Duet z mężem i odzieżowe rewolucje. Nietypowa kariera Natalii Bamber-Laskowskiej

Newspix / Jakub Piasecki / Na zdjęciu: Natalia Bamber-Laskowska
Newspix / Jakub Piasecki / Na zdjęciu: Natalia Bamber-Laskowska

Niedawno skomentowała mecz kadry siatkarek wspólnie z mężem Jackiem Laskowskim, na co dzień zajmuje się wizerunkiem i jak najlepszym doborem ubrań. Natalia Bamber-Laskowska bardzo ciekawie prowadzi swoje życie po siatkarskiej karierze.

[b][tag=53410]

Michał Kaczmarczyk[/tag], WP SportoweFakty: Jak często słyszała pani komentarze, że dobrze byłoby usłyszeć duet Laskowski-Laskowska komentujący mecz siatkarski?[/b]

Natalia Bamber-Laskowska, była reprezentantka Polski, komentatorka telewizyjna i doradczyni wizerunkowa: Podobno takie głosy pojawiały się na Twitterze, ale nie korzystam zbyt często z tego medium społecznościowego. To po prostu wyszło samo, zrobiłam kolejny krok w swoim rozwoju zawodowym. Po komentowaniu spotkań Ligi Mistrzyń przyszedł czas na reprezentację Polski. Nie miałam żadnego problemu z tym, by zaproponować swoją kandydaturę w TVP, skoro miałam już doświadczenie w pracy komentatorskiej i chciałam pójść w niej o krok dalej.

Marek Solarewicz o programie VolleyStation: Byłem sceptykiem, jestem optymistą

Czuła pani jakikolwiek stres związany z komentowaniem przebiegu spotkania?

Absolutnie! Znam się na siatkówce, dlatego nie było mowy o stresie. Towarzyszyła mi przede wszystkim adrenalina związana z meczem, a konkretnie przygotowaniem do niego, analizą gry zespołów czy zapoznaniem się z zawodniczkami.

Były zawodnik przechodzący na stronę dziennikarską lub ekspercką może mieć czasem opory, by wypowiedzieć się zupełnie szczerze na temat takiego czy innego siatkarza.

Nie miałam z tym większego problemu, bo skupiam się na zagraniach, a nie samej osobie. Nie stwierdzam w trakcie meczu, że dana zawodniczka jest dobra lub niedobra, moim zadaniem jest bieżąca ocena jej gry. Jeżeli ona jest w stanie wykonać na treningu pięćdziesiąt idealnych powtórzeń, a podczas spotkania pomyli się, moim zadaniem jest to zauważyć.

Przecież następnego dnia jej postawa może być zupełnie inna, nie można generalizować. Należy umieć dokonywać takiego rozróżnienia tak samo jak przy wychowywaniu dziecka: to jego zachowanie może być złe, ale nie samo dziecko.

ZOBACZ WIDEO Liga Narodów Kobiet. Bezcenna reakcja Malwiny Smarzek na żart trenera reprezentacji Polski

Praca z mężem wpływa szczególnie na porozumienie między komentującymi?

Czuję się, jakbyśmy prowadzili rozmowę w domu. Po tylu latach rozumiemy się tak, że wspólne komentowanie meczu nie jest dla mnie żadnym problemem. Ta współpraca przychodzi bardzo naturalnie.

Ile państwo "skomentowaliście" spotkań w domu, przed telewizorem?

Żadnego.

Naprawdę?

Tak. Co najwyżej mówiłam mężowi, jakie mam zdanie na temat danej akcji czy sytuacji, jak widzę różne zdarzenia podczas meczu. Po prostu rozmawialiśmy, wymienialiśmy się poglądami. Mój mąż zna się bardzo dobrze na siatkówce, nie trzeba mu wyjaśniać podstawowych kwestii. Dlatego mogę się skupić w swoim komentarzu, na swojej analizie i ocenie.

W taki razie jak oceniłaby pani pierwszy turniej polskiej kadry siatkarek w Opolu?

Na razie bym się wstrzymała z wszelkimi ocenami, choć pewnie niejednego kusi, by już teraz postawić jakieś oceny. Dla tej drużyny jest to początek sezonu, całkiem udany ze względu na bardzo dobry występ w Montreux. Ale przed nimi jest cały czerwiec grania i muszą to wytrzymać fizycznie oraz psychicznie. Przyjdą dobre chwile, kiedy dziewczyny będą wygrywać, ale i te słabsze. Podczas turnieju w Chinach zmiana strefy czasowej na pewno zrobi swoje, podobnie jak problemy z dostosowaniem się do tamtejszego jedzenia. Mam nadzieję, że to doświadczenie zahartuje dziewczyny. Jakby nie patrzeć, takie zmiany i przeszkody są wpisane w zawód sportowca.

Malwinie Smarzek i Agnieszce Kąkolewskiej z pewnością sporo dał wyjazd za granicę. To zawsze jest dobre posunięcie: jeżeli tylko siatkarki czują się na siłach, by próbować swoim sił poza polską ligą, powinny próbować zmian. Nowe otoczenie, zawodniczki, trenerzy - to wszystko może im wyjść na dobre.

Obserwuje pani spotkania tej reprezentacji z podejściem optymistycznym czy sceptycznym?

