Puchar Piemontu: Polki wygrywają - relacja z finałowego spotkania Japonia - Polska

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Polki, trzeci raz w ciągu ostatnich dwóch tygodni, pokonały reprezentację Japonii 3:1. Tym razem stawką było zwycięstwo w finałowym spotkaniu towarzyskiego turnieju Piemonte Women Cup, rozgrywanego w Turynie. Najważniejszą indywidualną nagrodą została uhonorowana Anna Barańska.

W tym artykule dowiesz się o:

Japonia - Polska 1:3 (19:25, 25:12, 23:25, 18:25)

Japonia: Megumi Kurihara, Yushe Takeshita, Yuki Shoji, Erika Araki, Saori Kimura, Maiko Kano, Muzuho Ishida (libero) oraz Kaoni Inoue

Polska: Katarzyna Gajgał, Dorota Świeniewicz, Anna Barańska, Milena Sadurek, Dorota Pykosz, Joanna Kaczor, Mariola Zenik (libero) oraz Agata Sawicka, Anna Woźniakowska, Izabela Bełcik

Mecz rozpoczął się, jak na finał przystało, od zaciętej walki punkt za punkt. Zarówno Polki, jak i Japonki nie chciały stracić łatwych punktów, toteż żadna z ekip nie ryzykowała w ataku. Akcje rozgrywane były dokładnie, po oby stronach widać było determinację i zaangażowanie. Na pierwszej przerwie technicznej nieznacznie prowadziły zawodniczki z Kraju Kwitnącej Wiśni (8:7), jednak na drugiej niewielką przewagę miały reprezentantki naszego kraju (15:16). I tak ten set wyglądałby dużo dłużej, gdyby nie Dorota Świeniewicz. Polska przyjmująca wzięła sprawy we własne ręce. Dwukrotnie rewelacyjnie zaatakowała (15:17, 17:20) i podopieczne Jerzego Matlaka osiągnęły najwyższe prowadzenie w tym secie. W końcówce partii do gry włączyła się również Anna Barańska, która blokiem ustanowiła wynik na 25:19.

Druga odsłona sobotniego finału okazała się koszmarem. Po dobrej grze Polek nie zostało już nic. Nasze dziewczyny grały zrezygnowane. Nic im nie wychodziło. Ataki lądowały daleko poza polem gry, a zagrywki zatrzymywały się na siatce. Biało-czerwone nie miały zupełnie pomysłu na grę. Nie pomagały również przerwy brane przez szkoleniowca, ani też zmiany przez niego przeprowadzane. Dobrze grające Polki z pierwszego seta, w ogóle nie istniały. Boisko zostało opanowane przez rywalki, którym z kolei wszystko wychodziło. Maiko Kano można uznać śmiało za bohaterkę Japonek. Kończyła atak za atakiem, a i w bloku grała nienagannie. Na pierwszej przerwie technicznej rywalki Polek prowadziły 8:5, a na drugiej oba zespoły podwoiły swój dorobek punktowy (16:10). Wyraźnie podłamane biało-czerwone po czasie stać było jedynie na dwa (!) oczka, przy ośmiu Japonii. Ostatecznie Azjatki wygrały aż 25:12.

Do kolejnego seta Polki wyszyły bardzo podrażnione, toteż szybko wyładowały swoją sportową złość na piłce. To się bardzo opłaciło i pozwoliło wyjść na prowadzenie 4:1. Trener rywalek poprosił wówczas o czas, po którym to jego podopieczne bardzo szybko nas doszły. Należy pamiętać, że Japonia grała niesiona miażdżącym zwycięstwem w drugiej partii i jej apetyt był bardzo duży. Po pierwszej przerwie technicznej (8:7), biało-czerwone ponownie odskoczyły przeciwniczkom, tym razem na dwa punkty (10:12). Duża była w tym zasługa Joanny Kaczor i Anny Barańskiej, które kreowały grę naszych reprezentantek. Na kolejnej przerwie technicznej przewaga zawodniczek Jerzego Matlaka nadal utrzymywała się na stałym poziomie (14:16). Biało-czerwone wygrywały długie akcje, co z pewnością deprymowało Japonki. Po jednej z wielu takich akcji, Polki objęły wyraźne prowadzanie 19:15 i wydawało się, że ten set padnie ich łupek. Ci co tak myśleli, mocno się zdziwili, kiedy Saori Kimura zaserwowała asa, a chwilę później jej koleżanka skutecznie atakuje. Zrobiło się gorąco (20:20) i wówczas znów Barańska przejęła inicjatywę na boisku. Wszystkie piłki były kierowane do naszej przyjmującej, która skutecznym atakiem kończy trzecią partię na korzyść Polski.

W ostatniej partii biało-czerwone w krótkim czasie uzyskały bezpieczną przewagę, którą stopniowo powiększały. Nie pozwalały Japonkom przejąć inicjatywy i spokojnymi akcjami zdobywały kolejne punkty. Im było ich więcej po naszej stronie, po stronie rywalek robiło się coraz bardziej nerwowo. Słynące z ekwilibrystycznych obron Azjatki stały jak wryte, gdy Joanna Kaczor i Anna Barańska raz za razem posyłały piekielnie mocne ataki. Zarówno na pierwszej, jak i na drugiej przerwie technicznej Polki prowadziły trzema oczkami (odpowiednio 5:8 i 13:16). W końcówce powiększyły jeszcze przewagę i ostatecznie zwyciężyły 25:18, a w całym meczu 3:1.

Oprócz zwycięstwa drużynowego, reprezentacja Polski może się pochwalić trzema indywidualnymi nagrodami. Dorota Pykosz okazał się najlepszą blokującą, a najskuteczniejszą atakującą została wybrana Joanna Kaczor. Z kolei najważniejsza indywidualna nagroda każdego turnieju, czyli tytuł MVP, powędrował do Anny Barańskiej.

Zakończony turniej o Puchar Piemontu był ostatnim przetarciem przed zbliżającymi się dużymi krokami eliminacjami siatkarskich mistrzostw świata. Jeżeli nasze zawodniczki zagrają tak, jak w zwycięskich setach finałowego spotkania, o awans powinniśmy być spokojni. Oby tylko nie zdarzyły im się taki wpadki, jak chociażby drugi set, dzisiejszego spotkania.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)