Tokio 2020. Kwalifikacje do igrzysk. Uwaga na Słowenię. Nie tylko Francja jest groźna

Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: reprezentacja Słowenii mężczyzn
Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: reprezentacja Słowenii mężczyzn

Tunezja, Francja, Słowenia - taka jest kolejność rywali, z którymi zmierzy się reprezentacja Polski podczas kwalifikacji do igrzysk olimpijskich. Z najtrudniejszym przeciwnikiem zagramy w sobotę, ale w żadnym wypadku nie możemy zlekceważyć Słoweńców.

Kwalifikację do igrzysk olimpijskich uzyska tylko zwycięzca turnieju w Gdańsku. Faworytami są oczywiście Polacy, aktualni mistrzowie świata. Nie oznacza to jednak, że rywali mogą zlekceważyć. Jedynie Tunezja zdaje się znacznie odstawać od reszty stawki i piątkowe starcie powinno być rozgrzewką przed decydującymi, najważniejszymi w tym sezonie meczami.

Kadra prowadzona przez Laurenta Tilliego to uznana marka już od kilku sezonów. Choć w zespole nie grają już Antoine Rouzier czy Nicolas Marechal, w ich miejsce pojawili się gracze co najmniej równie wartościowi, a zdaniem wielu znawców wręcz wyraźnie lepsi.

Czytaj też: 
-> Tokio 2020. Kwalifikacje do igrzysk. Dmitrij Muserski krytykuje Vitala Heynena
-> Fabian Drzyzga: Dajmy Wilfredo Leonowi być stuprocentowym reprezentantem Polski

Francja to zespół grający efektowną siatkówkę. Wszystko za sprawą Earvina Ngapetha, który niemal zawsze robi show na boisku, ale także dzięki Benjaminowi Toniuttiemu, jednemu z najlepszych rozgrywających na świecie, który ma niesamowity zmysł i dla każdej drużyny jest wartością dodaną. Trójkolorowi mają spory potencjał, a także doświadczenie na arenie międzynarodowej.

ZOBACZ WIDEO Memoriał Wagnera to już historia. Czas na kwalifikacje olimpijskie. "Ważne będzie nasze przygotowanie fizyczne"

To właśnie ogrania brakuje Słoweńcom, przez co bywają pomijani w gronie faworytów. Kiedy w 2015 roku sięgnęli po srebro mistrzostw Europy, zaczęli się piąć w światowej hierarchii. Z Ligi Europejskiej trafili do Ligi Światowej, najpierw III, a potem II dywizji. Byli o krok od elity, wówczas FIVB zmieniło zasady i Słowenia nie została wpuszczona do grona najlepszych ekip na świecie. Nic dziwnego, że wśród sztabu i zawodników spadła motywacja, skoro ktoś podciął im skrzydła w taki sposób.

Ostatecznie jednak w tym sezonie okazali się najlepsi w Challenger Cup i w przyszłym sezonie będą już rywalizować w Lidze Narodów. Słowenia będzie więc swego rodzaju Kopciuszkiem w tychże rozgrywkach, ale również w nadchodzących kwalifikacjach będzie przeciwnikiem bardzo groźnym, bo w końcu usatysfakcjonowanym awansem do elity.

O tym, że to zespół z dużymi możliwościami świadczy fakt, jacy trenerzy z nim pracowali. W ostatnich latach byli to Andrea Giani i Slobodan Kovac, a aktualnie Alberto Giuliani. W szeregach słoweńskiej kadry są siatkarze, którzy występują w Pluslidze (Alen Pajenk, Dejan Vincić) czy Serie A (Tine Urnaut, Klemen Cebulj, Ziga Stern).

Słoweńcy może nie mają w swoich szeregach gwiazd na miarę Wilfredo Leona czy Bartosza Kurka, nie mają też w defensywie tak stabilnego zawodnika, jakim jest Paweł Zatorski. Są jednak zespołem kompletnym, prezentującym siłową grę i przede wszystkim konsekwentnym. Choć poza wspomnianym srebrem w mistrzostwach Starego Kontynentu w rozgrywkach reprezentacyjnych wielkich sukcesów nie mają, są zawsze w gronie ekip, które można uznawać za groźnych i nieobliczalnych.

Przekonali się o tym przecież sami Polacy. Dwa lata temu podczas mistrzostw rozgrywanych w naszym kraju Słoweńcy wyeliminowali zespół prowadzony przez Ferdinando de Giorgiego, doprowadzając tym samym do pożegnania się z włoskim szkoleniowcem.

Słoweńcy co prawda nie mieli okazji, tak jak Biało-Czerwoni, sprawdzać się w tym sezonie z rywalami największego kalibru, bo rywalizowali na zapleczu Ligi Narodów, ale rozgrywali spotkania towarzyskie z Włochami. W jednym z nich przegrali, a w drugim byli górą (3:1). W kadrze Italii nie wystąpił tylko Osmany Juantorena, a poza nim na boisku byli m.in. Iwan Zajcew, Simone Giannelli czy Filippo Lanza.

Jeżeli więc Biało-Czerwoni pokonają kolejno Tunezję i Francję, to nadal będą musieli mocno się napocić, żeby w niedzielę triumfować nad Słowenią. I tego zespołu na pewno nie zlekceważą, bo część zawodników z drużyny Vitala Heynena dobrze wie, jaką siłę ma ten rywal.

Źródło artykułu: