W sezonie 2008/2009 Gwardia Wrocław niespodziewanie zajęła 6. miejsce w końcowym rozrachunku. W stolicy Dolnego Śląska nie spodziewano się tak dobrego rezultatu. Grę ekipy poprowadziła Marta Haładyn, młoda rozgrywająca, która debiutowała w ekstraklasie. Za swoją szybką grę zebrała wiele pochlebnych opinii. Wszystko zaowocowało propozycją z Dąbrowy Górniczej, gdzie będzie miała szansę występować w Lidze Mistrzyń. - Bardzo się cieszę, że tak to się zakończyło - mówi zawodniczka. - Gwardia przedstawiła mi konkretną ofertę, ale nie będę ukrywać, że propozycja z Dąbrowy Górniczej była korzystniejsza. To dla mnie awans sportowy, ale też satysfakcja, że ktoś docenił moją pracę - twierdzi.
Swego czasu w mediach pojawiły się doniesienia o pozostaniu zawodniczki w klubie. - Nie wiem, skąd wzięły się takie doniesienia. Skończył mi się kontrakt z Gwardią i jak każda zawodniczka w tej sytuacji mogłam rozmawiać z innymi zespołami - twierdzi siatkarka. - Rzeczywiście, mówiło się, że Marta będzie grać u nas, ale stało się inaczej. Nie mogliśmy tego przewidzieć - stwierdza Jacek Grabowski, prezes kobiecej Gwardii.
Prezes przyznaje, że klub zabiegał o to, żeby siatkarka w kolejnym roku również występowała we Wrocławiu. - Wiedzieliśmy, że Marta rozmawia z innymi klubami. Przedstawiliśmy jej konkretną ofertę, ale pewnego poziomu nie przeskoczymy. Pożegnaliśmy się w miłej atmosferze - twierdzi.
Teraz przez działaczami Gwardii kolejne trudne zadanie. Będzie nim znalezienie rozgrywającej, która wspomoże młodą Joannę Wołosz, sprowadzoną niedawno z SMS-u Sosnowiec. Trudno będzie zakontraktować zawodniczkę klasy Haładyn. - Czasu niby jest sporo, ale rynek transferowy jest płytki - kończy Grabowski.