LŚ grupa C: Kubańczycy nie zwalniają tempa

Kubańczycy nie zwalniają tempa. Po dwóch przekonywujących wygranych nad Bułgarią tydzień temu, na inaugurację II weekendu Ligi Światowej drużyna Orlando Samuelsona 3:2 pokonała Rosję i wciąż pozostaje niepokonana w tej edycji LŚ.

W tym artykule dowiesz się o:

Kuba - Rosja 3:2 (25:18, 24:26, 22:25, 25:23, 15:11)

Kuba: Leon, Camejo, Leal, Cepeda, Simon, Diaz, Gutierrez (l) oraz Dalmau, Sanchez, Dominico.

Rosja: Połtawski, Siwożiełez, Kazakow, Bierieżko, Wołkow, Janutow (l) oraz Melnik, Butko, Kalinin, Michajlow.

Pierwsza partia była prawdziwym nokautem w wykonaniu Kubańczyków, którzy szybko wyszli na dwupunktowe prowadzenie za sprawą udanych ataków ich kapitana Simona Roberlandy. Nie minęło kilka minut, a miejscowi przeważali już 13:4. Świetne obrony libero Kleibera Gutierreza pozwoliły Kubie pewnie dowieźć prowadzenie do końca, wygranej do 18, partii.

W drugiej partii Daniele Bagnoli dokonał kilku zmian w składzie i obraz gry od razu wyglądał inaczej. Rosjanie lepiej zagrywali, dobrze bronili i inteligentnie atakowali, co pozwoliło Sbornej kontrolować przebieg seta. Wtedy Orlando Samuels wprowadził na boisko Kubańską gwiazdę siatkówki - Michaela "Ruso" Sancheza, który przez ostatnie dwa lata pauzował z powodu kontuzji. Przywitany owacją na stojąco siatkarz odmienił losy tej partii. Kubańczycy doprowadzili do remisu 23:23 i niewiele brakowało, by wygrali tego seta. Ostatecznie partię 26:24 wygrali Rosjanie.

W trzecim secie Rosjanie wyglądali na coraz bardziej oswojonych z ogromną wilgotnością i upałem panującym w hali, jak również z entuzjastycznie reagującym tłumem. Kubańczycy prezentowali się za to znacznie słabiej niż na początku spotkania. W pewnym momencie miejscowi przegrywali nawet 8:12, jednak do drugiej przerwy technicznej zdołali wyrównać stan rywalizacji. W końcówce Kubańczycy wyszli nawet na prowadzenie 22:21, ale zepsuta zagrywka i nieudany atak w ich wykonaniu pozwoliły Rosji wygrać tą partię. Słabo w ekipie Kuby spisywał się nawet Michael Sanchez, za którego to sprawą miejscowi stracili dwa ostatnie punkty w partii trzeciej.

Czwartą partię lepiej rozpoczęli Kubańczycy, ale to Rosjanie prowadzili na pierwszej przerwie technicznej 8:7. Świetna postawa młodziutkiego Wilfredo Leona pozwoliła Kubie prowadzić 16:11 na drugiej przerwie technicznej. Miejscowi po raz kolejny stracili jednak koncentrację i w rezultacie Rosjanie zbliżyli się do nich na 20:19. Wtedy jednak dobrze zapracował kubański blok, dzięki któremu miejscowi wygrali seta 25:23 i doprowadzili do tie-breaka.

Piątą partię świetnie rozpoczęli Kubańczycy, którzy szybko wyszli na prowadzenie 5:2. Tego prowadzenia nie oddali już właściwie do końca partii, dzięki czemu odnieśli swoje trzecie zwycięstwo w tej edycji LŚ.

- To był prawdziwy horror, ale pomógł mi bardzo dobrze poznać moich zawodników. Kubańczycy zasłużyli na wygraną, bo byli w lepszej formie i bezlitośnie wykorzystywali nasze błędy. Moi zawodnicy nie zagrali na 100 proc. swoich możliwości - mówił po meczu rosyjski trener Daniele Bagnoli. -Nie spodziewaliśmy się tej porażki. Musimy popracować nad swoją formą psychiczną i fizyczną - dodawał Aleksiej Kazakow.

Najskuteczniejszym zawodnikiem spotkania był Leal Hidalgo Joandry, który zdobył aż 21 punktów. Patrząc na statystyki, wyraźnie uwidacznia się ogromna przewaga Kubańczyków w ataku w tym spotkaniu. Drużyna Samuelsa zdobyła w tym elemencie 61 punktów, wobec 49 Rosjan. Sborna miała z kolei przewagę na zagrywce, Rosjanie zdobyli w tym elemencie 8 punktów, Kubańczycy tylko 4.

Źródło artykułu: