czas. Ale żeby tak się stało, muszę zrobić krok wstecz i zawiesić zawodowe granie - tłumaczyła Chiara Hoehhorst, która teraz zamierza poświęcić się studiowaniu na uczelni w Muenster.

To nie pierwsza siatkarka, która musiała pożegnać się ze sportem przez powikłania po wypadku. Podobny los spotkał słynną amerykańską libero Stacy Sykorę, która w kwietniu 2011 roku doznała poważnych obrażeń po wypadku autokaru wiozącego jej drużynę Volei Futuro na spotkanie półfinałowe brazylijskiej Superligi. Srebrna medalistka igrzysk w Pekinie musiała być hospitalizowana przez miesiąc, by wrócić do pełnej sprawności. Sykora wznowiła karierę, ale w grudniu 2012 roku, w wieku 35 lat, zdecydowała się na jej zakończenie. Siatkarka tłumaczyła, że wypadek poważnie wpłynął na jej wzrok i refleks, przez co nie była w stanie dłużej występować na wysokim poziomie.

Nie będzie spektakularnego powrotu. Matej Kazijski kolejny raz odmówił reprezentacji Bułgarii

Komentarze (0)