W drugim piątkowym starciu podczas 17. Memoriału Huberta Jerzego Wagnera spotkały się zespoły, które dzień wcześniej poniosły porażki. Serbowie okazali się słabsi od Biało-Czerwonych (1:3). Z kolei Finowie zostali rozgromieni przez Brazylijczyków (3:0).
Dzień później Skandynawowie chcieli postawić rywalom większy opór. I początkowo im się to udawało. Serbowie rozpoczęli pojedynek w eksperymentalnym zestawieniu. Brak zgrania był aż nadto widoczny. Podopieczni Nikoli Grbicia sporo się mylili, co skrupulatnie wykorzystywali przeciwnicy. Po udanym ataku Urpo Sivuli Finowie prowadzili 9:7 i taką przewagę utrzymali do drugiej przerwy technicznej (16:14). Później, za sprawą skutecznej gry w bloku, odskoczyli na trzy "oczka". Serbów stać było na zryw, po którym wyrównali (20:20). Końcówka ponownie należała jednak do Finów, przede wszystkim dlatego że rywale mylili się na potęgę w ataku (25:21).
Czytaj także: kwalifikacje olimpijskie Polki rozpoczęły od pewnego zwycięstwa z Portoryko
Druga odsłona miała już zupełnie inny przebieg. Z dużym animuszem rozpoczęli Serbowie. As serwisowy Aleksandara Okolicia i bardzo dobra dyspozycja środkowych, pozwoliła drużynie z Bałkanów prowadzić 8:4. Później znakomicie w ataku dysponowany był Drazen Luburić. Finowie zupełnie nie mieli pomysłu jak zatrzymać 25-latka. Do tego mieli sporo problemów z przyjęciem zagrywki Nemanji Petricia i ich strata do przeciwników rosła (10:15). Ostatni fragment seta był festiwalem błędów z obu stron, ale Serbowie nie roztrwonili przewagi i triumfowali do 20.
ZOBACZ WIDEO Memoriał Wagnera 2019. Dawid Konarski o decyzji Heynena: To pomaga w zgraniu
Kolejna partia także należała do podopiecznych Nikoli Grbicia, ale początkowo nic na to nie wskazywało. Finowie ustawili na siatce ścianę nie do przejścia i prowadzili 4:0. Serbowie od początku seta musieli zatem gonić, ale poradzili sobie. Do remisu doprowadzili przy stanie 19:19. Później Serbowie zagrali bardzo skoncentrowani w ataku. Nie mylili się, kończyli kontry i wygrali partię do 21. Ostatni punkt zdobył efektywnym atakiem Drazen Luburić.
Czytaj także: Michał Kubiak: Na razie to chodzimy po boisku, a ja w szczególności
Wzorem pierwszej i trzeciej partii, czwartą Skandynawowie rozpoczęli lepiej od przeciwników. Punktowe zagrywki Sauli Sinkkonena i Eemi Tervaporttiego oraz udany atak rezerwowego Antti Ronkainena pozwoliły Finom prowadzić 10:7. Serbowie znów po okresie ospałej gry, potrafili przebudzić się i zaczęli odrabiać straty. As serwisowy Petricia, punktowe ataki Citrovicia oraz Luburicia i na tablicy świetlnej pojawił się remis (15:15). Przy stanie 23:23 nie zabrakło kontrowersji. Citrovic kiwnął agresywnie, ale sędzia nie dopatrzył się błędu podwójnego odbicia. Finowie się wybronili, po chwili postawili skuteczny blok i sami mogli doprowadzić do tie-breaka. Nic z tego. Wojnę nerwów wytrzymali Serbowie, którzy triumfowali do 26 i w całym meczu 3:1.
Serbia - Finlandia 3:1 (21:25, 25:20, 25:21, 28:26)
Finlandia:
Tervaportii, Makinen, Krastins, Sivula, Sinkkonen, Kaurto, Kerminen (libero) oraz Ronkainen.
Serbia:
Petrić, Citrović, Batak, Simić, Luburić, Podrascanin, Majstrovic (libero) oraz Okolić.