Liga Narodów Kobiet: Malwina Smarzek uspokaja. "Jestem zdrowa, mam siły"

WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: atakuje Malwina Smarzek
WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: atakuje Malwina Smarzek

Dwa pierwsze mecze Ligi Narodów siatkarek w Opolu pokazały, jak ważnym ogniwem w reprezentacji Polski jest atakująca Malwina Smarzek. W środowym spotkaniu z Niemkami niespełna 23-letnia zawodniczka zdobyła aż 32 punkty.

Siatkarka Zanetti Bergamo w całym spotkaniu otrzymała aż 65 piłek do ataku. Zanotowała skuteczność na poziomie 43 procent. Istotna przy tym jest nie tyle suma punktów, co momenty, w których zostały one zdobyte.

- Jestem atakującą, to jest moja rola. Lubię dostawać dużo piłek. Lubię też dużo kończyć oczywiście. W środowym meczu było z tym trochę problemów, ale myślę, że ostatecznie wyszłam na plus. Atakująca ma to do siebie, że musi brać na siebie ten ciężar. Cieszę się, że trener skończył ten mecz challengem, a nie musiałam robić tego ja. Ale uspokajam: jestem zdrowa, mam siły - przyznała z uśmiechem na twarzy Malwina Smarzek.

Zobacz galerię zdjęć z meczu Polska - Niemcy

Trzeba otwarcie przyznać, że na atakującej reprezentacji Polski kobiet spoczywa duża odpowiedzialność za zdobywanie punktów i - w konsekwencji - za wynik. Po sezonie w lidze włoskiej zyskała jednak dużo pewności siebie.

ZOBACZ WIDEO Liga Narodów kobiet. Marlena Pleśnierowicz: Dopiero się rozkręcamy

- Nauczyłam się z tym żyć, przeszłam szkołę życia we Włoszech. Tam tej odpowiedzialności się nauczyłam. Musiałam poszerzyć swój wachlarz zagrań, bo tam naprawdę w każdym meczu każdy atak jest naprawdę trudno skończyć. Tam trzeba grać na 120 procent. Cieszę się, że mogę to przełożyć na kadrę - powiedziała.

Kwestia zgrania z rozgrywającą Joanną Wołosz również nie jest bez znaczenia. Siatkarka Imoco Volley Conegliano trenuje z reprezentacją Polski dopiero od kilkudziesięciu godzin.

- Asia, która jest świetną rozgrywającą, przyjechała do nas trzy dni temu. Gra świetną siatkówkę, ale bardzo szybką i trzeba czasu, żeby się "poczuć" na boisku i łapać te piłki w odpowiednim momencie. To ona przecież kreuje grę, a trudno to zrobić, gdy trenuje się trzy dni ze sobą - podkreśliła Smarzek.

Wszyscy w kadrze zdają sobie sprawę, że poziom gry jest jeszcze daleki od ideału, ale trzeba cieszyć się z małych rzeczy. Na przykład z tego, że udało się wygrać spotkanie za trzy punkty, mimo że w trzecim i czwartym secie trzeba było gonić wynik.

- Cieszę się bardzo, że nie "siadłyśmy", bo ciężko się gra nazajutrz po przegranym meczu w tie-breaku, na styku. Nie jest łatwo się pozbierać. Ważne, że wyrzuciliśmy to z głów i przełożyło się to na wynik. Poza tym przed własną publicznością chcemy pokazać, że warto w nas wierzyć. Bardzo nam zależy i stąd może trochę nerwowości - zakończyła atakująca reprezentacji Polski.

W ostatnim meczu turnieju Ligi Narodów Biało-Czerwone zagrają z reprezentacją Tajlandii. TUTAJ przeczytasz zapowiedź tego spotkania. Pierwsza piłka o godzinie 20:30.

Źródło artykułu: