Final Six Ligi Narodów: trudna miłość polsko-irańska. Czas na kolejny odcinek serialu

Polscy siatkarze w nocy z czwartku na piątek po raz kolejny w tym sezonie zmierzą się z reprezentacją Iranu. Historia relacji między tymi drużynami jest burzliwa, a ten sezon dorzucił do niej kolejne epizody. Przypomnijmy je w skrócie.

Anna Bagińska
Anna Bagińska
siatkarze reprezentacji Polski Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: siatkarze reprezentacji Polski
Miłość polsko-irańska kwitnie nie od dziś, a właściwie gorące relacje pomiędzy zawodnikami drużyn narodowych Polski i Iranu. Wszystko zaczęło się w 2014 roku, a chyba najbarwniejszy epizod miał miejsce podczas igrzysk olimpijskich dwa lata później, kiedy to padły słynne słowa. - Nie czujemy wobec nich nienawiści. My ich kochamy - powiedział o Irańczykach Michał Kubiak po tym, jak w meczu z nimi doszło do spięć pod siatką. - W ten właśnie sposób okazujemy wam naszą miłość - dodał.

Ten sezon reprezentacyjny przyniósł nowe wątki do serialu o tej trudnej relacji, które jak na razie przebijają wszystko to, z czym mieliśmy do czynienia w poprzednich latach. Zaczęło się jak u Alfreda Hitchcocka, od trzęsienia ziemi, a potem napięcie już tylko rosło. Tym wstrząsem tektonicznym były słowa Michała Kubiaka, kapitana Biało-Czerwonych, który w programie "Prawda Siatki" wyraził się dość niepochlebnie o Irańczykach.

Na reakcję drugiej strony nie trzeba było długo czekać. Tymczasowy prezes irańskiego związku Afshin Davari zapowiedział, że skieruje w tej sprawie skargę do FIVB. - Komisja Etyki FIVB powinna zażądać od Kubiaka wyjaśnień. Obraził naród irański i musi przyjąć odpowiedzialność za to, co powiedział - grzmiał. Nie pomogło ani usunięcie kontrowersyjnej wypowiedzi z Internetu, ani oświadczenia siatkarza. Zwłaszcza, że polski przyjmujący stwierdził w nim, że ma prawo do własnego zdania i własnej opinii oraz wręcz obowiązek reagować, gdy jego rodzina, przyjaciele z boiska oraz on sam są obiektem gróźb i wyzwisk ze strony graczy drużyny przeciwnej i ich agresywnych kibiców.

ZOBACZ WIDEO Leon przywitany w kadrze chlebem, solą i wódką. "Wszyscy dobrze wiedzą kto to wymyślił"

Kroplą, która przelała czarę goryczy, najprawdopodobniej były wydarzenia, które miały miejsce miesiąc wcześniej, pod koniec kwietnia. Podczas Klubowych Mistrzostw Azji zespół Michała Kubiaka, Panasonic Panthers, dwukrotnie zmierzył się z irańskim Shahrdari Varamin. Pod siatką doszło do przepychanek oraz słownych starć i chociaż na tym się skończyło, to zaowocowało potem mocnymi słowami kapitana reprezentacji Polski.

Nad zawodnikiem zawisła groźba wykluczenia z gry nawet na 6 miesięcy i sporej kary finansowej. Władze PZPS szybko zadziałały i Wydział Dyscyplinarny wymierzył sprawcy zamieszania karę nagany oraz karę zawieszenia w prawach zawodnika na okres 6 meczów reprezentacji Polski. Szczęśliwie Komisja Etyki FIVB także uznała taką karę za wystarczającą i polski siatkarz będzie mógł wspomóc drużynę podczas sierpniowych kwalifikacji olimpijskich.

Mleko się jednak rozlało, a naszych siatkarzy czekały mecze w Iranie podczas rozgrywanej tam w dniach 14-16 czerwca Ligi Narodów. Było sporo znaków zapytania o to, jak zostanie przyjęty polski zespół i czy nic się nie stanie. Biało-Czerwoni przeszli nawet specjalne przeszkolenie, które przeprowadził specjalista ds. bezpieczeństwa międzynarodowego posiadający doświadczenie w pracy w regionie, ale okazało się ono na szczęście niepotrzebne.

Polacy wraz z trenerem zostali przyjęci wręcz po królewsku. Vital Heynen i kapitan reprezentacji, Grzegorz Łomacz, spotkali się z burmistrzem Urmii, w której rozgrywany był turniej. Obaj otrzymali honorowe obywatelstwo tego miasta, a szkoleniowiec dodatkowo otrzymał prezent, tradycyjny perski dywan. Przed meczem odczytano list, który nie został wprawdzie napisany przez głównego winowajcę zamieszania, ale przez Prezesa PZPS, Jacka Kasprzyka, w którym przeproszono za niefortunne słowa polskiego siatkarza. A w trakcie samego spotkania irańscy kibice żywiołowo, ale kulturalnie dopingowali.

Wszystko było pięknie i sielankowo, aż do momentu zakończenia meczu. Nasi zawodnicy skarżyli się na bardzo długi powrót. Opuścili halę wcześniej niż rywale, a kiedy po dwóch godzinach drogi przybyli do hotelu, to Irańczycy dawno byli już po prysznicu i kolacji. Sama trasa nie była długa, ale autokar został zablokowany przez licznie zgromadzonych irańskich kibiców. Większość była nastawiona przyjaźnie, ale nie zabrakło też mniej pokojowych gestów. Nic dziwnego, że gracze i trener poczuli się zagrożeni.

- Nie było to za przyjemne. W większości ludzie byli pozytywnie nastawieni, ale część z nich wymachiwała środkowymi palcami. Najbardziej przestraszyłem się, gdy usłyszałem huk kamienia uderzającego w szybę gdzieś niedaleko mojej głowy. Nie wiem nawet, czy był duży, czy nie. Na szczęście tylko odbił się od szyby. Gdzieś indziej poleciał też drugi - opowiada cytowany przez "Przegląd Sportowy" Dawid Konarski.

- Wtedy już nie byłoby wesoło. Zwłaszcza że ochraniały nas dwa radiowozy z czwórką policjantów uzbrojonych w... pałki. Dobrze, że nie było z nami Michała Kubiaka, który ma tam wielu "fanów". Wtedy raz w życiu cieszyłem się z przegranego meczu. Kto wie, co by się działo, gdybyśmy pokonali Irańczyków - dodał atakujący polskiej drużyny.

W podobnym duchu wypowiadał się Vital Heynen. - To niedopuszczalne, żeby doprowadzić do sytuacji, w której zawodnicy będą się czuli zagrożeni. Bałem się o bezpieczeństwo mojej drużyny i dlatego mówię o tym głośno. Sam też absolutnie nie czułem się bezpiecznie. Myślałem tylko o tym, żeby przedostać się przez ten tłum bez większych problemów. Czuliśmy się jak w jakimś filmie, w którym autobus przedziera się przez zatłoczone ulice i w końcu zostaje zaatakowany. Tylko czekałem, aż przez okno wleci pierwszy kamień. Na szczęście nie wleciał. Chyba dobrze, że ten mecz z Iranem przegraliśmy.

Polska strona złożyła protest w tej sprawie. Natomiast prezes irańskiego związku siatkówki był zdziwiony słowami naszego trenera. Mało tego, zarzucił mu eskalację problemu oraz że "jest chory psychicznie". - Heynen za dużo oczekuje. Opóźnienia w drodze do hotelu zdarzają się na całym świecie, więc co mamy zrobić? Przetransportować drużynę helikopterem do hotelu? Mieliśmy dwie eskorty dla reprezentacji Polski, ich ochrona była w porządku. Nasi kibice bili też przecież brawo Polakom - odpowiedział na zarzuty Irańczyk.

Na szczęście to był koniec przygód polskich siatkarzy w azjatyckim kraju. Nikomu nic się nie stało, ale te wydarzenia i słowa tylko podgrzały trudne relacje pomiędzy dwoma zespołami. Co więc będzie się działo w nocy z czwartku na piątek czasu polskiego, kiedy obie drużyny znów staną naprzeciwko siebie? Dobrze, że tym razem spotkanie rozgrywane jest na neutralnym terenie. Niech emocji tym razem dostarczy tylko wysoki poziom widowiska, a nie pozaboiskowe zdarzenia.

Jakim wynikiem skończy się mecz Polska - Iran w Final Six Ligi Narodów?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×