Kuba - Rosja 2:3 (21:25, 25:19, 25:18, 20:25, 13:15)
Kuba: Leon, Leal, Camejo, Cepeda, Simon, Diaz, Gutierrez (l) oraz Dalmau, Dominico
Rosja: Połtawski, Siwożiełez, Grankin, Kazakow, Bierieżko, Wołkow, Janutow (l) oraz Melnik, Butko, Kalinin, Michajlow, Astaszenkow
Oba zespoły rozpoczęły spotkanie w niezmienionych składach w stosunku do meczu piątkowego. W pierwszym secie walka długo toczyła się punkt za punkt. Dopiero w połowie partii Rosjanie odskoczyli na kilka punktów, wychodząc na prowadzenie 13:10. Dzięki świetnej dyspozycji Wilfredo Leona kilka minut później to miejscowi przeważali 18:17. W końcówce lepsi byli jednak Rosjanie, którzy w rezultacie wygrali inauguracyjną odsłonę 25:21.
W drugiej partii w drużynie kubańskiej w miejsce Camejo pojawił się Miguel Angel Dalmau. Od początku ta partia toczyła się pod dyktando miejscowych, którzy prowadzi 8:6 na pierwszej przerwie technicznej. Kilka minut później pojedynczy blok kapitana Simona wywołał prawdziwą euforię w hali Ciudad Deportiva i tak zdekoncentrował Rosjan, że już do końca partii nie byli w stanie wrócić do gry i przegrali tego seta 25:19.
W trzecim secie wreszcie przebudził się Semen Połtawsi, ale to Kubańczycy nadal wygrywali warunki gry. W pewnym momencie miejscowi przeważali już 19:12 i stało się jasne, że tej partii już raczej nie przegrają. Sfrustrowany Daniele Bagnoli nie potrafił ukryć swojego niezadowolenia po słabych atakach, zepsutych serwisach i braku gry zespołowej w wykonaniu jego drużyny. Partię zakończył as serwisowy w wykonaniu Cepedy
Pomimo dwóch łatwo wygranych przez Kubańczyków partii, Rosjanie nie zamierzali się poddawać. Długo walka toczyła się punkt za punkt, ale na drugiej przerwie technicznej Sborna prowadziła już 16:12. Chwilę później, za kwestionowanie decyzji sędziego żółtą kartką został ukarany Aleksandr Wołkow, ale nie wybiło to przyjezdnych z rytmu gry. Rosjanie wygrali 25:20 i podobnie jak w piątek o losach pojedynku miał rozstrzygnąć tie-break.
Podobnie jak dzień wcześniej, Kubańczycy z wigorem rozpoczęli piątego seta i szybko uzyskali prowadzenie 5:3. Dzięki dobrej grze Siwożiełeza i Bierieżko jeszcze przed zmianą stron Rosjanie nie tylko doprowadzili do remisu, ale wyszli nawet na jednopunktowe prowadzenie (8:7). Obie drużyny w tie-breaku grały z dużą nerwowością, psując sporo zagrywek i popełniając proste błędy. Ostatecznie, nerwy szybciej opanowali Rosjanie, którzy wygrali 15:13, odnosząc trzecie zwycięstwo w tej edycji LŚ. Za Kubańczyków przegrana z Rosją była pierwszą porażką w LŚ, po serii trzech wygranych.
- Graliśmy dobrze, ale Kubańczycy w pewien sposób nam pomogli, popełniając ogromną ilość błędów. Zepsuli oni dzisiaj tak dużo zagrywek, że zwycięstwo było dla nas łatwiejsze - oceniał po meczu Aleksiej Kazakow. - Szybko weszliśmy dzisiaj w mecz. Owszem, popełnialiśmy dużo błędów, ale jakoś zdołaliśmy się z tym uporać - dodawał Daniele Bagnoli, który komplementował rywali przede wszystkim za bardzo dobrą grę na kontrze. - Będziemy wielokrotnie oglądać taśmy z zapisami tych spotkań. Pięciosetowe pojedynki są zawsze wspaniałą lekcją - podkreślał Włoch.
- Zagraliśmy słabiej niż w piątek - nie ukrywał kubański kapitan Roberlandy Simon. - Nie wywieraliśmy za Rosjanach dostatecznej presji w końcówkach partii. Pomimo tego chciałem obiecać naszym wspaniałym kibicom, że na pewno się nie poddamy i będziemy walczyć o awans do rundy finałowej - dodawał.
Najskuteczniejszym zawodnikiem spotkania był zaledwie 16-letni Leon, który zdobył 26 punktów. W ekipie rosyjskiej po 13 punktów zdobyli Wołkow i Bierieżko. Zarówno w ataku, w bloku jak i na zagrywce oba zespoły zdobyły podobną liczbę punktów.