Paweł Zagumny o akademii w Londynie. "Jako pierwsi wyszliśmy z siatkówką poza Polskę"

Newspix / Łukasz Sobola / Na zdjęciu: Paweł Zagumny
Newspix / Łukasz Sobola / Na zdjęciu: Paweł Zagumny

- W stolicy Anglii mieszka dużo naszych rodaków, którzy nie mają możliwości trenowania siatkówki pod okiem fachowców z doświadczeniem. To od nich wyszła propozycja - mówi Paweł Zagumny, który od kilku miesięcy prowadzi w Londynie siatkarską akademię.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Od kiedy zakończył pan siatkarską karierę powtarza pan, że nie chce być trenerem, a jednak poprzez swoją Akademię czasem pan tym trenerem bywa.[/b]

Paweł Zagumny, były reprezentant Polski w siatkówce, współzałożyciel Akademii Siatkówki Pawła Zagumnego w Londynie: Jednak ja się trenerem nie czuję. Po prostu namawiam dzieci do uprawiania sportu, do grania w siatkówkę. Jest to bardziej popularyzacja dyscypliny, niż trenowanie. Głównym szkoleniowcem w akademii jest teraz Grzegorz Szymański, ja pełnię raczej rolę koordynatora projektu.

Mamy kilka prywatnych polskich akademii siatkarskich, jednak wasza jako jedyna działa poza granicami naszego kraju, koncentrując się na Londynie. Dlaczego akurat tam?

Wszystko zaczęło się w ubiegłym roku. W czerwcu mieszkający w Londynie Polacy zaproponowali, żeby otworzyć akademię właśnie tam, ponieważ w stolicy Anglii mieszka bardzo dużo naszych rodaków, którzy nie mają możliwości trenowania siatkówki pod okiem fachowców z doświadczeniem. We wrześniu zaczęliśmy zajęcia i prowadzimy je do tej pory. Wcześniej latałem do Londynu co tydzień i spędzałem tam każdy weekend, jednak od kiedy zostałem prezesem Polskiej Ligi Siatkówki jestem tam raz w miesiącu. Chętnych do gry cały czas przybywa, akademia się rozwija. Pierwszy rok jej działalności chcemy spuentować letnim obozem
sportowo-rekreacyjnym.

Ponoć już w czasie igrzysk olimpijskich w Londynie w 2012 roku myślał pan o tym, żeby stworzyć jakiś siatkarski projekt dla Polaków mieszkających w tym mieście.

Mieszka tam ponad milion naszych rodaków, więc choćby z tego względu pojawiły się takie myśli. Wtedy jednak były one raczej "niewinne", wciąż byłem skupiony na swojej karierze zawodniczej. Jednak po jej zakończeniu, przy pomocy osób przychylnych siatkówce, wcieliłem ten pomysł w życie. Na pewno nie żałuję, bo widzę ile frajdy mogę dawać zarówno dzieciakom, jak i dorosłym.

ZOBACZ WIDEO Bartosz Bednorz o wyjeździe do Włoch. "Jestem mocny psychicznie. W wielu elementach zrobiłem postęp"

Czytaj także:
Duet z mężem i odzieżowe rewolucje. Nietypowa kariera Natalii Bamber-Laskowskiej

Jak wyglądają wasze londyńskie zajęcia?

Trenujemy co tydzień w soboty i w niedzielę w trzech lokalizacjach. W soboty grupa dzieci w Slough, potem przenosimy się w pobliże stadionu Wembley, gdzie trenuje grupa dzieci i na koniec dorośli. W niedziele zajęcia jednej grupy dzieci i jednej grupy dorosłych odbywają się we wschodnim Londynie.

Mówił pan, że otwierając akademię nie spodziewał się pan tak dużego wsparcia sponsorów i lokalnej społeczności. Jakiego rodzaju to wsparcie?