Trener Nawrocki zaczyna piąty rok pracy z reprezentacją i od tego należałoby zacząć.
Być może zawodniczkom i całemu środowisku siatkarskiemu była potrzebna taka stabilizacja? Stworzono spokojne warunki do rozwoju dla młodych zawodniczek, by ogrywały się w poprzednich latach i mogły powalczyć o konkretny sukces w tym roku. Reprezentację czekają mistrzostwa Europy, wszystko jest przed nią.

Nie wszyscy byli przekonani do tego, by specjalizujący się w pracy z mężczyznami Jacek Nawrocki obejmował kadrę kobiecą. Pani zdaniem to była dobra droga?

Nigdy nie ma stuprocentowej pewności, trzeba zaryzykować. To się tyczy sportu i całego życia. Zawsze trzeba obrać jedną, konkretną drogę i zaufać tym, którzy się znają i twierdzą, że ona się sprawdzi.

Zapewne każdemu kibicowi marzy się nawiązanie obecnej drużyny siatkarek do sukcesów Złotek...

Nie wiem, czy jest sens do tego wracać. Wszyscy doceniamy medale, jakie zdobyła kadra siatkarek w minionych latach, ale wydaje mi się, że obecna grupa zamierza stworzyć coś nowego i nie potrzebuje kogokolwiek kopiować. Miło jest wspominać czyjeś sukcesy, ale jestem przekonana, że obecne kadrowiczki nie zadowolą się przeciętnością, chcą być jedyne i niepowtarzalne. I niech będą! Niech przyświeca im to, by być jak najlepsze!

Kiedy planowałem rozmowę z panią, marzyłem o zadaniu tego pytania. Proszę wyjaśnić mężczyźnie nieznającemu się zbytnio na modzie i ubraniach, czym właściwie pani się zajmuje.

Jakby to najlepiej ująć... Pracuję z kobietami, rzadziej z mężczyznami. Opracowuję strategię wizerunkową pod danego klienta. W większości są to kobiety prowadzące własny biznes, ale też pracujące w korporacji, które chcą przez swój wygląd i ubiór wyeksponować atuty, pokazać swoją siłę. Chcą wyglądać z klasą, wygodnie, ale elegancko. Doceniają jakość na każdym kroku, szlachetne materiały i wysokiej klasy krawiectwo.

Wiadomo, że pierwsze wrażenie jest bardzo ważne, a kiedy poznajemy nową osobę, jako pierwszy w oczy rzuca się jej wizerunek, a nie inteligencja czy kompetencje zawodowe. Kolor i ubranie powiedzą nam sporo o człowieku, jest w tym sporo psychologii. Kolorystyka ubioru to jeden z ważniejszych niewerbalnych sygnałów, jakie wysyłamy. Warto go wykorzystać.

Ambitne kobiety, które zgłaszają się do mnie, mają swoje cele i założenia, a ja po prostu jestem po to, by pomóc im go osiągnąć. Dlatego pracuję nad strategią zmiany wizerunku, jego dopracowaniem bądź wzmocnieniem.

Czyli nie da się sprowadzić pani pracy do rozwiązywania problemu: nie mam co na siebie włożyć.

To dużo bardziej złożone. Mam szczęście przyciągać ambitne i świadome kobiety, dla których zmiana wizerunku jest tylko pewnym etapem do podjęcia kolejnych wyzwań. Zaczyna się od zmian w szafie, a potem przychodzi na przykład zmiana diety czy pokonywanie kompleksów. Zmieniają styl życia.

Dużo jest takich kobiet?

Trudno jest mi powiedzieć, nie ze wszystkimi pracuję. Jestem jedna w swojej firmie, a jeżeli podejmuje się jakiegoś zadania, wypracowanie rozwiązań zajmuje czasem kilka miesięcy i w związku tym pracuję z ograniczoną liczbą projektów. Na razie to, czym się zajmuję, mi wystarcza i nie przeszkadza mi tyle spraw na głowie, ale nie ukrywam, że są chwile, kiedy przydałaby mi się pomoc. W każdym razie, na razie nie myślę o rozbudowywaniu firmy.

Kiedy zaczęło się zainteresowanie takim kierunkiem rozwoju zawodowego?

Pierwsze szkolenia w tym kierunku zaczęłam siedem lat temu. Weszłam w doradztwo wizerunkowe i coraz głębiej zaczęłam wchodzić w poznawanie pewnych zależności.
Dlaczego odbieramy pewne kolory tak, a nie inaczej, jak możemy rozpoznać po czyimś wyglądzie, czym może się zajmować lub czym się interesuje...

Typowy kibic siatkarski pewnie kręciłby nosem, że Bamber-Laskowska poszła w ubrania, a powinna iść śladem Magdaleny Śliwy czy Doroty Świeniewicz i zająć się siatkówką.

Faktycznie, normalny człowiek pewnie by tak pomyślał. Ale przez dwadzieścia lat kariery tyle się najeździłam i żyłam na walizkach, że w końcu chciałam być na jednym miejscu, móc spokojnie przywozić i odwozić córkę z przedszkola. Potrzeba stabilizacji była najważniejsza. Ale bardzo podziwiam wszystkie koleżanki, które podejmują się pracy w sporcie i życzę im jak najlepiej.

Czy wśród pani klientek bywały siatkarki? Kiedy chodzi się przez pół życia w sportowym dresie, potrzeba dobrego wizerunku powinna być o wiele silniejsza.

Jak najbardziej. Dziewczyny wiedzą, że w każdej chwili mogą do mnie zadzwonić czy napisać.

Łukasz Kaczmarek: Taka frekwencja na sparingu to coś niesamowitego

Komentarze (0)