Przed rozpoczęciem sezonu mało kto spodziewał się takiego składu rywalizacji decydującej o podziale medali. Aspiracje ZAKSY Kędzierzyn-Koźle do mistrzowskiego tytułu co prawda nikogo nie dziwiły, ale wskazywanie ONICO Warszawa jako rywala podopiecznych Andrei Gardiniego w walce o najważniejsze trofeum można było uznać za czyste szaleństwo. Podobnie jak obecność w najlepszej czwórce Aluronu Virtu Warty Zawiercie. Drużyna z Zagłębia typowana była do roli czarnego konia rozgrywek, ale jej obecności w małym finale, kosztem chociażby Asseco Resovii czy PGE Skry Bełchatów, wydawała się mało realna.
Również Jastrzębianom sukces wróżyli nieliczni, zwłaszcza po tym, jak z zespołem w mało elegancki sposób pożegnali się Ferdinando De Giorgiego i Salvador Hidalgo Oliva. Sport po raz kolejny okazał się jednak nieprzewidywalny, dlatego przed sobotnią rywalizacją siatkarscy kibice mogą być pewni, że emocji w decydujących meczach sezonu nie zabraknie.
- To świetne uczucie kolejny raz awansować do finału, czwarty raz z rzędu. Mam ogromną nadzieję, że tytuł wróci do Kędzierzyna. Mecz w Zawierciu był ważny, bo byliśmy prawie poza finałem. Wrócić w takim meczu, w takiej atmosferze, jaka tam panuje, kiedy nie przegrywają zbyt wiele meczów w domu, było naprawdę świetne - przyznał po awansie do wielkiego finału Benjamin Toniutti, cytowany na łamach oficjalnej strony klubowej ZAKSY.
ZOBACZ WIDEO: "Druga połowa". VAR największym problemem współczesnej piłki? "Mecz z VAR-em i bez to dwie różne dyscypliny sportu"
Radość Francuza z awansu nie dziwi, zwłaszcza wobec okoliczności, w jakich dokonała tego ZAKSA. W drugim półfinale srebrni medaliści minionego sezonu byli bowiem krok od eliminacji, przegrywając 0:2. Zdołali jednak zdobyć "Twierdzę Zawiercie" i doprowadzić do trzeciego starcia, które nie bez kłopotu rozstrzygnęli na swoją korzyść. Podopieczni Andrei Gardiniego udowodnili tym samym, że trudno będzie ich złamać. To dobrze wróży przed finałem, bowiem rok wcześniej, mimo kapitalnej gry w rundzie zasadniczej, decydujące pojedynki z PGE Skrą Bełchatów przegrali.
Damian Wojtaszek: Piszemy historię, ale nie zamierzamy spocząć na laurach
Niezwykły hart ducha i determinację zaprezentowali w półfinale również gracze ONICO Warszawa. Skład finału wydaje się więc być wymarzony. W awansie Inżynierom nie przeszkodziła kontuzja, jakiej Bartosz Kurek doznał dwa dni przed rozpoczęciem półfinałów oraz uraz Bartosza Kwolka na starcie rywalizacji. W obliczu problemów zdrowotnych nieodzowny okazał się transfer medyczny. To jednak nie Maciej Muzaj, ale Sharone Vernon-Evans okazał się cichym bohaterem swojej ekipy. Doskonała gra Kanadyjczyka w znacznym stopniu pomogła podopiecznym Stephane'a Antigi awansować do finału. Pozyskanie byłego atakującego Trefla Gdańsk zapewniło natomiast większą możliwość w rotowaniu składem.
Siatkarscy kibice już teraz mogą zacierać ręce na myśl o pierwszym pojedynku o złoty medal. Z pewnością jednym z trzech, choć patrząc na dotychczasową postawę obu ekip w rundzie zasadniczej, trudno spodziewać się jednostronnego finału. Pięciomeczowy spektakl wydaje się być jak najbardziej realny.
- Piszemy historię dla klubu ONICO. Nie spoczywamy jednak na laurach, mamy szansę zdobyć złoty medal i o to będziemy walczyć - zapowiada Damian Wojtaszek, libero warszawskiej drużyny.
Nieco w cieniu rywalizacji o złoto toczyć się będzie walka dwóch ekip, które bez względu na końcowy wynik mają prawo czuć się spełnione. Mimo porażki w półfinale, zarówno Jastrzębski Węgiel, jak i Aluron Virtu Warta pokazały, że na miejsce w czwórce w pełni zasłużyły. Do awansu zabrakło im niewiele, na pocieszenie pozostały natomiast pochlebne opinie wygłaszane z ust rywali.
- Mało kto na nas stawiał w tej rywalizacji i mało kto by podejrzewał, że będziemy w stanie postawić taki opór wicemistrzowie Polski. Nie mamy się czego wstydzić, bo graliśmy z ZAKSĄ jak równy z równym i graliśmy taką siatkówkę, że nasz ewentualny awans do finału byłby może niespodzianką, ale już nie sensacją. Nie brakowało nam wiele, by zaistnieć - oceniał na gorąco Dominik Kwapisiewicz, drugi trener Aluronu Virtu Warty Zawiercie w rozmowie z oficjalną stroną klubu.
To nie koniec transferów medycznych w PlusLidze! Michał Szalacha w Jastrzębskim Węglu
W drużynie z Jastrzębia-Zdroju nie tylko półfinałowa porażka, ale również problemy zdrowotne zmąciły humory siatkarzy i sztabu szkoleniowego. Uraz uniemożliwił grę na sto procent, w meczach półfinałowych numer dwa i trzy, Grzegorzowi Kosokowi. W ostatnich dniach zapadła więc decyzja o zakończeniu sezonu przez doświadczonego środkowego i dokonaniu transferu medycznego. W grze o brąz pomarańczowo-czarnych wspierać będzie Michał Szalacha.
- Na pewno byłoby fajnie, jakby grały dwa równe składy, ze zdrowymi ludźmi, ale tak nie jest. To już jest koniec całej ligi siatkarskiej, zmęczone mięśnie i stawy bolą, aczkolwiek nie można się na to oglądać - powiedział środkowy Jastrzębskiego Węgla po przegranym półfinale.
Terminarz meczów nr 1 w rywalizacji o medale:
o I miejsce (do 3 zwycięstw): ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - ONICO Warszawa sobota, 27 kwietnia, godz. 14:45
o III miejsce (do 3 zwycięstw): Jastrzębski Węgiel - Aluron Virtu Warta Zawiercie sobota, 27 kwietnia, godz. 17:30