Chodzi przede wszystkim o zabezpieczenie naszych podróży, bo musimy regularnie latać do Londynu. Możemy w tym zakresie liczyć na wsparcie lokalnych sponsorów. Są to Polacy, którzy pootwierali w Anglii swoje firmy i wiedzie im się bardzo dobrze, a zarazem kibice siatkówki. Chcą, żebyśmy kontynuowali naszą misję w Londynie i jesteśmy im bardzo wdzięczni. Dzięki nim możemy swobodnie prowadzić akademię i nie martwić się o to, że zabraknie nam pieniędzy na wynajęcie hali czy przeloty.

Wychodzi na to, w kraju, w którym siatkówka nie ma żadnych tradycji, Polacy poczuli głód uprawnia tej dyscypliny.

Zgadza się, Anglia w ogóle nie jest krajem siatkówki, nie interesuje się nią. Czasami na hali ludzie z zaciekawieniem przyglądają się, w co my gramy, bo nie znają tego sportu. Co innego nasi rodacy, wśród nich siatkówka jest bardzo popularna. Praktycznie wszyscy oglądają siatkówkę i na bieżąco śledzą sukcesy reprezentacji. Nasz projekt nie jest co prawda skierowany tylko do nich, ale 99 procent uczestników treningów to właśnie Polacy zamieszkali w Londynie i okolicach. Dzieci i dorośli z innymi paszportami też czasem przychodzą. Wszystkich witamy z otwartymi ramionami i zapraszamy na treningi.

Czytaj także:
Łukasz Kaczmarek: Taka frekwencja na sparingu to coś niesamowitego

Zaczęliście w Anglii, ale teraz będziecie też działać w Polsce.

Tak jak już wspominałem, pierwszy rok funkcjonowania Akademii zamkniemy obozem sportowym w Poroninie. Początkowo miał on być przeznaczony tylko dla dzieci z Anglii, ale ostatecznie otworzyliśmy go dla wszystkich. Planujemy dwa turnusy - pierwszy od 2 do 11 sierpnia, drugi od 12 do 22 sierpnia. Obóz jest przeznaczony dla wszystkich dzieci, tych początkujących i tych, którzy maja za sobą pierwsze kroki w siatkówce. Chcemy namówić jak największą grupę naszej młodzieży do trenowania tej dyscypliny. Przy okazji będzie można coś wynieść z warsztatów językowych, w których wezmą udział dzieci mieszkające na co dzień w Anglii. Do tego wykłady o zdrowym odżywianiu, wycieczki po górach. Mam nadzieję, że każdy znajdzie dla siebie coś fajnego.

Jak choćby "spotkania z gwiazdami polskiej siatkówki". Chodzi o pana i o Grzegorza Szymańskiego, czy o kogoś jeszcze?

Dwie gwiazdy uczestnicy obozu mają w pakiecie (śmiech). Być może uda się zaprosić na obóz jakieś ciekawe postaci z siatkarskiego świata w roli gości. Pierwszy turnus na pewno odwiedzi Memoriał Huberta Jerzego Wagnera, który będzie rozgrywany w czasie trwania obozu stosunkowo niedaleko Poronina, bo w Krakowie.

Swoje akademie siatkarskie mają Łukasz Kadziewicz i Małgorzata Glinka, jest kilka programów treningowych skierowanych do dzieci i młodzieży. Co wyróżnia was na ich tle, poza tym, że działacie głównie w Anglii?

Jako pierwsi zdecydowaliśmy się "wywieźć" siatkówkę poza Polskę, a robić coś takiego w kraju, w którym ludzie raczej nie rozumieją siatkówki, jest większym wyzwaniem. Dzięki zaangażowaniu londyńskiej polonii akademia ma się jednak dobrze. Co jeszcze nas wyróżnia? Myślę, że doświadczenie, jakie zebraliśmy z Grześkiem Szymańskim przez wiele lat grania. Możemy się nim teraz podzielić.

Jest duża różnica między treningami najmłodszych siatkarzy teraz a wtedy, kiedy pan zaczynał?

Myślę, że nie. Podstawy siatkówki nie zmienią się raczej nigdy. Zaczyna się od zajęć ogólnorozwojowych z elementami siatkówki. Wiadomo, że jest to bardzo trudna, techniczna gra, której trzeba się nauczyć, żeby dawała frajdę. Każdy etap trzeba przejść powoli, nie można się spieszyć, aby nie złapać złych nawyków. My się nie spieszymy i chcemy, żeby nasi podopieczni nauczyli się grać dobrze.

Na czym się pan koncentruje, prowadząc zajęcia?

Chcę, żeby trenujący dobrze się bawili. Staramy się, żeby treningi były dosyć intensywne. Trochę gimnastyki, rozciągania, przebieżek, do tego doskonalenie techniki, bo tego nigdy za dużo. Nawet dorosły siatkarz uczy się całe życie, dlatego staram się wpoić moim podopiecznym, żeby wszystko co robią robili z pasją i na maksa, a wtedy na pewno im się uda.

Dzieciakom na pewno trening najbardziej podoba się wtedy, gdy mogą wreszcie zagrać mecz. A dla pana która część zajęć jest najprzyjemniejsza?

Do zagrania meczu to jeszcze daleko, ale próbujemy już małych gierek, 2 na 2 albo 3 na 3. Oczywiście jest dużo próśb, żeby ten mecz rozegrać, ale upłynie dużo wody w rzekach, zanim dzieci zagrają porządne spotkanie. Nie zrażają się tym jednak. Rozumieją, że muszą się dużo uczyć. A dla mnie najfajniejsze jest obserwowanie, jak robią postępy.

Jednym z punktów programu Akademii Pawła Zagumnego jest nauka prawidłowej techniki gry. A należy tej techniki uczyć, żeby była ona prawidłowa?

Opierając się na własnym doświadczeniu i materiałach szkoleniowych staramy się pokazywać, jak należy ułożyć ciało do odbicia, jak ważną rolę pełnią nogi, ręce, dłonie. Staramy się wprowadzać do treningu coraz to nowe elementy. W raz z rozwojem grupy rośnie też poziom trudności zajęć.

Siatkówka to chyba jedyna dyscyplina w Polsce, w której mamy ciągłość szkolenia. Kiedy odchodzi jedno wybitne pokolenie, nie musimy się martwić o następców, bo mamy już kolejne. Takie inicjatywy jak wasza powinny chyba utrwalić ten stan rzeczy?

Bardzo byśmy sobie tego życzyli. Oprócz wielu klubów siatkarskich funkcjonujących w całej Polsce, fajny program stworzył też Polski Związek Piłki Siatkowej. Mówię tu o Szkolnych Ośrodkach Sportowych, których jest bardzo dużo. Myślę, że ci, którzy chcą grać i mają talent, mają zapewnioną możliwość rozwoju. Jeśli chodzi o prywatne inicjatywy, jak nasza, Gosi Glinki czy Łukasza, mają na celu przede wszystkim propagowanie siatkówki wśród najmłodszych i pokazywanie im, że każdy może mieć marzenia i zdobywać medale. Chcemy im w tym pomagać.

Docelowo będziecie się skupiać na Londynie, czy zamierzacie coraz więcej rzeczy robić w Polsce?

Na razie skupiamy się na Anglii. Chcemy zrobić coś fajnego i stabilnego w Londynie, a wiadomo, że na odległość to nie jest łatwe. Akademia działa jednak już szósty miesiąc, więc zainteresowanie jest. Po obozie prawdopodobnie podejmiemy decyzję, czy jest sens otworzyć filię w jednym z polskich miast. Zobaczymy, jak będzie z chęciami dzieci.

Na razie hasło "Nie siedź w domu, graj w siatkówkę" działa.

Tak. To nasze hasło przewodnie, chcemy nim zachęcić dzieciaki do zostawienia komputerów i tabletów, do wyjścia z domu. Ważna jest każda forma ruchu, czy to jazda na rowerze, czy gra w piłkę z kolegami. Zachęcamy do wszystkiego. A jeżeli jest to gra w siatkówkę, tym większa nasza satysfakcja.

Źródło artykułu: