Były gracz m.in. Trefla Gdańsk zdradził, że przede wszystkim Polacy w meczu z Les Bleus mieli nie popełniać błędów. Z tego zadania wywiązali się znakomicie.
Czytaj też: Michał Kubiak: Potrzebujemy jeszcze jednego zwycięstwa
- To jest plan Vitala Heynena na wszystkich. Popełniamy mało błędów i wygrywamy, więc to się sprawdza. Starałem się pomóc drużynie jak mogłem. Zagrała ona niesamowicie w bloku, serwisie i obronie. To była mega przyjemność występować z nimi - podkreślił Maciej Muzaj.
Było to bez wątpienia najważniejsze spotkanie tego sezonu reprezentacyjnego. W środowisku mówiło się o nim właściwie odkąd okazało się, że Polacy i Francuzi znajdą się w jednej grupie.
ZOBACZ WIDEO: Tokio 2020. Kwalifikacje do igrzysk. Jacek Kasprzyk: Trener Vital Heynen ma cały czas nasze pełne zaufanie
- Było tyle nerwów, że nie spałem w ogóle przed meczem - żartował Muzaj - Zdawałem sobie sprawę, że będzie to trudne spotkanie, ale też wiedziałem, że damy z siebie wszystko i że to będzie dobry mecz z naszej strony, bo byliśmy na to przygotowani. Pytanie było, jak zagrają Francuzi. Okazało się, że nie byli lepsi od nas w żadnym secie - przyznał.
25-letni zawodnik swoim występem w meczu z Francją przymknął usta krytykom, którzy zarzucali mu, że ma problemy ze skutecznością w decydujących momentach setów, choć - jak sam przyznał - w tak ważnym meczu wyszedł w podstawowym składzie.
- Sam się pozbyłem tych myśli dawno temu, tylko ludzie o tym mówili - przyznał z uśmiechem - To opinia ludzi z zewnątrz, nie mam na to wpływu, a były takie momenty, że ludzie po 20. punkcie czekali tylko aż coś mi nie wyjdzie. Ale ja staram się po prostu robić swoje, cały czas poprawiać swoje umiejętności - powiedział Muzaj.
- Niewątpliwie ten sezon miniony w Gdańsku dużo mi dał. Praca z Andreą Anastasim przez cały sezon ligowy i w Lidze Mistrzów niewątpliwie mi pomogły. Potem powołanie i docenienie przez trenera Heynena i występy w Lidze Narodów składają się na to wszystko. Mogę tylko podziękować - stwierdził.
Nowy gracz Gazprom-Jugry Surgut jest jeszcze daleki od tego, by stwierdzić, że już Polacy awansowali do Tokio. Potrzebny jest jeszcze jeden wygrany set ze Słoweńcami. Zobacz, co dokładnie musi się stać.
- Nie ma jeszcze czegoś takiego. Obudziliśmy się rano i najważniejszy był mecz z Francją. I w niedzielę tak samo będziemy myśleć o Słowenii. Owszem, jest niedaleko, brakuje niewiele i jeszcze tego jednego seta trzeba wygrać i skończyć dzieło - przekonywał Muzaj.
A pierwszy gwizdek meczu ze Słoweńcami zabrzmi w Ergo Arenie o 15:00.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)